Tego bloga z romansem mogę kontynuować bardzo długo - jest tam dość wpisów na parę ładnych notek. Nie sądzę, żeby ktoś się wypowiedział, że mu się znudziło, więc będę to właśnie robił. Miło czasem zobaczyć, że nawet, jeśli mój własny styl pisania nie jest idealny, to przynajmniej wiem, co gdzie powinno być. Ależ to moje nabijanie się jest egoistyczne w swej naturze. Tak czy inaczej, oryginał jak zwykle jest tutaj, a trochę śmiechu jak zwykle poniżej.
--- Hermione & Draco Story ---
czapter sri
Obudziłam sie bardzo zadowolona z siebie. Ubrałam sie i poszłam do WS. [Czy chodziło ci o: Web Services, Wavetable synthesis, Widescreen, WikiSource?] Przechodząc obok wejścia zauważyłam na tablicy ogłoszenie.
Uwaga uczniowie klas 5-7!
Niedługo odbędzie sie bal z okazji
święta duchów (niedługo będzie) [Święto Duchów jest chyba w Chinach, a nie w Anglii, zgadza się? Malfoy, te żółtowłosy żółtku!]
Proszę was znajdźcie sobie pary i zaopatrzcie sie
w pozadne stroje, [Tzn. stroje sięgające aż po zadek.] ponieważ przejada
do nas goście. [Przejadą po nas goście, a wiadomo, na własny pogrzeb trzeba mieć pozadne stroje.]
Minerwa McGonagal [To się nazywa "klastrofobia" - strach przed klasterami, czyli zbitkami takich samych spółgłosek. To dlatego ona nigdy nie pisze podwójnego "l" w tym nazwisku. Na pewno jakoś się to leczy.]
Weszłam do sali i usiadłam na swoim miejscu. Jeszcze prawie nikogo nie było. Zajęłam sie swoim tostem, kiedy poczułam na sobie czyjeś spojrzenie. Zerknęłam na wszystkie stoły. [Zez stulecia.] Ponieważ było bardzo mało osób szybko znalazłam ego, który sie na mnie patrzył. [Ego na nią patrzyło. Musiało być naprawdę ogromne i zaawansowane, że wykształciło oczy.] Bardzo się zdziwiłam, ponieważ był on z Slitherinu. Blond włosy, blada cera. Czy ja go znam? [To Malfoy, idiotko.] A no tak! To był ten ślizgon, którego poznałam pod koniec ostatniego roku. [O, to nie Malfoy? To ktoś sklonował Malfoya czy wszyscy cholerni Ślizgoni mają blond włosy i są bladzi?] Był w 7 klasie, jak ja. Patrzył się na mnie swoimi zielonymi ślepiami [Końskimi ślepiami.] i lekko się rumienił. Spojrzałam w bok i zobaczyłam Malfoya piorunującego wzrokiem owego ślizgona. Nie rozumiałam, dlaczego. [Zobaczyłaś go, bo spojrzałaś w bok. To takie proste.] Ale przestałam się nad tym zastanawiać, ponieważ po chwili czyjąś ręka spoczęła na moim ramieniu.
- Cześć, Harry. Gdzie, Ron? [Gdzie, k...a, się wpier...asz, Ron?]
- Hej, Hermi. [Ja wcale nie mówię, że przez całe siedem tomów Harry ani razu nie zdrobnił imienia Hermiony, zwłaszcza w tak kretyński sposób.] Gdzieś tam się plącze. Budziłem go, ale padł nieprzytomnie w poduszkę. Myślę, że teraz jest na etapie szukania łazienki.
Zaśmialiśmy się. Harry usiadł obok mnie i zajęliśmy się pałaszowaniem śniadania. Po jakiś dziesięciu minutach Ron doszedł do nas. [Po jakiśśś ziesięsiu flaszkaach szszasem siętak móóówi. Aśnaebaem.] Spojrzałam się na niego badawczym wzrokiem a po chwili się zaśmiałam. [Miło by było, gdyby z jeden czasownik u tej autorki miał stronę inną niż zwrotna. Się spojrzał, się zaśmiał, się niedobrze robi.]
- Co?
Harry poszedł w moje ślady.
- No, co?
- Wiesz, Ron. Czy ty tak celowo masz na sobie gorę od piżamy i spodnie założone na drugą stronę, czy nie?
- Co?
PO chwili Ron zrozumiał sens moich słów. Spłonął rumieńcem, [Całopalenie od rumieńca.] chwycił Tosta [Tost to był pewnie jego miniaturowy kosmiczny chomik.] i pobiegł do PW, mam nadzieję, że się przebrać. [Na PW to się zakuwa analizę.] Ja i Harry ponownie się zaśmialiśmy. Potem poszliśmy razem na lekcje... eliksirów. [Miszcz suspęsu.] Jak zawsze nasz „kochany” nauczyciel przywitał nas swoim „uroczym” spojrzeniem. [Ironia aż zionie ironią.] Usiadłam obok Malfoya (przypominam, że przez tego starego nietoperza siedzimy razem [No, po takiej ilości tekstu, jaką zawierał poprzedni wpis, każdy czytelnik by zapomniał. Nie mierzy autorka czasem wszystkich swoją miarą?],...Od kiedy ja tak mówię na nauczycieli?) a ten popatrzył się na moja jeszcze roześmiana twarz. [Mianownik, biernik, jeden ch...]
- Co się tak szczerzysz, Granger?
- A, co cię to obchodzi, tleniony?
- Cisza! Dzisiaj będziecie robić eliksir powiązania, który... No, kto mi to powie?
Moja ręka wystrzeliła do góry.
- Nikt? Na pewno? No, więc...
- Eliksir powiązania sprawia, iż osoby lub rzeczy, na który się go poleje zostają ze sobą związane niewidoczną nicią. Jedna kropla sprawia, iż rzeczy są ze sobą powiązane przez dwa dni, natomiast...
- Panno Granger! Czy pytałem się panią o glos?! [Na pewno by powiedziała, że Snape ma nieziemsko seksowny głos.] Nie! Gryffindor traci 20 punktów!
- A niby, za co? [A niby, za te, przecinki, co ich wcześniej, autorka nie powstawiała, i teraz widocznie, ostro, nadrabia.] –Wstałam oburzona –Pytał się pan to JA odpowiadam! Jeżeli nie raczył ,pan mnie spytać sam, chociaż gapił się pan na mnie swoim bezczelnym wzrokiem to pomyślałam, że się sama odezwę! –Wszyscy wybałuszyli na mnie oczy. Pansy się zaśmiała.
- Ty lepiej nie myśl, Granger, bo ci to nie wychodzi –syknął Malfoy, na tyle głośno, że usłyszał to Snape.
- Slitherin traci 10 punktów!
- Co?! Niby, za co?! [Niby, za to.] Ja tylko potwierdzam fakty!
- Malfoy, szlaban! Granger, szlaban! Zostańcie po lekcjach! A teraz do pracy! [Budujemy Polskę naszą, dostatnią i bogatą!]
Usiadłam. Malfoy, który zdążył wstać, tez.
- I widzisz, co narobiłaś?
- Zamknij się Malfoy, bo mnie wkurzasz!
- Gryffindor, 10 punktów!
Do końca lekcji zamilkłam. Potem, kiedy wszyscy wyszli (przy wychodzeniu gryfoni gratulowali mi) stanęłam przed biurkiem Snapa, patrząc na niego spode łba. [Snap to taki kijowy niemiecki zespół, ale nadal nie patrzyłbym na nich spode łba, bo to gwiazdory som.] Obok mnestał wkurzony Malfoy. ["Mnestac" to chyba z czeskiego. Nie wiem, co oznacza, ale jak z czeskiego, to pewnie "międlić knedliczki".]
- Proszę do mnie przyjść dzisiaj o 20, bez dyskusji –Malfoy chciał cos powiedzieć.
- A teraz, żegnam.
Wyszłam i ruszyłam na następną lekcję. Za mną poczłapał Malfoy.
- Co tak leziesz za mną?! –Naskoczyłam na Malfoya
- Może, dlatego, że mamy razem lekcje, Granger! [Może, dlatego. A, może, nie.]
- Co?!
- Tak, Granger! Ale ty jesteś tępa szlamo! [Dystrybucja przecinków w tym tekście jest dziełem szaleńca.]
- Nie odzywaj się tak do mnie!
- A, co mi zrobisz?! [A, dopieprzę, jeszcze jeden przecinek.]
- Przypieprzę ci! [Przecinkiem. Przecinkiem go!]
- Już to wiedzę! [Przeczytajcie mi to jeszcze raz, bo chyba niedowiedzę.]
Chciałam strzelić Malfoyowi w policzek, ale on był szybszy. Złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. [Ja z reguły, kiedy kogoś łapię za rękę i przyciągam, to tak z kilometr OD siebie.] Potem mnie pocałował. „Uratował” mnie Harry.
- Zostaw ją, Malfoy!
- A bo, co?! [Jemu też dopieprzyć przecinkiem!]
Harry wyciągnął różdżkę. Malfoy mnie puścił, ale zanim odszedł szepnął mi do ucha...
- To tylko, dlatego, ["Dlatego" ma za dużo roboty - zapieprza za dwa spójniki naraz i ma za dużo przecinków na głowie.] bo mam do ciebie szacunek za to, że pierwszy raz w życiu podskoczyłaś Sapowi. [Jak ktoś podskoczy Sapowi, to dostanie w ryj od wiedźmina. Nie ma gadania.]
Na te słowa zrobiłam zdziwioną minę i poszłam z Harrym na lekcje. [Pracoholiczka. Lekcje przecie już skończyli, bo miała zostać u Snape'a po lekcjach i została.] Malfoy lazł przed nami...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz