poniedziałek, 18 kwietnia 2011

Fikuśny bór grzmi miłością nieprostą

Wspólna nazwa nadana plikowi z kolejną częścią fanfika przez Lenę, Kubę i mnie. Każdy dołożył po kawałku nazwy i taka wyszła. Każdy też dołożył po parę komentarzy - Lena na czerwono, Kuba na zielono, ja na niebiesko. Życzę przyjemnej zabawy. Rzecz jasna, wszystkimi czterema kończynami odżegnuję się od autorstwa opowiadania, którego oryginał znajduje się tutaj. Prawa autorskie rzecz święta i niezbywalna - czy są powodem do dumy, czy nie.

PS. Jeśli ktoś chciałby też kiedyś dopisać się do komentarzy do tych notek - niech się kontaktuje.

--- Hermione & Draco Story ---
czapter for


Nie wiem jakim cudem tak szybko ale...bylo za dziesiec 20 [za dziesięć dwadzieścia] kiedy oprzytomnialam (wczesniej bylam w bibliotece). [Nieprzytomni uczniowie w bibliotece – standard w hogwarckim wyścigu szczurów.] Wstalam i wolno powloklam sie do lochow. [W przeciwieństwie do normalnego, szybkiego wleczenia się.] Malfoy juz ta byl. [Jużta, wystarczy.] [W końcu to lochy, Malfoy jest tam tabylcem]. Rzucilam mu spojrzrenie [Malfoy, łap!] "Nawet sie nie odzywaj" i weszlam do sali. Snae usmiachnal sie na moj widok [Miachu, miachu] (a raczej wykrzywil sie) i kazal mi usiasc. Potem podobnie "przywital" Malfoya. [Zabawne, że czekał z tym przywitaniem się z Malfoyem, aż Hermiona tam wejdzie. Zupełnie jak w grach komputerowych.]
- Sluchajcie. Wychodze w PILNEJ sprawie i zostawiam was tu. Zamkne was. Okolo 1 (w nocy) powinienem byc. [Choć może być mnie około dwóch.] Zabieram wam rozdzki i macie posegregowac WSZYSTKIE moje buteleczki z eliksirami i moje papiery. Oczywiscie sposobem mugolskim. -usmiechnal sie drwiaco [Drwal ladaco.], zabral nam rozdzki i wyszedl.Uslyszalam zgrzyt zamka. Nie parzac na Malfoya [Czyt. zapewne: nie wylewając wrzącej wody na Malfoya.] poszlam robic zadanie. [tu przecałkuję, tam zróżniczkuję] Po chwili zobaczylam, ze malfoy gapi sie na mnie i nic nie robi.
- Co ty sobie wyobrazasz, tleniony?!
- czego chcesz, grager?! [Czego chcesz, kraken?!] [Czego chcesz, gangren?!] Nie widzisz, ze odpoczywam?!
- [ein zwei drei] Ruszten swoj arogancki tylek i wez sie wreszcie do roboty! [Wrzuć kiełbasken na ruszten, Hans.]
- Szlamo, nie pozwalaj sobie!
- Przymknij sie zacznij pracowac, [ora, labora, a co z et?] no chyba ze chesz siedziec tu do rana! [Nie chę!]
Malfoy prychnal i zaczal wreszcie pracowac. Kiedy skonczylam porzadkowac dolna polke [Polkę z niższych sfer społecznych.] probowalam sie dostac do wyzszej. No ale...najwyzsza to ja nie jestem. zaczelam skakac. [Żadnego krzesła w okolicy? Rzut na zdrowy rozsądek: porażka] Musialo to smiesznie wygladac, ale to nic nie dalo. [No, wyglądaniem raczej dużo się nie zdziała] Westcnelam. [Czyli cnęłam w kierunku zachodnim.] [Greeey shiips paaass into the Weeest... i cni nas tam, panie.]

Draco przygladal sie, jak Hwermiona probuje siegnac do wyzszej polki. [Hwermiona, stare celtyckie imię. Nie ma się z czego śmiać.] Zasmial sie pod nosem. "Biedna, szlama...Co ja chrzanie? [Co ja, musztardo?] Jaka biedna?" Skarcil siew mysach. [Wszedł pomiędzy myszy i się skarcił.] [Mnie się to z Popielem skojarzyło.] [Cały siew zeżarły myszy i Popiel się skarcił.] "Ale jaka ladna szlama, moze jej pomoge? Szybciej zrobimy to robote." [Szybciej zrobimy to robote razem z dziewko, hej!] POdszedl [PiSdszedl] do gryfonki.

Sakalam tak i skakalam. [Sakać (czas. ) - skakać i sapać jednocześnie.] Nic to nie dawalo. [Skacząc, nie wykonuje się pracy z braku przesunięcia pomimo przyłożonej siły. Nie dziwne, że robota nie posuwała się naprzód.] Poczulam czyjsc oddech na szyi. Odwrocilam sie. [Zabawne, jacy ci ludzie w Hogwarcie anatomicznie pogibani. Szyję z tyłu mają.] Oczywiscie wiedzialam, ze to malfoy. [Poznać malfoya po zapachu jego. Oddechu oczywiście.] [W pomieszczeniu byłam ja i Malfoy. Poczułam czyjść oddech na szyi. Wniosek – to musiał być Malfoy. JESTEM, K..., GENIALNA!]
- Czego chcesz, Malfoy? -wysyczalam przez zacisniete zeby.
- Widze, ze sobie nie radzisz, Granger. -zasmial sie. [Nie smiejmy się już, lol!]
- Odczep sie i daj mi pracowac!
Zignorowal to.
- Za mala?
- Malfoy, spadaj!
- A, moze...Pomoge ci, Granger?
- Ty gl...C-co? [C-co? „Tygiel", nie „tygl"!]


"To nie tak mialo wygladac! Ja nie mialem jej pomagac w tak mily sposob!" [Faktycznie, wszystko wedle zasad savoir vivre'u. Nie.]

- Zaproponowalem pomoc, Granger.
- No, moglbys...
Draco lekko sanal [sapnął?] [Sandał. Albo "stanął", czyli opowieść o lekkim zabarwieniu erotycznym.] na palcach i siegnal po buteleczke. Podal mi ja muskajac [//muzgając//] przy tym moja dlon. Zadrzalam, ale chyba tego nie zauwazyl
- Trzymaj, szlamo.
Chociaz mnie obrazil, nie odszczeknelam mu. [Hau Hau] Stalam tak i gapilam sie na nieego [na niąą] [Na niiiich, panowie szlachta!] jak na idiote. ["TO PRAWIE JAKBY MI SIĘ OŚWIADCZYŁ O BOŻE CO JA MAM ZROBIĆ"] No, dopuki [do Buki] mnie [nie?] puknal w czlo. [Ach, puknij mnie w czlo!]
- Au! [DYFTONGIZACJA!!!111]
- Wiesz, co szlamo? Ja sie zabiore za te buteleczki, a ty lepiej idz do papierow. W koncuto [„Końcuto" – anime o koniach.] twoja specjalnosc. -znowu usmiechnal sie ironicznie. Ja sie otrzaslam [trząs trząs] [Trzasła się parę razy w twarz, aż się otrzasła.] i zaczelam isc w strone biurka. Postanowilam jednak jeszcze cos powiedziec. [Widownia wszczymuje oddech...!]
- NO, skoro ciebie nnikt [Kim jest Nnikt i dlaczego propaguje analfabetyzm?] nie nauczyl czytac i pisac, Malfoy. [Jak uroczo, samodzielne zdanie podrzędne. Już nawet samo chodzi.] Nawet wlasnego imienia pewnie nie potrafisz napisac. ["Nieprawda bo potrafię! ;CCCC", i zaczął je pisać na każdej możliwej płaskiej powierzchni.]
Spojrzal sie na mnie ze zloscia i zajal sie swoja robota. Skonczylismy wczesnie. O 12. [O 12 - megaozon.] Byla bardz spiaca, wiec juz mi sie zamykaly oczy. [Eksperymentalne techniki narracyjne.]
- Ej, szlamo! Nie zasypiaj!
- A to czemu?
- Bo mi sie bedzie nudzic!
- A mnie to niby obchodzi? Daj mi spac i sie zamknij!
Oczywiscie nie dane mi bylo w spokoju zasnac. [Dane: Mi Było. Szukane: Zasnąć.] Malfoy podszedl do mnie i zlapal za ramiona. Podniosl mnie.
- Hej, co t sobie wyobrazasz...[ot cot sobie wyobrażam]
Zamknal mi usta pocalunkiem...Drugim w tym dniu. Objal mnie w pasie i popchnal lekko w strone biurka. Musialam isc bo inaczejby mnie zadeptal. [Dlaczego Inaczejby zadeptał Hermionę?] Polozyl mnie na blacie. [I rozwałkował wałkiem na ciasto, i zrobił pierogi ruskie ze skwarkami babuni Maryni.] Zaczelam sie wyrywac. Nic. Zero reakcji. [No to zaczęła, czy zero reakcji?] Zaczal rozpinac mi bluzke. Udezylam go. Odsunal sie z sykiem. [Malfoy jest napędzany parą i odsuwa się z sykiem.] Wreszcie. [SUDDENLY A WILD SCENA GWAŁTU APPEARS [Fight/Item/Pkmn/Run]
- Szlama, pozalujesz... [szlamu, szlamu.]
Zrobilam sie jakas odwazna.
- Tak, a niby co mizrobisz? Zepsjesz wryzure? [Idealna wryzura nie do zepscia na każdą pogodę.] Moze i twoja Pansy by sie tym przejela ale nie ja. Odwal sie tleniony.
- Nie, zrobie ci cos innego...
- A niby co?
- ZABIJE.
Wzdrygnelam sie.
- nawet nie bedziesz wedziec, kiedy. Znajde cie i zabije. W torturach. [Jak w torturach, to raczej będzie wiedziała kiedy.]
Spojrzalam na niego przestraszona. Z jego sylwetki promieniowala wscieklosc. [Wyszczerzony zęby, najeżone włosy na klacie, wściekłe przenikliwe promieniowanie gamma.] Podeszlam do sciany, oparlam sie o nia az w koncu skulilam w koncie. [Bankowym, Gringotta pewnie.] Lzy potoczyly mi sie strozkami. malfoy kontynuowal swoj monolog.
- Zabie [Rzekotce] cie w sposob o jakim nigdzie nie czytalas.Zobaczysz Ganger. [A zobaczy też Pottera?] [Zobaczysz Ganges, cię w nim utopię.] I myslisz, ze ktos cie pozalje? [Pożre?] Nie, szlamo...NIkt nie lubi zlam [zlama (rzecz.) - złamas i lama jednocześnie, obelga nad obelgi], nawet ci twoi kuple sie nie przejma. [Kuplet przejmujący napiszą o niej za to.] -zasnmial sie ironicznie. ja wybuchlam juz glosnym placzem. naprawde wzielam sobie do serca jego slowa. [Tzn. rozważyła je dokładnie i wyciągnęła z nich wniosek. Wybuchając płaczem.] Zaczelam drzec i krztusicsie wlasnyemi lzami. [Drzeć się lzami – AAAA LZY AAAA] Uslyszalam jak do mnie podchodzi. Jezszcze bardziej sie przestraszylam. jeknelam istaralam sie [ipadem] sila umyslu zmniejszyc...[Co?] [No siłę umysłu zmniejszyć się starała, żeby Malfoya nie walnąć za dużym pierunem Mocy]. Byle, zeby sie odsunac od malfoya. [Byle żeby w celu aby po to, żeby nie używać za dużo zbyt wielu przyimków.]

"Kurde. Niezle sie przestraszyla." Drac [papier] podszedl do drzacej [Też papier.], placzacej i krztuszacej sie jednoczesnie gryfonki. [Jednoczesne Kombo Bonus: drżenie: +10 do klasy pancerza, płacz: +20 do rzutu obronnego przeciw urokom, krztuszenie się: modyfikator do odporności na choroby] Spojrzal na jej "zalosne oblicze" i zrobilo mu sie jej zal. [Zaliczenie, na tróję na szynach] Ukleknal [Kle, kle, bocian przyleciał, będą dzieci!] obok niej. ["Próbowałem ją zgwałcić i groziłem śmiercią tylko dwa razy. O co babie chodzi?"]

Balam sie tak bardzo, ze nie wiedzialam juz jak sie nazywam. Naprawde uwierzylam, ze on moze mi zrobic krzywde. [Tak mniej więcej 186. raz w tym opowiadaniu w to uwierzyła.] Przeciez juz raz mial przy mnie w reku noz. [Mój nos dwa razy miał w ręku już!] Na samo wspomnienie tego jeszcze bardziej sie zatrzeslam. Zauawazylam, ze obok mnie kleczy. [CAŁE STADO BOCIANÓW KLECZY PRZY NIEJ] Sprobowalam sie odsunac. Nie mialam gdzie. Czknelam, ze strachu i polknietych lez. Poczulam jak malfoy...kladzie swoja reke na moim ramieniu apo chwili mnie obejmuje. [Tak, to powinno ją uspokoić.]
- Nie chcialem az tak cie przestraszyc, Granger. ja.. -szepnal. Nie zdazylam odpowiedziec, bo do sali wpadl Snape. malfoy blyskawicznie ode mnie odskoczyl i wstal. Ja starajac sie zaslonic twarz, tez wstalam. Snape spojrzal sie na mnie z kpiacym usmieszkiem i wypedzil nas z sali. [„Wypedzić"... to ma coś wspólnego z orientacją homoseksualną?] Wreszcie moglam uciec. Uciec od tych wszystkich wspomnien, zlych wspomnien, od tego bolu zgromadzonych w jednej osobie. Malfoyu. Kiedy chcialam sie puscic biegiem [Puścić się w biegu – tego jeszcze nie było]. ON zdazyl mnie jeszcze zlapac za reke [ON!] i przyciagnac do siebie. Znowu mnie pocalowal. Trzeci raz... [Całka potrójna.] Ale nie tak jak wtedy. Tylko jak musniecie motyla. [Jak mus, to mus.]
-Przepraszam...-szepnal i puscil moja reke. Nie patrzac sie na niego pognalam do wierzy Gryffindoru... [(insert generic 'wieży-wierzy' wordplay here)]

~~~~~~~~~~Z pamietnika Malfoya~~~~~~~~~~~

Boze...Jaki ja glupi jestem! Schanbilem rod Malfoyow! [Ortografią.] [Schabowym.] Przytulilem...Szlame!! Jak ja moglem?! Ale...jak zobaczylem, ze tak bardzo sie boi...Nie moglem wytrzymac. Przeciez ja nigy bym jej nie zabil. [Niggy byś nie zabił. Rasistą nie jesteś, kurde!] Nigdy. moze i jej nienawidze, ale gdybym to zrobil...NO moze w rzyszlosci, ale nie teraz...Co ja pieprze?! [Malfoy w tym pytaniu jest głosem czytelnika.] Chyba jestem chory! Przeciesz to brudna szlama! [Przeczesz ją, to się wyczyści.] Ale...Niewazne, koncze pisac, bo jeszcze zbytnio sie rozczule. [...drogi pamiętniczku.] Blee... Nienawidze szlam!!! [Piszę to w zeszycie sto razy każdego dnia, żeby pamiętać!]

~~~~~~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~~~~~~~~~ [Ostatnia szara komórka Malfoya na morzu nienawiści do szlam, nigy, oczekiwania rzyszłości, pieprzenia i schabowych rodu Malfoyów.]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz