czwartek, 29 grudnia 2011

Uszatki dopamina autyzm

Niezastąpiona Lena zagłębiła się w czeluści internetów i, szukając tam, gdzie inni nie śmieliby nawet zajrzeć, znalazła kolejny okropny fanfik do nabijania się. Ponieważ dobrze idzie nam motyw Harry'ego Pottera, to opowiadanie także osadzone jest w tym świecie - tym razem akcja (no, bez przesady...) dzieje się Hogwarcie za czasów rodziców Harry'ego i nazywa się - nie zgadlibyście! - Lily & James. Ładnie współgra z Hermiona & Draco.

Oryginał. Trzeba przyznać, że strona wcale nie jest brzydko zrobiona, prawda? (Nie licząc tego obrazka z tymi dzieciakami, który przyprawia mnie o dreszcze, bo ona wygląda jak Pokemon, a on wtranżala różę). Szkoda, że za ciekawą formą idzie taka nudna treść. No, ale już ja (niebieski), Lena (różowy, a jakżeby inaczej) i Kuba (zielony) postaraliśmy się, żeby nie było tak nudno.


--- Lily & James ---
czapter eins


Lily Evans stała w lesie na dużej polance. Na trawie rosły kwiaty[Kwiaty rosły na powierzchni trawy.] i skakały zające. [Zaś zające, nartniki trawowe, skakały po jej powierzchni.] Czuć było zapach wszystkich roślin znajdujących się niedaleko dziewczyny. Do Lily podbiegł malutki uszatek (chodzi o zajączka dop. aut.)[Uszatek zawsze był dla mnie misiem, nawet dopamina i autyzm nie zmienią mojego zdania.]. Nakarmiła go kawałkiem trawy. [To musiał być albo bardzo mały uszatek, albo bardzo duży kawałek trawy.] [Źdźblisko jak słonisko.] Podeszła do jabłoni i zerwała czerwone jabłko. [Podeszła do kiełbasy i ukroiła kiełbasę.] Było słodkie i soczyste. Lily odwróciła się. Stał tam [Gdzie?] [Na jabłku. Cud ekwilibrystyczny.] przystojny chłopak. Miał ciemne włosy i orzechowe oczy. Podszedł do niej i… [Zaciskamy szczęki ze strachu!]
-Dziwolągu wstawaj!!!- Krzyk obudził dziewczynę ze snu.- Śpiochu!
-Petunia spadaj. [Petunia Spadaj, nazwiska piszemy przecież wielką literą.] Miałam taki piękny sen. Ty wszystko psujesz. –Powiedział Lily [Nieoczekiwana zmiana płci.]- Która godzina?
-Bura- odpowiedziała, Petunia.[Lubimy, przecinki.]
Lily zerknęła na zegarek.
-Jest 7:00! [Przez zero się nie dzieli!] [Dokładnie tak powiedziała, "siódma zero zero".] Po co mnie budzisz, moja „kochana” siostrzyczko? –Wrzasnęła dziewczyna- [Wrzasnęła ironicznie.] [Bezczelnie akcentując cudzysłowy.] Powiedz, co chcesz i zmiataj z stąd. [Stędy, właściwie stendy, to takie sprężynki wsadzane do naczyń krwionośnych. Zmiataj z tych stąd, parszywa miażdżyco!]
-Uspokój się, dziwolągu! Nudziło mi się, to cię obudziłam! – wrzasnęła Petunia.
-I pomyśleć, że to ja jestem młodsza…- mruknęła Lily.
-Słyszałam. Chodź na dół i zrób śniadanie rodzicom.- powiedziała siostra Lily- Mnie się nie chce, a są urodziny mamy. [“Mamo, wszystkiego naj... Albo tam... Mnie się nie chce.”]
-Ja nie jestem żadną gosposią!- wrzasnęła ruda dziewczyna- Czemu ja mam robić śniadanie, a ty będziesz odpoczywać. Nie dość, że obudziłaś mnie ze snu o 7 rano, to jeszcze przekładasz swoje obowiązki na mnie? Umówiłyśmy się, że ty gotujesz na urodziny mamy, a ja na taty.
-To było dawno! Teraz się zamieniamy. Ja na taty, a ty mamy. [Tymamy, tymamy. Tymać, jak to łatwo powiedzieć.] W lato nie mam zamiaru gotować! Taty urodziny są w połowie roku szkolnego, i wypadają w środę. W środku tygodnia! Teraz nie będę się męczyć. – Wrzeszczała Petunia [Ale wrzeszczała po cichu. Z kropkami na końcu zdań. Z taktem i bątonem wrzeszczała.]
-Cicho, bo rodziców obudzisz i nasza niespodzianka się nie uda. No dobra będę dziś gotować ale ty MUSISZ na urodziny taty. Zgadzasz się?- spytała Lily
-No dobra. –niechętnie odpowiedziała jej siostra- No idź robić to śniadanie , bo za godzinę mama się budzi.
Lily miała na sobie niebieską piżamę w zielone słońca. Założyła zielone kapcie z wyszytymi kwiatkami i ciemno zielony szlafrok. [Na śniadanie były grzybki chyba. Poza tym nie ma to jak opis postaci we właściwym miejscu tekstu. Retardacja to się chyba nazywało. Retardacja autora.]
W pokoju dziewczyny na podłodze leżało stado porozwalanych pluszaków. [“A teraz, drogie dzieci, pourywamy stadu misiów główki...”] Lily rzucała nimi w Petunię za każdym razem, gdy ta budziła ją przed dziesiąta (musicie wiedzieć, że Lilka kocha spać :D).[Masz rację. Musimy.] Zawsze kładła sobie, pod poduszkę, pluszaki, żeby miała je pod ręka. [Całe stado kładła pod poduszkę i spała pionowo.] [Wielokrotne przecinki strike back!] Niestety tym razem nie rzuciła w siostrę, bo nie miała czym. Okazało się, że wczoraj wszystkie „zużyła” na Petunię. [Wczoraj zużyła wszystkie czymy.]
W pokoju Lily były trzy półki, łóżko, szafa, dwie szafki i biurko. [Oraz jeden sufit i cztery ściany, w tym a) jedna ściana zawierająca drzwi, b) jedna ściana zawierająca okno, c) dwie ściany niczym niewyróżniające się.] Na biurku leżały byle jak walnięte mugolskie podręczniki do 3 klasy. [Szkoła dla wariatów, to i podręczniki walnięte.] [A i to niestarannie.]
Siostra Lily, petunia była o 2 lata od niej starsza. Była starsza [Dobrze, że autorka przypomniała, bo zdążyłem już zapomnieć.], ale często zachowywała się jakby to ona była młodsza. Petunia kochała jeść. [Racja, boć im człowiek młodszy, tym bardziej kocha jeść. Przedszkolaki nie mogą wręcz przestać wsuwać szpinaku.] [Jedna kocha spać, druga kocha jeść. Jakie to logiczne.] Chuda nie była w ogóle. Wręcz przeciwnie, była gruba [Kurczę, faktycznie, gruba to przeciwieństwo chudej, gdyby mi nie przypomniano, nie skojarzyłbym takiego subtelnego niedopowiedzenia.] miała brązowe, krótkie włosy brązowozielone oczy. [Niech mi paznokcie rwą, ale co właściwie było jakiego koloru, i czy to włosy, czy oczy były krótkie, nie wiem.] [Przecinki usiadły na brzegu rzeki i zapłakały] Mama Lily była szczupłą kobietą o długich, ciemnoblond włosach.
[Już za dwa tygodnie, w następnym odcinku, dowiecie się, jakie oczy miała mama Lily! Zostańcie z nami!] [Ten odcinek sponsorowała godzina 7:00 i literki Z, S, T, Ą, D.]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz