niedziela, 21 listopada 2010

Pisać naprawdę każdy może

Po dziele czerpiącym pełnymi garściami z "Harry'ego Pottera" (choć nie w kwestii stylu i rozbudowania fabuły) przyszła pora na freudowskie wampiry o zmroku. Tak, dobrze myślicie: grafomańskie fanfiki "Zmierzchu" są równie łatwe do znalezienia, co te o przygodach małego czy już mniej małego czarodzieja.

Dlaczego "freudowskie"? Bo autorka tego opowiadania najwyraźniej miała jakieś niespełnione seksualne fantazje, które wyłaziły na wierzch w trakcie pisania. Przeczytajcie, to się dowiecie. Chyba raz na jakiś czas będę kontynuował wątek nabijania się z tego opowiadania, bo jest do tego po prostu stworzone.

Charlotte Anderson: Opowiadanie fanki wielokropków (Nie żebym polecał do czytania, ale w sumie należy dać jakiś odnośnik, żeby być już zupełnie przyzwoitym).

(...)

W szkole jeszcze kilkakrotnie rozmawiałam z Trevorem... Nie były to jakoś szczególnie długie rozmowy, bo dobywały się w przerwach między lekcjami… ["Z jej ust dobyła się rozmowa."] Ale każda z nich sprawiała mi wielką przyjemność. [Mamy ze sobą coś wspólnego; mnie też przerwy między lekcjami sprawiały przyjemność.]

(...)

Jednak dalej nie powiedziałem Emily o całej TEJ sprawie, która miała miejsce na imprezie. I do końca nie wiedziałam właściwie, dlaczego to przed nią zatajam...

Gdy w piątek po szkole wróciłam do domu zachowywałam się dość... dziwnie. Nie byłam tak opanowana jak zawsze. Biegałam od swojej garderoby do garderoby cioci i z powrotem... [Zmasowany atak wielokropków!]

Do tej pory takie zachowania były mi zupełnie obce. Mogłam jednak otwarcie przyznać się przed sobą, że byłam bardzo zestresowana randką z Trevorem. "Przyznać się sobie" czy "przyznać przed sobą"? A, cholera, nie wiem, zrobię oba naraz i będzie dobrze.]
Jak wybiła godzina osiemnasta byłam już gotowana do wyjścia. ["Wywiad z ludożercą".] Wiedziałam jednak, z własnego doświadczenia, że chłopaki nie zjawiają się punktualnie.
Włączyłam więc telewizor... i w momencie gdy chciałam zająć miejsce na kanapie zadzwonił dzwonek do drzwi... [Dziwny to dom, w którym dzwonki do drzwi trzyma się na kanapie.]
- Cholera – syknęłam.
Tego się nie spodziewałam.
Wyłączyłam szybko telewizor i pobiegłam otworzyć drzwi. Widocznie istnieją jakieś wyjątki...

(...)

- Skoczę tylko po torbę – oświadczyłam. – Nie musisz tu tak stać...

Szybkim krokiem pobiegłam na górę po swoje rzeczy. Ale gdy wróciłam Trevor nadal stał przed drzwiami...

(...)

Otworzył przede mną drzwi [samochodu], a potem okrążył samochód by zająć miejsce po stronie kierowcy... [Jakie to wszystko głęboko refleksyjne i wymagające tych wielokropków... Ach... Ech...]

W czasie drogi, w przeciwieństwie do naszej pierwszej podróży dużo rozmawialiśmy... [Z mojego doświadczenia wynika, że pierwsze podróże bardzo dużo rozmawiają. Nie wiem, skąd autorce się to wzięło.]
Gdy dojechaliśmy na miejsce okazało się, że jest tu całkiem dużo osób ze szkoły. Widocznie nie tylko Trevor dostał zaproszenie...
Przechodząc przez kino kątem oka widziałam jak kilka osób śledzi nas wzrokiem. Jakby nasze pojawienie się razem było czymś bardzo dziwnym...
Dzisiaj do kin trafił jakiś film akcji. [Dzisiaj, czyli w odległej przeszłości, jako że to pamiętnik?] Niezbyt przepadałam za tym gatunkiem filmów...
- Zaraz wracam. – zwróciłam się do chłopaka – Idę do łazienki...
Trevor pokiwał w zamyśleniu głową, jakby się zastanawiał czy nie powinien iść ze mną. [Idź za nią, głupcze! W łazience czają się najgorsze potwory! Są tam SEDESY i UMYWALKI!]
- Zaraz wracam – powtórzyłam, po czym zaczęłam przedzierać się przez sale w stronę wyjścia.

Szybko odnalazłam łazienkę, ale gdy wychodziłam stało się coś, czego nie mogłam przewidzieć.
- Alan – szepnęłam na widok chłopaka. Serce waliło mi jak opętane...
- Cześć Char...
Na dźwięk jego głosu zrobiło mi się niedobrze...
Chciałam go minąć i wrócić na salę do Trevora, jednak Alan przesunął się stawiając mi na drodze. [To jest ostateczna perwersja, zablokować komuś drogę własnym ptakiem.]
- Śpieszysz się gdzieś? – zapytał.
- Tak – odpowiedziałam drżącym głosem. [Jasna cholera, mnie też by głos drżał.]
- Zadam ci kilka pytań – zaczął. – Zacznijmy od tego, dlaczego obudziłem się wtedy na środku ulicy? [Może po prostu na ulicy walnął się członkiem w czoło? To jakby oberwać stalową barykadą.]
- Śpieszę się – na powrót próbowałam przejść [Kochamy regionalizmy w literaturze pięknej.], jednak i tym razem bezskutecznie.
Złapał mnie za oba nadgarstki, po czym je mocno ścisnął.
- Co się wtedy stało ździro? [Ździwiłem się, widząc to słowo.] – zapytał szorstkim jak brzytwa głosem. [Diably nadaly, już nie robią tych starych, dobrych szorstkich brzytew.]
- Nie wiem – odparłam cicho.
- Dobrze wiesz!
Nagle sytuacja się znowu powtórzyła... [Mam jakieś opory przed zaakceptowaniem wyrażenia "powtórzyć się znowu".]
Trevor, którego pojawienia się nie dostrzegłam, odciągnął ode mnie Alana. Tyle, że tym razem nie odrzucił go kilka metrów dalej... Przyciągnął chłopaka do ściany [Zapewne jakimś Alan-magnesem.] uniemożliwiając mu jakikolwiek ruch.
- Puść mnie – warknął Alan.
Trevor się roześmiał. Ale nie był to uroczy śmiech, który miałam okazję już słyszeć. Tym razem było to coś przerażającego...
- Najpierw kogoś przeprosisz... [A teraz dla rozluźnienia napięcia zabawa: Zgadnij, kogo!]
- Nie będę przepraszał tej dziwki!
Trevor ścisnął go mocniej powodując, że ich spojrzenia się spotkały. [Nie wiem, jak wy, ale znowu wyczuwam tutaj podtekst seksualny!]
- Przeprosisz – zapewnił go – za wszystko. Zapewnisz, że to się już nigdy więcej nie powtórzy. [Zapewniam was, że zapewne słowo "zapewnić" nie powtarza się tu zbyt często.]
Alan pokiwał delikatnie głową [No, na metala to on się nie nadaje...], po czym spojrzał na mnie.
- Przepraszam, obiecuję, że to się już nigdy nie powtórzy.
Stałam nieruchomo nie wiedząc jak powinnam się teraz zachować...
Trevor puścił chłopaka, który upadł na ziemię. Alan zaczął się krztusić i patrzył na stojącego nad nim chłopaka z wielkim przerażeniem w oczach.
Po chwili Trevor spojrzał na mnie z opiekuńczym wyrazem twarzy. [Czyli jak na razie od pół akapitu akcja koncentruje się wokół ludzi patrzących z różnymi rzeczami w oczach i na twarzy na coraz to innych ludzi.]
- Wszystko w porządku? – zapytał.
W odpowiedzi pokiwałam tylko głową, niezdolna do wypowiedzenia jakichkolwiek słów.
- Lepiej będzie jak odwiozę cię do domu... - oznajmił.

Zdarzenia widocznie lubią się powtarzać... i to bardzo. Nie byłam pewna jak to sobie wytłumaczyć...
- Źle zrobiłem zabierając cię tam... - powiedział, gdy podjechaliśmy po mój dom. [Żeby go zabrać i wywieźć na części do Anglii.]
- Nie mogłeś przewidzieć, że Alan tam będzie. To nie twoja wina...
- Charlie – próbował protestować.
Zastygłam słysząc zdrobnienie, jakiego użył. Do tej pory zwracała się tak do mnie jedynie moja biologiczna matka, która... zniknęła z mojego życia kilka lat temu... i od tamtej pory jej nie widziałam. [Och... Ach... Ech... Uch...]
Trevor widząc moją reakcję był trochę zmieszany.
- Wszystko w porządku – zapewniłam go. – Po prostu... tak mówiła do mnie tylko moja... mama.
- Mówiła? – zwrócił uwagę na czas przeszły, którego używałam. [Po czym zwrócił uwagę na ten drugi, ten, którego nie używała.]
- Odeszłą. Teraz opiekuje się mną moja ciocia.

(...)

- Przykro mi.
- Niepotrzebnie – odparłam głosem wypranym z jakichkolwiek uczuć. – A twoi rodzice?
- Nie żyją – odparł. – Opiekuje się mną... wujek. [Ci ludzie mogliby być prowadzącymi w teleturniejach. Umieją w odpowiednim momencie zawiesić głos w napiętym oczekiwaniu!]
Zaczęłam się zastanawiać, jakim cudem zeszliśmy na tak poważny i osobisty temat. Dlaczego to właśnie z nim o tym rozmawiam..?
- Mieszkacie same? – zapytał wskazując na dom.
- Z reguły tak. [Z reguły mieszkamy sami, ale czasem mieszkamy z innymi.] Często nas odwiedza chłopaka Alison. [Ciekawe, czy "chłopaka" to jakiś nowy rodzaj transwestyty.] Ale oprócz tego, ciotka czasami się zastanawia, czy przypadnie nie opiekuje się dwójką dzieciaków. Emily jest naprawdę częstym gościem.
- Od jak dawana się znacie?
- Odkąd sięgam pamięcią.
Uśmiechnął się do mnie delikatnie. [A potem uśmiechnął się MOCNO, aż szyby zadrżały.]

(...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz