wtorek, 12 czerwca 2012

Nawóz do rybek

Dawno już nie umieszczałem żadnego fanfika, ale w końcu trzeba było do tego wrócić. W zasadzie sam tekst był gotowy już od jakiegoś czasu, opracowany podczas działkowej fazy ze Skwarą, ale, no, jakoś się nie złożyło. Tak czy inaczej, teraz już jest.

Tytuł tego odcinka w pewnym momencie wyjaśni się sam, zresztą tak samo, jak zwykle. Trzeba nie lada wyobraźni, żeby pojąć koncepcję nawozu do rybek, ale na szczęście nasza autorka ma jej całkiem dużo i jeszcze kwartę ponad miarę.

Jeśli ktoś już nie pamięta - w poprzednim odcinku Hermiona została wyciągnięta z sali przez tajemniczego Krukona-gwałciciela, który, rzecz jasna, istnieje tylko jako postać piętnastoplanowa do odegrania roli gwałciciela i znika z tekstu natychmiast potem. Nie ma co przeciążać RAM-u.

Oryginał rozdziału nazwanego "ratunek..." - choć jeszcze nie wiadomo, przed kim lub czym - znajduje się tutaj. Jeśli wejdziecie, sami będziecie krzyczeć o ratunek, dlatego polecam czytanie wersji dializowanej znajdującej się poniżej. Lub powyżej, jeśli czytacie to do góry nogami (nigdy nic nie wiadomo). Niebieskie komentarze są moje, czerwone - Skwary.

Tekst bez poprawek:
Hermiona chciała krzyczeć, ale jedyne co udało jej się spod zaciśniętej na jej ustach dłoni napastnika wydobyć był głuchy jęk. Chłopak trzymał ją z niezwykłą siłą. Wszystko ją od tego uścisku bolało i wręcz miała wrażenie, że za chwilę chłopak połamie jej kości. Zaciskała zęby, usiłowała się wyrwać, oswobodzić lecz bez skutku. Łzy bezsilności strużkami płynęły po jej bladych policzkach. Krukon nie wydawał się być tym przejęty choć w najmniejszym stopniu. Niemal dusząc dziewczynę ciągnął ją w stronę jeziorka. Nad samym brzegiem jak na ironię pięknie lśniącej wody rzucił Hermioną o ziemię. Dziewczyna spojrzała mu głęboko w oczy poszukując jakiejkolwiek wskazówki, odpowiedzi. Zobaczyła czysty obłęd. Takiego spojrzenia nigdy nie widziała u nikogo, nawet u Malfoya. Przekora kazała jej mimo wszystko walczyć, jeśli nie pięściami to chociaż słowami.

- Czego chcesz obłąkańcu? Nudzi ci się? Idź lepiej porysować baloniki. - wysyczała przez zaciśnięte zeby.
- Ani trochę mi się nie nudzi, co więcej bawię się świetnie. – odpowiedział głosem dziwnie podnieconym. Wyraz jego twarzy był niepokojący, bardzo niepokojący. Hermionie zdawało się, że postradał rozum. - Pansy powiedziała, że mogę zrobić z tobą, co tylko zechcę byle byś się później znalazła na dnie jeziora.

Chłopak spojrzał na nią i próbował znaleźć w jej oczach strach, bezsilność, nienawiść, cokolwiek, co by utwierdziło go w jego przewadze nad nią. Nie ujrzał niczego. Dziewczyna nauczyła się skutecznie maskować uczucia.

- Ojej, nie wiedziałam, że od tej pory faceci słuchają się tej bezmózgiej lalki. Myślałam, że …
Hermiona dostała w twarz. Nie chwyciła się za policzek, nie jęknęła, nie uroniła jednej łzy, nawet nie odwróciła wzroku jak tego podświadomie oczekiwał krukon. To go zaniepokoiło, przykrył jednak swoje obawy pogardliwym uśmiechem nie chcąc dać poznać po sobie, co naprawdę pomyślał. Przecież ona była tylko dziewczyną a na dodatek nie miała różdżki. Cóż mogła by mu zrobić?

- Brak argumentacji u większości półgłówków wywołuje niepohamowaną agresję. – rzuciła Hermiona tonem pewnym siebie i lekko aroganckim. – Tego ci Pansy nie powiedziała? No tak, w końcu jesteś tylko jej zabawką… po cóż miała by cię czegoś uczyć?
- Ty głupia szlamo, nic nie rozumiesz! Ona jest moja! Moja, moja i tylko moja! Powiedziała mi to! – zaczął krzyczeć jak obłąkany. Jego głos odbijał się echem od zamku i niesiony po tafli jeziora zanikał w oddali. Hermionie trudno było w to uwierzyć. Było oczywiste, że Pansy ma przed oczami tylko jednego – Draco. Jaka szkoda, że on jej NIE kocha… - przeszło jej przez myśl. Uśmiechnęła się pod nosem.

- Nie uśmiechaj się durna szlamo! Jak ci powiem co z tobą będzie to z pewnością nie będzie ci do smiechu. Najpierw cię zgwałcę a potem utopię. Będziesz robiła za nawóz do rybek.

Hermiona zbladła i niespokojnie rozejrzała się wokoło. Chłopak to dostrzegł i poczuł ogromną satysfakcję i napływ zapału. Dziewczyna natychmiast się zreflektowała.
- Rybek się nie nawozi nieuku. – rzuciła po swojemu.
- Cóż, mam nadzieję, że raduje cię perspektywa zdobycia nowej wiedzy jaką jest stracenie dziewictwa. Chyba nie przeszkadza ci, że przeleci cię taki nieuk…? – roześmiał się tak, że Hermionę ciarki przeszły po plecach, ale jednocześnie jego słowa tylko ją rozjątrzyły. Prychnęła i przybliżyła się do niego.
- Do twojej zakichanej wiadomości - pchnęła go palcem w pierś - nie jestem szlamą, ani dziewicą, więc nie masz się z czego cieszyć.
- No proszę, szyto kryta dziwka… - spojrzał na nią i obscenicznie oblizał wargi.

Hermiona trzepnęła go w policzek. Nerwy ostatecznie mu puściły. Zamachnął się, by ją uderzyć. Zwinna dziewczyna uskoczyła przed tym i trzema kolejnymi ciosami także, jednak za czwartym dostała prosto w zęby. Krukon już chciał się uderzyć ponownie ale dziewczyna upadła. Kiedy zobaczył leżącą gryfonkę, uśmiechnął się.

- Teraz jesteś moja, szlamo. – szepnął i schylił się by jej dotknąć. Zadrżał z podniecenia. Chwycił jej suknię chcąc ją zedrzeć siłą z dziewczyny.

W tym momencie usłyszał lekkie chrząknięcie za swoimi plecami. To Malfoy, który już dobrą chwilę przyglądał się tej scenie podziwiając cięty język Hermiony postanowił w końcu poinformować krukona o swojej obecności. Chłopak odwrócił się i podskoczył jak oparzony. Draco stał kilka kroków od niego. Był wyprostowany, nieruchomy, tak przerażająco spokojny, że nawet na obolałej twarzy Hermiony odbił się poważny niepokój. Obydwoje nie wiedzieli po co blondyn tu przyszedł i jakie miał zamiary. Krukon nie widząc lepszego rozwiązania zrobił krok w stronę przybysza chcąc go zaatakować gdy poczuł przeszywający jego wnętrzności ból. Nie był w stanie nawet krzyknąć. Zwalił się na ziemię jak kłoda i wił się po niej jak robak. Leżąca kawałek dalej dziewczyna dostrzegła na twarzy Malfoya chłód tak przejmujący, że aż straszny.

- Przestań – jęknęła. – Draco, przestań!

Chłopak opuścił różdżkę i kopniakiem odsunął leżącego ze swojej drogi. Hermiona wciąż leżała na ziemi, chlipiąc cicho. Draco uklęknął kolo niej i rozłożył ręce. Nie zastanawiając się ani chwili Hermi przyczołgała się do niego i wtuliła mu się w ramiona. Przylgnęła do niego całym ciałem chcąc schować się przed światem. Łkała cicho.
Pomyślała o jego oczach, o tym jak Draco patrzył na tamtego, kiedy częstował go jednym z zaklęć niewybaczalnych. To ją przerażało… Nagle przypomniała sobie, ze przecież była obrażona na Malfoya i odtrąciła go. Otarła łzy rękoma i spojrzała na niego twardo.

- Och, Malfoy…Nie pobrudziłeś się czasem? Nie wstyd ci dotykać takiej szlamy? Lepiej idź się umyć, zanim ktoś cię zobaczy. Milczał. – A może i tym razem się z kimś o coś założyłeś? Może to ty go na mnie nasłałeś, żeby potem móc mnie bohatersko wybawić i znów mnie oszukać?
Malfoy przyciągnął ją do siebie. Zaczęła się wyrywać. On złożył na jej ustach delikatny pocałunek.
- Głupia jesteś. – szepnął, w jego głosie nie było jednak ani cienia pogardy, ani odrobiny wyższości.

Puścił ją. Nie odeszła. Spojrzała na niego dziwnym, pytającym wzrokiem.
- Ale to, co mówiłeś Pansy…
- Kłamałem. Gdyby się dowiedziała… Zrobiła by wszystko. To co dziś i jeszcze wiele, wiele gorsze rzeczy. Kłamałem żeby cię chronić.
- Ale…? – próbowała zaprzeczać, ale on uciszył ją delikatnie przykładając jej palec do warg.
- Cśśśś. Już nie ważne. – uspokoił ją.
- Draco… - spojrzała mu prosto w oczy - … naprawdę?
- Naprawdę. Nie płacz już. To takie głupie.
Przytulił ją. Zaczął padać deszcz, oni jednak nie przejęli się tym. Byli razem i to się liczyło…

Hermione & Draco story
--- czapter for-ęd-tłęty ---



Hermiona chciała krzyczeć, ale jedyne co udało jej się spod zaciśniętej na jej ustach dłoni napastnika wydobyć [Ustach dłoni napastnika – dłoń wyposażona we własne usta jest zaawansowana ewolucyjnie.] był głuchy jęk. Chłopak trzymał ją z niezwykłą siłą. [Zaufaj niezwykłej sile chłopaka – zapomnij o plamach!] Wszystko ją od tego uścisku bolało i wręcz miała wrażenie, że za chwilę chłopak połamie jej kości. Zaciskała zęby, usiłowała się wyrwać, oswobodzić lecz bez skutku. [Niestety, zaciskanie zębów nie pomagało.] Łzy bezsilności strużkami [Stróżka krwi właśnie straciła pracę.] płynęły po jej bladych policzkach. Krukon nie wydawał się być tym przejęty choć w najmniejszym stopniu. Niemal dusząc dziewczynę ciągnął ją w stronę jeziorka. [Tekken 17: Krwiożerczy Krukon Kontratakuje.] Nad samym brzegiem jak na ironię pięknie lśniącej wody rzucił Hermioną o ziemię. [Fatality!] Dziewczyna spojrzała mu głęboko w oczy poszukując jakiejkolwiek wskazówki, odpowiedzi. [Jednak do tego zadania na końcu nie było ani wskazówek, ani odpowiedzi.] Zobaczyła czysty obłęd. Takiego spojrzenia nigdy nie widziała u nikogo, nawet u Malfoya. Przekora kazała jej mimo wszystko walczyć, [Ją tu gwałcą, smagają batogiem, śmiercią grożą, a ona z przekory będzie się opierała.] jeśli nie pięściami to chociaż słowami. [Dzielna Hermiona pomimo krukonizacji nie dała pluć sobie w twarz i walczyła słowami o zachowanie kości twarzy.]

- Czego chcesz obłąkańcu? Nudzi ci się? Idź lepiej porysować baloniki. [Balonika nie da się porysować; raz próbowałem igłą i jak mi nie rypnął w twarz, to aż podskoczyłem.] - wysyczała przez zaciśnięte zeby.
- Ani trochę mi się nie nudzi, co więcej bawię się świetnie. [Obłąkańcy tak mają – używają literackiego języka, bo więcej czytają, niż rozmawiają z ludźmi. Socjopatia właśnie to robi z ludźmi.] – odpowiedział głosem dziwnie podnieconym. Wyraz jego twarzy był niepokojący, bardzo niepokojący. Hermionie zdawało się, że postradał rozum. [„Ratunku! Wyraz jego twarzy postradał rozum, zabierzcie mnie stąd!”] - Pansy powiedziała, że mogę zrobić z tobą, co tylko zechcę byle byś się później znalazła na dnie jeziora.

Chłopak spojrzał na nią i próbował znaleźć w jej oczach strach, bezsilność, nienawiść, cokolwiek, co by utwierdziło go w jego przewadze nad nią. Nie ujrzał niczego. Dziewczyna nauczyła się skutecznie maskować uczucia. [Maskowanie uczuć – 5 lv.]

- Ojej, nie wiedziałam, że od tej pory faceci słuchają się tej bezmózgiej lalki. Myślałam, że …
Hermiona dostała w twarz. Nie chwyciła się za policzek, nie jęknęła, nie uroniła jednej łzy, nawet nie odwróciła wzroku jak tego podświadomie oczekiwał krukon. [W ogóle można powiedzieć, że to ona trzepnęła go w rękę twarzą.] To go zaniepokoiło, przykrył jednak swoje obawy [Kordłą.] pogardliwym uśmiechem nie chcąc dać poznać po sobie, co naprawdę pomyślał. Przecież ona była tylko dziewczyną a na dodatek nie miała różdżki. Cóż mogła by mu zrobić?

- Brak argumentacji u większości półgłówków wywołuje niepohamowaną agresję. – rzuciła Hermiona tonem pewnym siebie i lekko aroganckim. [Ależ świetny z niej psycholog! Powinni ją przyjąć do „Trudnych spraw”.] – Tego ci Pansy nie powiedziała? No tak, w końcu jesteś tylko jej zabawką… po cóż miała by cię czegoś uczyć?
- Ty głupia szlamo, nic nie rozumiesz! Ona jest moja! Moja, moja i tylko moja! Powiedziała mi to! – zaczął krzyczeć jak obłąkany. Jego głos odbijał się echem od zamku i niesiony po tafli jeziora zanikał w oddali. Hermionie trudno było w to uwierzyć. [Normalne prawa akustyki, głupia gryfonko.] Było oczywiste, że Pansy ma przed oczami tylko jednego – Draco. Jaka szkoda, że on jej NIE kocha… - przeszło jej przez myśl. Uśmiechnęła się pod nosem. [Ja mam jeszcze dodatkowe usta NAD nosem i też się mogę nimi uśmiechnąć.]

- Nie uśmiechaj się durna szlamo! Jak ci powiem co z tobą będzie to z pewnością nie będzie ci do smiechu. [Z pewnością, w rzeczy samej. Jako żywo.] Najpierw cię zgwałcę a potem utopię. [Och, jakież to oryginalne i romantyczne. Pansy będzie zachwycona!] Będziesz robiła za nawóz do rybek. [Nie dostrajajcie monitorów. Tu naprawdę jest napisane “nawóz do rybek”.]

Hermiona zbladła i niespokojnie rozejrzała się wokoło. [Powiedział Hermionie, co zamierza, zatem przestało jej być do śmiechu.] [A mnie po tym nawozie do rybek jest wielce do śmiechu.] Chłopak to dostrzegł i poczuł ogromną satysfakcję i napływ zapału. [Jak czytam ten fanfik, czuję przypływ odpału.] Dziewczyna natychmiast się zreflektowała.
- Rybek się nie nawozi nieuku. [No właśnie tak sobie pomyślałem.] [A mnie się tu cały światopogląd załamał. Całe życie nawoziłem rybki i myślałem, ze je uszczęśliwiam.] – rzuciła po swojemu.
- Cóż, mam nadzieję, że raduje cię perspektywa zdobycia nowej wiedzy jaką jest stracenie dziewictwa. [Stracenie dziewictwa to „wiedza”, tak? Można się tego nauczyć z książki. „Teoria utraty dziewictwa”, już widzę minę wydawcy. I rodziców dorastających teoretycznych dziewic.] Chyba nie przeszkadza ci, że przeleci cię taki nieuk…? – roześmiał się tak, że Hermionę ciarki przeszły po plecach, ale jednocześnie jego słowa tylko ją rozjątrzyły. Prychnęła i przybliżyła się do niego.
- Do twojej zakichanej wiadomości - pchnęła go palcem w pierś [I przebiła na wylot. Palec sprawiedliwości, chciałoby się powiedzieć.] - nie jestem szlamą, ani dziewicą, więc nie masz się z czego cieszyć.
- No proszę, szyto kryta dziwka… [Szy to tyko złuu-dzenie, szy ten Krukon sięęłupił?]- spojrzał na nią i obscenicznie oblizał wargi. [Nie śmiejcie się! Jak ja czasem w autobusie albo tramwaju obliżę wargi, to wszystkie panie powyżej 60 roku życia odwracają wzrok, bo to takie obsceniczne...]

Hermiona trzepnęła go w policzek. [Trzepaczką do dywanów.] Nerwy ostatecznie mu puściły. [Wcześniej, jak miotał nią o ziemię i siekał po twarzy, był spokojny jak mistrz Zen.] Zamachnął się, by ją uderzyć. Zwinna dziewczyna uskoczyła przed tym [Przed samym zamachem, zanim jeszcze Krukon zdążył w ogóle wyprowadzić cios.] i trzema kolejnymi ciosami także, jednak za czwartym dostała prosto w zęby. [Pewnie Krukon tym razem nie tracił czasu na zamachnięcie się, stąd Hermionie nie udało się uchylić.] Krukon już chciał się uderzyć ponownie [Aha - on po prostu cały czas celował w siebie. I to dlatego Hermiona tak zwinnie unikała ciosów.] ale dziewczyna upadła. Kiedy zobaczył leżącą gryfonkę, uśmiechnął się. [Oprócz Hermiony była tam jeszcze jakaś nader zabawna leżąca gryfonka.]

- Teraz jesteś moja, szlamo. [To teraz i Pansy, i Hermiona są jego.] – szepnął i schylił się by jej dotknąć. Zadrżał z podniecenia. Chwycił jej suknię chcąc ją zedrzeć siłą z dziewczyny.

W tym momencie usłyszał lekkie chrząknięcie za swoimi plecami. To Malfoy, który już dobrą chwilę przyglądał się tej scenie podziwiając cięty język Hermiony [Chcąc być uprzejmą wobec Malfoya, Hermiona w trakcie rozmowy cały czas trzymała wystawiony język. Nic dziwnego, że dostała w zęby.] postanowił w końcu poinformować krukona o swojej obecności. Chłopak odwrócił się i podskoczył jak oparzony. Draco stał kilka kroków od niego. Był wyprostowany, nieruchomy, tak przerażająco spokojny, że nawet na obolałej twarzy Hermiony odbił się poważny niepokój. Obydwoje nie wiedzieli po co blondyn tu przyszedł i jakie miał zamiary. [Co za sóspęs! Myślę, że przyszedł zgwałcić Krukona i przerobić go na nawóz do rybek.] Krukon nie widząc lepszego rozwiązania zrobił krok w stronę przybysza chcąc go zaatakować gdy poczuł przeszywający jego wnętrzności ból. . [On tylko czekał na moment, w którym poczuje ból, ażeby zaraz potem zrobić krok w stronę przybysza w celu zaatakowania go.] Nie był w stanie nawet krzyknąć. Zwalił się na ziemię jak kłoda i wił się po niej jak robak. [Kłoda, robak, a potem polimorfował się dalej.] [Aż osiągnął doskonałość – postać nawozu do rybek.] Leżąca kawałek dalej dziewczyna dostrzegła na twarzy Malfoya chłód tak przejmujący, że aż straszny. [Straszliwie oszronione brwi.]

- Przestań – jęknęła. – Draco, przestań!

Chłopak opuścił różdżkę i kopniakiem odsunął leżącego [nawoza – red.] ze swojej drogi. Hermiona wciąż leżała na ziemi, chlipiąc cicho. Draco uklęknął kolo niej i rozłożył ręce. [„Nic nie możemy zrobić. Pacjent umrze na biegunkę.”] Nie zastanawiając się ani chwili Hermi przyczołgała się do niego i wtuliła mu się w ramiona. Przylgnęła do niego całym ciałem chcąc schować się przed światem. Łkała cicho.
Pomyślała o jego oczach, o tym jak Draco patrzył na tamtego, kiedy częstował go jednym z zaklęć niewybaczalnych. [Here, have an Unforgivable Curse. It’s good for your brain.] [It’s good for your luck, too!*] To ją przerażało… Nagle przypomniała sobie, ze przecież była obrażona na Malfoya i odtrąciła go. Otarła łzy rękoma [Zazwyczaj robiła to nogami, ale akurat miała je zajęte drapaniem się za uszami.] i spojrzała na niego twardo.

- Och, Malfoy… [„Och, Karol 5: Och, Malfoj”] Nie pobrudziłeś się czasem? Nie wstyd ci dotykać takiej szlamy? Lepiej idź się umyć, zanim ktoś cię zobaczy. [Oho – tym razem to Hermiona każe Malfoyowi się umyć. No to mamy remis.] Milczał. – A może i tym razem się z kimś o coś założyłeś? Może to ty go na mnie nasłałeś, żeby potem móc mnie bohatersko wybawić i znów mnie oszukać?
Malfoy przyciągnął ją do siebie. [Wpadła w jego pole elektromagnetyczne.] Zaczęła się wyrywać. On złożył na jej ustach delikatny pocałunek. [A wymaga to wiele cierpliwości i refleksu, żeby złożyć delikatny pocałunek na ustach wyrywającej się osoby.] [Pole elektromagnetycznie na pewno jakoś pomagało.]
- Głupia jesteś. – szepnął, w jego głosie nie było jednak ani cienia pogardy, ani odrobiny wyższości. [To było zwykłe stwierdzenie faktu poparte wielokrotnym badaniem ilorazu inteligencji.]

Puścił ją. Nie odeszła. [Przekór Gryfonki wyłazi na każdym kroku.] Spojrzała na niego dziwnym, pytającym wzrokiem.
- Ale to, co mówiłeś Pansy…
- Kłamałem. Gdyby się dowiedziała… Zrobiła by wszystko. To co dziś i jeszcze wiele, wiele gorsze rzeczy. Kłamałem żeby cię chronić.
- Ale…? – próbowała zaprzeczać, ale on uciszył ją delikatnie przykładając jej palec do warg.
- Cśśśś. Już nie ważne. – uspokoił ją.
- Draco… - spojrzała mu prosto w oczy - … naprawdę?
- Naprawdę. Nie płacz już. To takie głupie.
Przytulił ją. Zaczął padać deszcz, oni jednak nie przejęli się tym. Byli razem i to się liczyło… [A metodom numerycznym liczenie dużo czasu zajmuje.] [Dlatego będą to liczyły aż do następnego odcinka, na który zaprasza duet Skwarstein & Matejköwski.]


*Nawiązanie do pewnego słynnego filmiku.

1 komentarz: