Tymczasem przechodzimy do rozdziału, który, jak sądzę, pozostanie, gdzie jest, na wieki wieków ad maiorem Internetis dolorem. Miłośników łaciny, którzy teraz chcą mnie ochrzanić za zgadywaną deklinację, zapraszam do okienka 17, ósme piętro, budynek C. Skargi i zażalenia przyjmuję na piśmie z tłumaczeniem na mongolski w piątki od 14:00 do 14:03.
W fanfiku pojawi się teraz nowa postać, która, dla odmiany, nie będzie bohaterką potrzebną do jednego rozdziału i ulegającą później sublimacji z fabuły. To coś zupełnie nowego, jako że do tej pory każda postać, która robiła w tym tekście coś innego, niż bycie częścią tłumu, znikała po wypełnieniu swojej siódmoplanowej roli w bezkształtnej masie twórczej, z której za chwilę wyłaniał się kolejny podobny bohater. Być może czekają nas jakieś nieoczekiwane zwroty akcji, dlatego wbrew zdrowemu rozsądkowi, trosce o zdrowie umysłowe na przekór, zapraszam do lektury. (A także do współpracy w komentowaniu innych rozdziałów - jeśli ktoś chce się dołączyć, będzie mi niezwykle miło znów pracować w towarzystwie).
To był nader długi wstęp.
Tekst bez poprawek:
Hermione & Draco story
--- czapter nayn-ęd-tłęty ---
Hermiona zerknęła na Dracona. Ten dziwny aksamitny, jednak przepełnionym jadem głos… [Caps lockiem drący mordę na cały regulator, aksamitny głos.] przeraził ją. Chłopak spojrzał na nią miał takie same odczucia. [Hermiona jest taka przerażająca. Nic, tylko się uczy.]
- Kto to?
- A skąd mam wiedzieć Draco? Co ja wyrocznia? [Przecinki ostatnio strasznie podrożały i nie opłaca się już używać ich, kiedy wtrącenie jest tylko równoważnikiem zdania.]
- No…jesteś taka mądra.
- SZLAMO! WYŁAŹ!! [Komuś kamyk wpadł do buta.]
- No to czas się zbierać- Hermiona uśmiechnęła się w przejętym od Dracona ironicznym grymasie [Mają ten grymas na spółkę i akurat jest kolej Hermiony.] i weszła do salonu, gdzie stał Harry (w bojowej pozie), [„Waleczny Harry”, pozycja bojowa nr 783.] Ginny (przerażona, za Harrym), i…
-Witaj…siostrzyczko.-czarnowłosa, wysoka dziewczyna stała na środku pokoju uśmiechając się jak gdyby nigdy nic i wlepiając swe piękne oczy Brązowowłosą. [Wreszcie poznaliśmy nazwisko Hermiony.]
Hermiona osunęła się w ręce blondyna. To jedno słowo zbiło ją z nóg.
- Co ty gadasz?! Właściwie to…kim ty jesteś i, co tu robisz?! [Jestem i, symbol urojony. Robię liczby zespolone.] - krzyknął Draco. Wiedział, że Hermiona nie wydusi z siebie ani słowa. Przynajmniej póki się nie uspokoi.
- Nie do ciebie mówiłam przystojniaku…Ooo, Draco Malfoy, nieprawdaż? Tata wiele mi o tobie opowiadał. Jesteś jego przyszłym sługą. Cieszysz się? [Hooray-hooray for the spinster’s sister’s daughter’s future servant.*]
- Co? Co ty gadasz?
- No, Draco…Nie wiesz? Lord Voldemort, mój ojciec, wujek tej szlamy…Kojarzysz? [Taki blady, chudy, wysoki, szparki zamiast nosa, czerwone oczy, tak? To nie. Nie znam typa.]
Draco zaniemówił.
Hermiona pobladła jeszcze bardziej. Nie mogła w to uwierzyć. Siostra cioteczna? Wujek Voldemort? [Wujek Wordemort z Ameryki. Zawsze na Gwiazdkę przysyła dulary.] Jak? [Nie, bizon.] Próbowała się otrząsnąć. Zdziwienie i obrzydzenie wpełzło na jej czerwoną ze złości twarz. [Najpierw popełzło w stronę lewego ucha, ale po chwili zastanowienia stwierdziło, że czerwony ze złości nos to lepszy pomysł.] Kiedy Malfoy ścisnął ją za rękę poczuła jednak siłę [Malfoy Hardkorowy Ślizgu ostatnio przypakował.] i podeszła do pseudo siostry. [Kolejne stopnie pokrewieństwa: siostra rodzona, siostra przyrodnia, wreszcie pseudo-siostra – córka pseudo-taty albo niby-mamy.] Dźgnęła ją palcem w pierś i zaczęła swój monolog. [Czasami wydaje mi się, że cała warstwa narracyjna tego opowiadania to po prostu didaskalia, wersja reżyserska rozszerzona z komentarzem.]
- Co ty sobie wyobrażasz, oszustko obślizgła?! [„Wtedy Ciri obślizgła się na łyżwach i ucięła palce napastnikowi, który trzymał się krawędzi klifu.”] Jak możesz tak mnie okłamywać?! Przylazłaś tu jak do swojego domu i zawracasz mi głowę takimi bzdurami!! [Idź mi pani stąd, nie kupię tego odkurzacza. No idź pani albo wołam milicję!]
Dziewczyna, siostra Herm nie zważając na taką agresywną wypowiedź [Dla „Faktów” mówił Tomasz Lis, dziękuję za uwagę.] zaczęła mówić najzwyklejszym w świecie tonem.
- Nieładnie tak mówić do swojej ciotecznej siostry, Hermiono. –rzekła postać gładkim jak jedwab głosem. [Najzwyklejszy w świecie, gładki jak jedwab głos. Światowe standardy sukiennicze zdecydowanie poprawiły się, od kiedy ostatnio sprawdzałem.]. – Ja tu przychodzę w odwiedziny, a ty mnie tak przyjmujesz? Nie dobrze… [Nie dobrze nieumieć pisać niezprzysłówkami. Dwie linijki wyżej autorka napisała „nieładnie”, ale pewnie jej się ręka omsknęła na spacji. Bo to taki mały klawisz jest.] Skoro nie mogę sobie porozmawiać z tobą, wrócę do Dracona, w końcu niedługo i tak lepiej go poznam. Wcześniej czy później, co za różnica?- Dziewczyna wzruszyła ramionami i podeszła do blondyna. Pogładziła go po policzku, a on odtrącił ją.
- No,no…Draco, jak tak możesz? Ignorować piękną damę, [No to odtrącił ją czy zignorował? Chyba zaraz wyjdę na ulicę, zacznę potrącać ludzi i mówić im, że ja ich po prostu ignoruję.] w dodatku córkę twojego przyszłego pana? Popatrz mi w oczy, Draco. Czyż nie mnie kochasz?- Draco odpłynął. [Życzymy szerokich wiatrów i stopy pod kilem. Ała.] Widział tylko fioletowe (?) [Ej, patrzcie, znalazłem zdrapkę w tym fanfiku!] oczy tej pięknej istoty, nic poza tym. Cos nim owładnęło. [Mną ostatnio owładnął ctg, ale udało mi się uciec na szczyt asymptoty.] Zaczął myśleć o tym jak ją kocha. Zaczął zapominać o Hermionie…- Poddaj mi się, Draco. Pokochaj mnie…-syczała dziewczyna.
Draco! Co robisz?! Człowieku zastanów się! Kochasz Hermionę! Hermionę! -myślał arystokrata. [Gdyby nie był arystokratą, w ogóle by nie myślał. Dlatego nam powiedzieli.] Jednak ten głos…Ten jedwabisty piękny głos jakże pięknej dziewczyny… Obezwładniał go. Upuścił różdżkę na ziemię. [Dobrze, że to Jedwabisty Głos upuścił różdżkę, a nie Malfoy, który nawet nie zdążył wyjąć swojej.] Wyciągnął rękę do bogini, a ta już ją miała uchwycić kiedy…
- Zabieraj te swoje oślizgłe łapy [Już rozumiem. Jeśli mówimy o całej osobie, jak powyżej, to „obślizgły”, a jeśli tylko o jakiejś kończynie – wtedy „oślizgły”.] od Malfoya! – Hermiona odzyskując panowanie nad sobą doskoczyła do blondyna i odepchnęła czarnowłosą piękność.
- Draco, Draco…Draco kochany… -próbowała go jakoś ocucić, [To Malfoy zemdlał? Muszę bardziej uważać, umyka mi mnóstwo didaskaliów napisanych atramentem sympatycznym.] ale to nic nie dawało. W końcu się zdenerwowała.-Malfoy ty wredny zadufany w sobie arystokrato!!! Wracaj na ziemie do cholery! [„Houston, tu Malfoy 11. Wracamy na ziemię. Powtarzam, wracamy na ziemię. Odbiór.”]
- Herm? Nie ma to jak twój piękny głos bijący sympatią do mnie na dzień dobry. [Codziennie ćwiczę przed lustrem to zdanie, żeby umieć je wypowiedzieć, gdy kiedyś ocknę się z omdlenia.]-uśmiechnął się. A potem zerknął ku córkę Voldemorta. [Komunikacji jest wszak łatwiejszej, kiedy używa się losowa deklinacją.] Szła w stronę Wybrańca.
- Potter! Potter rzuć na siebie zaklęcie ogłuszające! Szybko, bo będziesz w jej władaniu! [Rzucenie zaklęcia ogłuszającego na nią byłoby, rzecz jasna, zbyt proste. Jeśli chcesz coś zrobić dobrze, zrób to sam sobie.]
Harry zrobił, co mu kazał Malfoy. [Bo to dobry chłopak był, wysoki sądzie.] Dziewczyna zaklęła pod nosem.
- Cóż, do zobaczenia SIOSTRZYCZKO. [Przerywamy fanfik, aby nadać krótką edukacyjną piosenkę-niespodziankę.
JAK DOBRZE MIEĆ CAPS LOCKA
JAK DOBRZE MIEĆ CAPS LOCKA
W POTRZEBIE CI POMOŻE
NADUŻYĆ GO MOŻESZ.
Dziękujemy za uwagę i zapraszamy do dalszej lektury.] Spotkamy się jutro na śniadaniu. Teraz to ja będę zatruwać wam życie. [I śniadanie.] Od jutra będę uczęszczać do tej plugawej szkoły. Zaprowadzę tu porządek… hmm…w moim stylu.-A tak przy okazji…Jestem Violet. [Dramatycznie! V jak Vajolet.] -Dziewczyna zaśmiała się szyderczo i zniknęła z pokoju.
Ogłupiała Ginny leżała na podłodze, [Iloraz inteligencji jest u niej najwyraźniej sprzężony z umiejętnością zachowania równowagi. „Ale ze mnie głupia nimfomanka, już nawet nie umiem stać!”] Harry patrzył się na drzwi, [Tak właśnie działa zaklęcie ogłuszające – zmusza cel do patrzenia się na drzwi. Jeśli w pobliżu nie ma drzwi, cel eksploduje.] Draco obejmował Hermionę, a ona mruczała coś pod nosem. [Suflerowała skretyniałej Ginny jej kwestie z tego rozdziału.]
- Cholera, co to miało być? -spytał Harry niewiadomo kogo. [Niewiadomo-kto milczał.]
- Nie wiem…Ale raczej zapowiedź czegoś niezbyt dobrego…-Powiedziała Miona i wtuliła się w pachnące ciało blondyna, [Malfoy po raz kolejny umarł pachnącą śmiercią bohatera.] a po jej twarzy potoczyły się łzy niedowierzania i rozpaczy. Zresztą on również nie wierzył w to, co usłyszał. Hermiona spokrewniona z Voldemortem? Jak? [Mówiłem już, że bizon.]
* Jeśli nie czytaliście Pratchetta, to wasza strata. No nie, Skwara?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz