czwartek, 30 czerwca 2011

Uciekająca panna Granger

Kolejny rozdział fanfika, gdyż nie mam lepszych pomysłów na notkę, gdyż jestem w stresie, gdyż mam problem z indeksem, gdyż jestem nieogarnięty. Rim miał rację, jak mówił, że jeśli mnie wywalą, to przez moje nieogarnięcie. Trzymajcie kciuki, żeby mi się w ogóle udało zaliczyć rok: nie mam w indeksie jednego wpisu (prowadzący na urlopie, dyrektor zakładu na urlopie) i nie zdołałem wziąć go dzisiaj, bo kolejka do dyrektor Foltyńskiej była tak długa, że nie załapałem się. Wziąłem więc wydruk z USOS-a potwierdzający, że zaliczyłem przedmiot, na odwrocie napisałem parę słów i wsadziłem go do indeksu, po czym oddałem to wszystko do zdania. Teraz wóz albo przewóz. No, to jedziemy. Tym razem komentarze są wszystkie moje z wyjątkiem jednego, który Lena (to ta sama, co Lena M. - w razie czego) podpowiedziała mi na gadzie.

Oryginał opowiadania.

---
Hermione & Draco story
czapter sewen


Draco zadowolony z siebie siedzial na kanapie w PW [Guzik prawda, byłem w kilku budynkach Politechniki i tam nie ma żadnych kanap.] slizgonow. [Jewgienij Slizgonow – radziecki wynalazca łyżew.] Stado rozchichotanych dziewczyn stalo w kacie pokoju i wskazywalo go palcem. [Jednym, wspólnym dla całego stada palcem. Należącym do samicy alfa.]
Spojrzal na nie. Wybuchly niepochamowanym smiechem. [Niepochamowanym to znaczy bardzo kulturalnym.]
- Pierwszoroczniaki... -westchnal i poprawil swoja pozycje na kanapie. [Osoby poniżej 18 lat proszone są o opuszczenie tego zdania.] Nagle jego blogi spokoj przerwaly jakies krzyki. Podbiegl do niego 2-go klasista. [Klasista dwa-go.]
- Draco, Draco! Tam, stoja...Dra sie [Dra się nie zaczepia, jak się chce wpis, tylko przychodzi na dyżur.] na wszystkich i mowia, ze musza z toba pogadac.
- Kto? Gdzie niby?
- Jakis rudy i Potter! Przed wejsciem!
Draco wstal i powlokl sie na korytarz. Kiedy tylko wystawil glowe [Z włazu od czołgu], Potter zlapal go za kolnierz.
- Malfoy, draniu! Gdzie Hermiona?!
- CO?! Czego chcesz, bliznowaty?!
- Nie udawaj, ze nie wiesz!
Potter wcisnal mu jakis zwitek paperu. Malfoy sporzal sie na niego i przeczytal. [Czytał z Pottera jak z otwartej książki. Pardą – czytał SIĘ.] Wybaluszyl oczy.
- Hehe...Kujonka postanowila was zostawic? Och...Szkoda!
- Nie ryj sie! To twoja wina!
- CO, wieprzlej?! Chyba ci odbilo!
- Nie, Malfoy! Ona zmarniala przez ciebie! [Zmarniała, uschła, zwiędła jak bez wody kwiecie!] To przez to, ze ja tak bezczelnie straszyles! A teraz radze ci pomoz nam jej szukac, bo powiem McGonagal!
- Co niby powiesz?!
- Wszystko, co powiedziala mi Hermiona! Na przyklad to, ze ja straszyles! Ze ja pocalowales, chociaz nie chciala! -Malfoy zbladl. [Kurczę, kurczę, co mam robić, powiedzą pani, że ją pocałowałem!]
- Dobrze, Potter. Pomoge wam, ale nikomu nie mowcie. Nie powiedziala, gdzie ucieka? [Jasne, że powiedziała – uciekając, odwróciła się i krzyknęła współrzędne geograficzne.]
- Nie. Tylko to...-wskazal na swistek papieru. Draco pomyslal nad nim i nagle zarowka zapalila sie w jego pieknej blond glowce. [Jego piękna blond główka amplifikowała światło żarówki. Taka była piękna.]
- Zakazany Las.
- CO?! -krzykneli Ron i Harry.
- Glusi jestescie?! Ona poszla do Zakazanego Lasu! Natura! Chodzi o drzewa, rosliny! Zakazany Las! Jesli chcecie ja odzyskac nie stocie tak tylko sie rozcie! [Dobra, to nie stomy tylko się różamy. Szukanie Hermiony to nie łoże usłane różamy.] Sam nie bede szukal szlamy!
Wszyscy trzej pobiegli. Harry i Ron poszli jej szukac razem. Malfoy osobno. Nie mogl uwierzyc, ze to robi. Jednak...Jesli cos sie jej stanie, Potter powie McGonagal i bedzie, ze to on. Ze to przez niego...
Rozgladal sie na boki. [Dziwne, bo jak ja się rozglądam, to tylko i wyłącznie do przodu, ewentualnie w dół.] Drzewa otulone biala jak mleko mgla wygladaly jak potwory szukajace krwi. Odszasnal sie. [Że CO zrobił?] Juz dawno zgubil droge spowrotem, ale wedzial,ze przywola swoja miotle i wroci. Martwil sie raczej tym, co moga mu zrobic zwierzeta tu zyjace. [Mogą go złapać i zgwałcić na kamieniu.] Uslyszal jakies charczenie. Spojrzal sie do tylu. Zobaczyl jakies obrzydliwe stworzenie. Podobne do niedzwiedzia i wilka zarazem. [Chyba istnieją rzeczy bardziej obrzydliwe niż wilki czy niedźwiedzie.] Skoczylo na niego. Zaczela sie walka. Miedzy nim i miedzy zwierzakiem. [Był on, zwierzak, a pośrodku jakaś walka.] Na szczescie dla Dracona, wygral. [Mistrzowski opis. “Zaczęła się walka. Skończyła się walka”. Równie ekscytujące jak tryb automatycznej walki w Heroes III.] No, chociaz latwo nie bylo. [Tak, bo chyba w trakcie starcia zgubił się między nim i między zwierzakiem. Tam taka walka była.] Ponownie ruszyl w poszukiwaniu tej wrednej szlamy.
- Policze sie z nia za to wszystko, co musze znosic. [Tak, to logiczne – idzie jej szukać po to, żeby jej się nic nie stało, bo Potter powie pani, ale jednocześnie zamierza jej coś zrobić.]

Hermiona biegla przed siebie .Łzy bolu i rozpaczy laly sie po je policzkach. [Ból i rozpacz laly to dla nas, praskych chłopaków, nie do zniesienia.] Czemu uciekla? Bo nie miala juz na nic sily. Ani na zycie ani ani na bol. [Na życie Ani nie miała siły, na ból też nie.] Postanowila sie oderwac od rzeczywistosci. Dlatego biegla teraz mala drozka w zakazanym Lesie [Dawno, dawno temu, mała drozka biegła w Zakazanym Lesie.] i nie myslala, ze przyjaciele sprobuja jej szukac [“Tak, właściwie to chrzanić Hermionę. W końcu wybiegnie gdzieś z drugiej strony tego cholernego lasu. Nalej mi jeszcze ognistej.”] narażając się na niebezpieczenstwo. Tymbardziej jej wrog. [Tymbardziej twój wróg! Liga broni, Liga radzi, Liga nigdy cię nie zdradzi!] Zdyszala sie i przystanela. Uslyszala jakies glosy. [No to się oderwała od rzeczywistości.] Ruszyla w ich strone...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz