Kurtyna.
Tekst bez poprawek:
Hermione & Draco story
--- czapter tu-ęd-tłęty ---
Malfoy siedział na kanapie w PW ślizgonów i rozmyślał. „Jak to możliwe, że ta Gryfonka tak zawróciła mi w głowie? Przecież ja jestem Draco Malfoy! [I AM BEOWULF!!!] A właściwie, chrzanię to…Co z tego, ze jestem Malfoy? Chyba mam prawo do uczuć?”
- Draco! Dracusiu, kochanie! –Malfoy wzdrygnął się słysząc piszcząca Pansy. [To był strasznie skomplikowany pisk.]
- Nie nazywaj mnie tak!
- Ale Dracusiu…Po, co ci ta szlama, kiedy masz mnie?
- Chyba ci odbiło kretynko!
- Co niby? [Zabawne, teraz to tęsknię za tym przecinkiem, który zawsze tu był.]
- Ze kocham tą kretynkę! Tą głupią szlamę! [Zaraz, to Pansy jest kretynką, której Malfoy nie kocha, która jest też szlamą?]
- Ale przecież…
- Jaka ty jesteś nie kumata! Ja udawałem! Nie kocham jej. Jest głupia i w dodatku brzydka. [Niepodważalny argument.] Wszyscy dali się nabrać a ja tylko udaję, w rzeczywistości założyłem się z Zabini! [No i Zabini przegrała zakład.]
- Tak? –Pisnęła ślizgonka. [Pansy zdaje się porozumiewać tylko piszczeniem, przy pomocy tzw. alfabetu Mopse’a.]
- Tak!
- To jej to powiedz! – Draco zerknął w stronę drzwi. Zobaczył zapłakaną gryfonkę wierzącą go ostrym wzrokiem. [Gryfonka go widziała, zatem można było uwierzyć w Malfoya. Zapewne gdyby Malfoy przewrócił się na pustyni, nie wydałby dźwięku.] Przypatrywała mu się już od dłuższego czasu. Słyszała całą rozmowę. Jakaś ślizgonka ją tu wpuściła. [„Dzień dobry, jestem z Gryffindoru, czy mogę wejść do pokoju Slytherinu i podsłuchać rozmowę Malfoya?”. „Tak, oczywiście. Może zrobię kawy?”.]
- Jak mogłeś? –syknęła.
- Hermiono, to nie tak...
Gryfonka wybiegła z PW ślizgonów i ruszyła przed siebie. Nie wiedziała, gdzie tak pędzi. [Wrrrum brrrum] Po prostu biegła korytarzem nie patrząc się przed siebie. W pewnym momencie z impentem na kogoś wpadła. [Co za impentynencja z jej strony!]
- Ron…-szepnęła cicho i zapominając o złości na przyjaciela wtuliła się w ciepłe ciało chłopaka [Impent był za duży. Ron zginął na miejscu.] płacząc. Ron nie spodziewał się czegoś takiego. [Mało kto spodziewa się, że zostanie z impentem staranowany przez gryfonkę i zginie w wypadku.] Cieszył się jednak, że Hermiona nie jest zła na niego. Ale martwił się. Przecież ktoś coś jej zrobił. Pogładził gryfonkę po włosach i pomógł jej wstać. [Pociągnął ją za włosy i postawił na nogach.] Zaprowadził ją do PW [„Potem pojedzie pani piętnastką i wysiądzie przy Placu Politechniki. A do MEiL-u to przystanek dalej.”] i dopiero wtedy odezwał się.
- Przepraszam, Hermi…-zerknęła na niego i blado się uśmiechnęła. Kropelki rozpaczy nadal spływały po jej policzkach. [Rozpacz w płynie. Dozownik kropelkowy gratis, działanie gwarantowane. Wypróbuj też nienawiść w spreju.] Nie miała siły mówić. Od razu powinna wiedzieć, że taki sukinsyn jak Draco nie mógł się zmienić. To było niemożliwe. Przyjaciel podszedł do niej i objął ją czule.
- Herm, Hermi…[Hermio, Hermion, Hermiona. To była łatwa zagadka.] Co się stało?
- N-nic…-wyjąkała Miona, nie chciała mu mówić.
- Proszę, powiedz mi.-spojrzał czule na gryfonkę oczekując odpowiedzi. Nie doczekał się jej. Wiedział, że gdyby się z nią nie pokłócił, [Kłócimy się z odpowiedziami. Ja tak często mam, ale zazwyczaj jednak wychodzi, że gdzieś rypnąłem się w obliczeniach.] powiedziałaby mu. Teraz pewnie bała się, że znowu ją obrazi. Zrozumiał to. Tulił gryfonkę aż w końcu ta zasnęła. [Tak długo ją tulił, że w końcu się udusiła i zasnęła na dobre.] Przykrył ją swoją bluzą i wszedł do swojego dormitorium.
Około drugiej w nocy do PW wszedł Harry. Był niewyspany. [Pomimo niewyspania musiał wstać o drugiej w nocy.] Miał dość kłótni przyjaciół. Tęsknił za Hermi. Teraz rzadko z nimi przebywała. Zerknął na fotel i ujrzał tam gryfonkę. Serce mu szybciej zabiło, kiedy spojrzał na tą niewinną twarzyczkę. [Czy ja już kiedyś mówiłem, że tak właśnie zaczynają wszyscy liczący się w świecie gwałciciele?] Od niedawna nie czuł do niej przyjaźni… [Nie, nie, nie, to za dużo zaprzeczeń.] tylko miłość. Kochał każdy jej gest, słowo, każdy włos na jej pięknej głowie. [Tych włosów, które Hermiona zostawiała na szczotce, Harry nienawidził do żywego.] Usiadł obok niej, na kanapie. Patrzył się w iskry szalejące w kominku [Dopadła je choroba wściekłych iskier.] i rozmyślał. Kiedy zrobił się ułożył się wygodniej w fotelu. [Narysujmy drzewko składniowe tego zdania… Error. Incorrect syntax.] Czuł, że przy dziewczynie zaśnie. Pogładził ją po brzoskwiniowym policzku. [I pocałował w morelowe czoło.]
- Szkoda, że nie wiesz jak bardzo cię kocham. Nie powiem ci tego, bo wiem, że kochasz Malfoya… -uśmiechnął się w duchu i zasnął. Gryfonka podniosła głowę.
- Oj, Harry…[Łoj, Harrecku, łoj, jedyny…] -szepnęła i ponownie zanurzyła się w krainie snów. [Zobaczymy, na jak długo wstrzyma oddech.]
Draco leżał na łóżku. Tuż po TYM incydencie [Znaczy KTÓRYM? A, no tak, TYM. No bo nie TAMTYM.] szukał gryfonki, chciał ją przeprosić, ale na próżno. Ona mu uwierzyła, a on tylko kłamał. Kłamał po to, aby Pansy nie powiedziała o niczym Lucjuszowi, [„Cześć, Lucek, syn ci się puszcza ze szlamą.”] bo wtedy Hermiona miałaby przerąbane. Ojciec by ją zabił… [Jej ojciec akurat nie miał za wiele wspólnego z tym fanfikiem, ale zapraszamy – w tym domu wariatów jest mieszkań wiele.] Łza zakręciła mu się w oku. Porasz pierwszy…[Jego Wysokość, król Porasz I Wazon.] Draco płakał. Cierpiał jak gryfonka, [„Cierpieć jak gryfonka”, taki stały związek frazeologiczny. Nawiązuje do archetypu „Stabat gryfonnea dolorosa”.] wiedział, że teraz trudno mu będzie odzyskać jej zaufanie. Stracił szansę na poprawę, [Zapraszamy we wrześniu.] teraz będzie trudno ją odzyskać. Cóż, mógłby mieć każdą [Malfoy, istny bóg seksu i poraszki.] jednak jego serce rozpaczliwie wołało do siebie Hermionę. Jak ma z powrotem wdać się w jej łaski? [„Niestety, zakażenie wdało się w łaski i pacjent nie przeżył.”] Czy jeszcze kiedyś mu zaufa? A to przez jedno kłamstwo… [Na koniec odcinka piosenka zespołu Ich Dwoje i Jeszcze Jedną Dorzucim:
A wszystko to
Przez jedno kłamstwo
I nie wiem, czy zaufasz znowu mi
Oł jeee
Chodź, pokażę ci, kim Porasz Pierwszy jest
Dla ciebie zeszlamię się…
*dadada dadada* (solówka)]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz