wtorek, 3 kwietnia 2012

Pojawiam się i znikam - i znikam - i znikam...

Ci, którzy wytrwali z historią Hermiony i Draco aż do tej pory, wiedzą, że był już punkt kulminacyjny, a teraz, jak w każdym porządnym harlekinie, następuje niespodziewany zwrot akcji. O trzysta sześćdziesiąt stopni, chciałoby się dodać.

Dzisiejszy odcinek sponsoruje firma Rapexx - szybkie i solidne obściskiwanie pośladków na życzenie. Dojazd do klienta. Tanio - dyskretnie - skutecznie. Znikamy natychmiast po zrealizowaniu zlecenia i nigdy nie wracamy. Nasze motto - "Obłapywacz ex machina"!

Oryginał. Komentarze moje są na niebiesko, Kuby - na zielono, a te fioletowe są autorstwa przyjaciółki Kuby - Sylwii, która okazała się mieć naturalny talent do nabijania się z kiepskich fanfików i dostarczyła nam tym wiele radości. A więc konsumpcję radości czas zacząć.

Tekst bez komentarzy:
Kiedy doszli do WS znowu przyjęli znane wszystkim postawy.
- Granger, nie brudź mi powietrza!
- Spadaj Malfoy! –Weszli do Sali patrząc na siebie znacząco.
Nikt tego nie zauważył. Wszyscy myśleli, że jest tak jak zawsze. Hermiona usiadła między Harrym i Ronem. Zaczęła jeść Tosta.
- Wszystko ok., Hermi? Nie było cię wczoraj w dormitorium.
- Tak, Ginny. Nocowałam u znajomej krukonki.
- Helmi? Dlaceglo tłen głupi sligłon się na ciebie patrzły?
- Nie mów z pełna buzią, Ron. Jaki ślizgon?
- Ron mówi o Malfoyu, Hermi. –dziewczyna spojrzała na zielonookiego.
- On? Patrzy się? – Hermiona zerknęła na stół ślizgonów. Draco się patrzył. Zarumieniła się, a on widząc to wskazał głową wyjście. Mrugnęła znacząco na znak zgody.
- Hermiona, co ty robisz? Rumienisz się? Gadasz z Malfoyem?
- Nie, no, co ty!! Ja rozmawiam na migi z takim jednym krukonem…Eee…muszę lecieć.
Wstała i wyszła z WS.
- A jej co jest?
- Nie wiem, Ron. Nie wiem.- Hermiona wyszła przez drzwi i rozejrzała się w koło. Nie mogła znaleźć Draco.
- Wystawił mnie-szepnęła i w tej chwili ktoś złapał ją za rękę i pociągnął do siebie. Po chwili złączyła się z tym kimś w pocałunku. Jego ręka powędrowała w miejsce gdzie plecy kończą swą szlachetna nazwę. Jednak coś jej nie pasowało. Po chwili zobaczyła, że to nie Malfoy ją obejmuję. Zaczęła się szarpać. Nic to nie dało. Po chwili usłyszała głos Malfoya.
- To ja ci coś wyznaję a ty tak mnie traktujesz? Nie widziałem, że szlamy są takie puszczalskie, Granger! –odbiegł. Gryfonce pękło serce. Upadła na ziemię i podkuliła nogi. Nieznajomy odszedł. Poczuła się opuszczona. Siedziała tak z dobrą godzinę i płakała w końcu poszła na lekcje.
„Co ja narobiłem? Skąd niby miałem wiedzieć, że ona chce się całować? Może nie chciała? Nie ważne, tak to by nie oddawała pocałunków. Wredna, Granger!” Draco szedł do swojego dormitorium. Był wkurzony. Do wieczora nie odezwał się do gryfonki.
Wieczorem Hermiona cała zapłakana poszła na błonia. Niestety…spotkała tam kogoś. Owy nieznajomy złapał ją za rękę i pociągnął do drzewa. Znowu zaczęła się szarpać. Potem zaczęła krzyczeć ale ten chłopak ją uciszył. Całował ją namiętnie i trzymał za pośladki. Łzy zaczęły napływać jej do oczu kiedy on zaczął rozpinać jej bluzkę. Potoczyły się po jej policzkach. Po chwili usłyszała kroki.
Harry doskoczył do niej i odepchnął chłopaka. Potem wziął ją na ręce i zaniósł do PW wysłuchując jej żali. Pocieszył ją i dodał otuchy i poradził iść spać.
Rano Draco nie mógł wytrzymać. Nie wierzył, że to jego wina! Przez niego Hermionę prawie zgwałcili! Skąd to wiedział? Od Zabiniego. On dowiedział się od kumpli. Draco był wściekły. Po śniadaniu zaczął szukać Hermiony. Do lekcji nie udało mu się. Na eliksirach przesłał jej liścik, ale go nie czytała i spaliła. Potem nie mógł jej znaleźć, bo Harry i Ron zabrali ja gdzie ś. Pewnie do Hagrida. Szukał jej wszędzie. Wreszcie znalazł. W bibliotece. Potem poszedł za nią pod jej ulubione drzewo i stanął za nią.
- Czemu za mną idziesz, Malfoy? Nie żal ci czasu dla szlamy?
- Wiedziałaś? Nie uważam cię za szlamę!
- Oczywiście! –Hermiona wstała i ruszyła w stronę Hogwartu. On pobiegł z nią. Przyspieszyła.
- Daj mi spokój!
- Nie.
- Daj mi spokój!
- Nie ma mowy!
- Malfoy! –po policzku dziewczyny stoczyła się łza.
- Nie chcę, żebyś mnie znowu ranił. Odejdź…

Wchodzimy za trzy... dwa... jeden...

--- Hermione & Draco story ---
czapter ejtin


Kiedy doszli do WS znowu przyjęli znane wszystkim postawy. [Ich układ choreograficzny święcił tryumfy w całym Zjednoczonym Królestwie.]
- Granger, nie brudź mi powietrza!
- Spadaj Malfoy! –Weszli do Sali patrząc na siebie znacząco.
Nikt tego nie zauważył. Wszyscy myśleli, że jest tak jak zawsze. Hermiona usiadła między Harrym i Ronem. Zaczęła jeść Tosta. [Tostu nie był z tego zadowolony.][Myślałem, że to taki jeden ogromny Tost, którym dzielił się cały Hogwart.] [Uważam, że był to Szanowny Tost ze starożytnego klanu McTostów.]
- Wszystko ok., Hermi? Nie było cię wczoraj w dormitorium.
- Tak, Ginny. Nocowałam u znajomej krukonki.
- Helmi? Dlaceglo tłen głupi sligłon się na ciebie patrzły? [Może to raczej wewnętrzny żart filologiczny, ale bawi mnie, jak Ron z pełnymi ustami wtrąca akurat głoski najtrudniejsze do wymówienia w ten sposób.] [Wniosek jest taki, że wsadzanie sobie do gęby kilkunastu piłeczek pingpongowych i transkrybowanie tego, co się słyszy, NIE daje efektu mówienia z pełnymi ustami.]
- Nie mów z pełna buzią, Ron. Jaki ślizgon?
- Ron mówi o Malfoyu, Hermi. –dziewczyna spojrzała na zielonookiego.
- On? Patrzy się? – Hermiona zerknęła na stół ślizgonów. Draco się patrzył. [I zaprawdę powiadam wam, patrzył się.] Zarumieniła się, a on widząc to wskazał głową wyjście. Mrugnęła znacząco na znak zgody.
- Hermiona, co ty robisz? Rumienisz się? Gadasz z Malfoyem? [Tak, alfabetem Morse’a. Migam rumieńcami na twarzy.]
- Nie, no, co ty!! Ja rozmawiam na migi z takim jednym krukonem…Eee…muszę lecieć. [Rozmawiała na migi twarzą. Układała uszy w znaki.]
Wstała i wyszła z WS.
- A jej co jest?
- Nie wiem, Ron. Nie wiem.- Hermiona wyszła przez drzwi i rozejrzała się w koło. Nie mogła znaleźć Draco.
- Wystawił mnie-szepnęła i w tej chwili ktoś złapał ją za rękę i pociągnął do siebie. [Obłapywacz ex machina!] Po chwili złączyła się z tym kimś w pocałunku. Jego ręka powędrowała w miejsce gdzie plecy kończą swą szlachetna nazwę. [Mam nadzieję, że to nie jego plecy tam „kończyły swą szlachetną nazwę”.] Jednak coś jej nie pasowało. Po chwili zobaczyła, że to nie Malfoy ją obejmuję. [O ile ten losowo wygenerowany zboczeniec nie całował się z jej potylicą, to trudno było nie zorientować się od razu. Już od paru rozdziałów podejrzewałem, że Hermiona jest trochę ślepawa.] Zaczęła się szarpać. Nic to nie dało. Po chwili usłyszała głos Malfoya.
- To ja ci coś wyznaję a ty tak mnie traktujesz? Nie widziałem, że szlamy są takie puszczalskie, Granger! –odbiegł. Gryfonce pękło serce. Upadła na ziemię i podkuliła nogi. [Typowe objawy eksplozji serca.] Nieznajomy odszedł. Poczuła się opuszczona. [„Nawet zboczeniec sobie ode mnie poszedł. :( ”] Siedziała tak z dobrą godzinę i płakała w końcu poszła na lekcje. [Tak po dłuższym namyśle i w sumie z braku lepszego zajęcia.]
„Co ja narobiłem? Skąd niby miałem wiedzieć, że ona chce się całować? Może nie chciała? Nie ważne, tak to by nie oddawała pocałunków. Wredna, Granger!” Draco szedł do swojego dormitorium. Był wkurzony. Do wieczora nie odezwał się do gryfonki. [„Tak! Pójdę do swojego prywatnego dormitorium i na złość nie będę się odzywał do gryfonki, której tam nawet nie ma! Oto mój podły plan!”]
Wieczorem Hermiona cała zapłakana poszła na błonia. Niestety…spotkała tam kogoś. Owy nieznajomy złapał ją za rękę i pociągnął do drzewa. [Drzewo jest fabularnie istotne.] Znowu zaczęła się szarpać. Potem zaczęła krzyczeć ale ten chłopak ją uciszył. Całował ją namiętnie i trzymał za pośladki. Łzy zaczęły napływać jej do oczu kiedy on zaczął rozpinać jej bluzkę. [Czym – kolanami? Ustami ją całował, a ręce trzymał na jej pośladkach. Czteroręki bandyta, czy co?] Potoczyły się po jej policzkach. Po chwili usłyszała kroki.
Harry doskoczył do niej i odepchnął chłopaka. Potem wziął ją na ręce i zaniósł do PW [Harry ma najwyraźniej obsesję na punkcie tachania Hermiony jak walizki po całym Hogwarcie.] wysłuchując jej żali. [Jego wysiłek przy takim wyrafinowanym multitaskingu był tak tytaniczny, że aż wart odnotowania.] Pocieszył ją i dodał otuchy i poradził iść spać.
Rano Draco nie mógł wytrzymać. [„Niech wreszcie zwolnią tę łazienkę!”.] Nie wierzył, że to jego wina! Przez niego Hermionę prawie zgwałcili! Skąd to wiedział? Od Zabiniego. On dowiedział się od kumpli. [Kumpli Gryfonów, zapewne, bo tylko oni widzieli zajście. Ciekawe, czy to Harry taki gadatliwy. Sądzę, że tak naprawdę kumple Zabiniego to ninja.] Draco był wściekły. Po śniadaniu zaczął szukać Hermiony. Do lekcji nie udało mu się. [Nie udało mu się jej nawet szukać. O znalezieniu to mógł sobie pomarzyć.] Na eliksirach przesłał jej liścik, ale go nie czytała i spaliła. Potem nie mógł jej znaleźć, bo Harry i Ron zabrali ja gdzie ś. Pewnie do Hagrida. Szukał jej wszędzie. Wreszcie znalazł. W bibliotece. [Stanowczo uważam, że taki suspęs wymaga. Więcej kropek.] Potem poszedł za nią pod jej ulubione drzewo [Drzewo robi się coraz bardziej fabularnie istotne.] i stanął za nią.
- Czemu za mną idziesz, Malfoy? Nie żal ci czasu dla szlamy?
- Wiedziałaś? Nie uważam cię za szlamę!
- Oczywiście! –Hermiona wstała i ruszyła w stronę Hogwartu. [Z kopyta, aż podniosły się tumany kurzu.] On pobiegł z nią. Przyspieszyła. [Wrrrrum brrrrum *więcej tumanów kurzu*]
- Daj mi spokój!
- Nie.
- Daj mi spokój!
- Nie ma mowy! [Dawaj, powtórzymy „- Daj mi spokój - Nie!” jeszcze raz. Będzie bardziej prawdopodobne psychologicznie.]
- Malfoy! –po policzku dziewczyny stoczyła się łza.
- Nie chcę, żebyś mnie znowu ranił. Odejdź…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz