środa, 13 czerwca 2012

Prawo oscylacji Granger-Malfoya

Wciąż czekam na kogoś, kto porobiłby ten fanfik ze mną. Póki tak się nie stanie, komentuję kolejne notki sam, ale, o ile nie mam naprawdę dobrego dnia, to rozdziały całe na niebiesko zawsze będą gorsze od różnokolorowych. Wujek Matejkowski potrzebuje CIEBIE (wirtualny palec) do nabijania się z fanfika!

Oryginał rozdziału - co smutne, bardzo krótkiego - znajduje się tam, gdzie zwykle. Tym razem tytuł jest niebanalny: "Hehe... rozdzialik;) - Dwie osoby, które kocham...". Zapraszam więc na hehe-rozdzialik.

Tekst bez poprawek:
Hermiona siedziała na kanapie owinięta w ciepłą koszulę Malfoya. Materiał przyjemnie drapał ją w skórę. Usłyszała wodę lecącą do szklanki, Draco zalewał herbatę. Przypomniały się jej czasy, kiedy razem z Harrym i Ronem w domu państwa Weasleyów pili ten ciepły napój. Jak szli do Hagrida, który nalewał im herbaty w małe szklaneczki, a Kieł obśliniał im szaty. Ten jeden dźwięk przywołał u niej tyle wspomnień. Hagrid…Jak dawno u niego nie była, trzeba to nadrobić. Ale czy Draco się nie wścieknie?
Szklanka zastukała w stolik. Hermiona spojrzała ponad nią. Zobaczyła zaniepokojonego Malfoya patrzącego się na jej orzechowe oczęta. Odwróciła wzrok. Czuła, że chłopak zobaczył w jej oczach smutek. Nie myliła się. Draco usiadł obok niej, owinął ich kocem i objął dziewczynę ramieniem. Przywarła do niego mocno i napawała się tym przyjemnym poczuciem bezpieczeństwa. Po chwili odsunęła się od niego i po jej bladym policzku popłynęła samotna łza. Otarła ją szybko i udała, że skrawek koszuli Malfoya jest bardzo interesujący.
- Przyjaciele? –odgadnął Malfoy. Wiedział, że to zazwyczaj oni są powodem jej smutków.
- Tak…A raczej ich brak, bo zmieniło się między nami. Już nie spędzamy ze sobą tyle czasu i nie chodzimy do Hagrida…
- Tęsknisz za tym?
- Tak.
- Jeśli tak bardzo ci tego brakuje to możemy jutro iść do tego gajowego.
Oczy gryfonki się rozjaśniły. Uśmiechnęła się na myśl zobaczenia Hagrida. Może nie będzie tam z przyjaciółmi, ale będzie. I Malfoy się nie obraził. Pocałowała go w oba ciepłe policzki i zabrała się do picia herbaty. Piła napój drobnymi łyczkami delikatnie zamaczając usta. Co parę minut sięgała po chusteczkę higieniczną i dmuchała nos. Ślizgon siedział obok niej i patrzył się na jej osobę. Zastanawiał się nad dalszym losem ich dwoje, nad karą jaką wymierzy mu Lucjusz…albo sam Voldemort. Przestraszony trochę tak złą perspektywą, przyciągnął do siebie gryfonkę, bojąc się, że zaraz nadejdzie Czarny Pan i mu ją zabierze. Herbata wylała się na koszulę Dracona, a zdziwiona dziewczyna zerknęła na niego. Malfoy zrozumiał, że trzyma ją mocno i wtula głowę w jej włosy, jakby naprawdę miała zniknąć.
- Co się stało?
- Nic…chyba jestem zmęczony.
- Raczej chory…
- Daj mi spokój.
- Oj, przepraszam, panie Malfoya. –odsunęła się. Nie lubiła tego tonu.
- Wybacz…nie chciałem tak powiedzieć. Chodźmy spać, co?
- Chętnie. –dziewczyna się rozpromieniła i uśmiechając się i wstała z kanapy. Draco ruszył za nią do sypialni. Oboje wygodnie się ułożyli i zamknęli powieki. Zanurzyli się w krainie snów.

Draco biegł ciemnym korytarzem. Wokół pustka i cisza, tylko jego oddech dobrze słyszalny i zapach zgnilizny. Malfoy biegł na oślep, rozpaczliwie czegoś szukając. Nagle spod ziemi wyłoniły się drzwi. Chłopak sięgnął ręką po klamkę i uchylił dębowe wrota. Zobaczył czarny, skórzany fotel a na nim człowieka z twarzą jak u węża. Zobaczył…Voldemorta. Serce zabiło mu mocniej. Ze strachu i dumy, zobaczył go…Zobaczył Czarnego Pana, ojciec by się ucieszył. Jednak duma przeszła w ułamku sekundy, kiedy w koncie zobaczył ciało. Ciało kogoś, kogo tak mocno kochał. Jego matki, a obok…Zakrwawiona i umierająca już orzechowłosa dziewczyna. Bujna grzywa zasłaniała jej twarz, po chwili wlepiła czekoladowe oczy w ślizgona. Szepnęła coś i zsunęła się po ścianie na ziemię. Draco krzyknął. Upadł na kolana a po jego twarzy zaczęły spływać gorzkie łzy. Serce zaczęło bić mu mocniej. Krzyczał zdania: Nie, nie! To nie może być prawda! Nie one! Nie one dwie! Jedyne osoby, które kocham!
Usłyszał krwiożerczy śmiech. Śmiech potwora, który zniszczył jego szczęście, zabił dwie istoty, które były dla niego tak ważne. Dwie i jedyne osoby, które kochał całym swoim zimnym sercem…

Hermione & Draco story
--- czapter śiks-ęd-tłęty ---



Hermiona siedziała na kanapie owinięta w ciepłą koszulę Malfoya. [Kodeks honorowy nie pozwalał jej po prostu tej koszuli założyć, więc zamiast tego się nią owinęła.] Materiał przyjemnie drapał ją w skórę. Usłyszała wodę lecącą do szklanki, [Brzmiało to mniej więcej tak: „Zzziiuuu!”. Woda wpadła do szklanki dopiero później.] Draco zalewał herbatę. [Mistrzowska dedukcja, panno Watson.] Przypomniały się jej czasy, kiedy razem z Harrym i Ronem w domu państwa Weasleyów pili ten ciepły napój. Jak szli do Hagrida, który nalewał im herbaty w małe szklaneczki, a Kieł obśliniał im szaty. Ten jeden dźwięk przywołał u niej tyle wspomnień. [Łoo, aż dwa wspomnienia. Czekajcie, muszę coś usunąć z dysku, żeby się zmieściły.] Hagrid…Jak dawno u niego nie była, trzeba to nadrobić. Ale czy Draco się nie wścieknie? [Hermiona musi też zapewne pytać Malfoya, czy może iść do łazienki. Nigdy nie wiadomo, kiedy może się o to wściec.]
Szklanka zastukała w stolik. [- Kto tam? - SZKLANKA] Hermiona spojrzała ponad nią. Zobaczyła zaniepokojonego Malfoya patrzącego się na jej orzechowe oczęta. [Malfoy wyszedł już z etapu patrzenia Hermionie w oczy – teraz patrzy NA jej oczy. I kombinuje. Analizuje.] Odwróciła wzrok. Czuła, że chłopak zobaczył w jej oczach smutek. Nie myliła się. Draco usiadł obok niej, owinął ich kocem i objął dziewczynę ramieniem. Przywarła do niego mocno [Było mieszać. Teraz trzeba będzie zeskrobywać kawałki Hermiony z Malfoya.] i napawała się tym przyjemnym poczuciem bezpieczeństwa. Po chwili odsunęła się od niego i po jej bladym policzku popłynęła samotna łza. [„No dobra, już się ponapawałam uczuciem bliskości, teraz dla równowagi pora na trochę izolacji.” *kap* (samotna łza)] Otarła ją szybko i udała, że skrawek koszuli Malfoya jest bardzo interesujący.
- Przyjaciele? –odgadnął Malfoy. Wiedział, że to zazwyczaj oni są powodem jej smutków.
- Tak…A raczej ich brak, bo zmieniło się między nami. Już nie spędzamy ze sobą tyle czasu i nie chodzimy do Hagrida… ["U Hagrida" są zawsze najlepsze imprezy.]
- Tęsknisz za tym?
- Tak.
- Jeśli tak bardzo ci tego brakuje to możemy jutro iść do tego gajowego.
Oczy gryfonki się rozjaśniły. Uśmiechnęła się na myśl zobaczenia Hagrida. [„Niedobrze mi się robi na myśl wątróbki z cebulą”.] Może nie będzie tam z przyjaciółmi, ale będzie. [Logika pilnie poszukiwana.] I Malfoy się nie obraził. Pocałowała go w oba ciepłe policzki [Pozostałych trzech, które były zimne, na wszelki wypadek nie ruszała.] i zabrała się do picia herbaty. Piła napój drobnymi łyczkami delikatnie zamaczając usta. Co parę minut sięgała po chusteczkę higieniczną i dmuchała nos. [To wszystko bardzo ważne dla fabuły. Spróbujcie tylko nie zapamiętać, że dmuchała nos, nie zrozumiecie nic dalej.] Ślizgon siedział obok niej i patrzył się na jej osobę. [„Mojej osobie nie podoba się to, że na nią patrzysz.”.] Zastanawiał się nad dalszym losem ich dwoje, [Zapewne przekształcą się w „Ich Troje”.] nad karą jaką wymierzy mu Lucjusz…albo sam Voldemort. Przestraszony trochę tak złą perspektywą, [Ja też się trochę boję, kiedy linie nie zbiegają się w jednym punkcie. To zła perspektywa.] przyciągnął do siebie gryfonkę, bojąc się, że zaraz nadejdzie Czarny Pan i mu ją zabierze. [Za chwilę rozstąpią się chmury i wylezie z nich wielka czarna ręka Czarnego Pana i zabierze mu gryfonkę.] Herbata wylała się na koszulę Dracona, a zdziwiona dziewczyna zerknęła na niego. Malfoy zrozumiał, że trzyma ją mocno i wtula głowę w jej włosy, jakby naprawdę miała zniknąć. [Zrozumiał to i poprzez zrozumienie tego pojął wszystkie tajemnice Wszechświata.]
- Co się stało?
- Nic…chyba jestem zmęczony.
- Raczej chory…
- Daj mi spokój.
- Oj, przepraszam, panie Malfoya. –odsunęła się. [Cała ta scena najwyraźniej polega na tym, że Hermiona i Malfoy na przemian przysuwają się do siebie i odsuwają. Nazwiemy to "prawem oscylacji Granger-Malfoya".] Nie lubiła tego tonu.
- Wybacz…nie chciałem tak powiedzieć. Chodźmy spać, co?
- Chętnie. –dziewczyna się rozpromieniła i uśmiechając się i wstała z kanapy. Draco ruszył za nią do sypialni. [Ruszył z kopyta do sypialni. Tu zaczyna się część rozdziału od lat 18.] Oboje wygodnie się ułożyli i zamknęli powieki. [Zamknęli powieki, ale na wszelki wypadek zostawili otwarte oczy.] Zanurzyli się w krainie snów.

Draco biegł ciemnym korytarzem. Wokół pustka i cisza, tylko jego oddech dobrze słyszalny i zapach zgnilizny. [Też dobrze słyszalny. Synestezja!] Malfoy biegł na oślep, rozpaczliwie czegoś szukając. [Jak wiadomo, najlepiej szuka się rzeczy na oślep.] Nagle spod ziemi wyłoniły się drzwi. [Drzwi wyłażą spod ziemi. Chyba pada deszcz.] Chłopak sięgnął ręką po klamkę [A drugą ręką po magazynek.] i uchylił dębowe wrota. Zobaczył czarny, skórzany fotel a na nim człowieka z twarzą jak u węża. [U węża twarzy zaś brak. Znaczy się człowiek na fotelu nie miał twarzy. Hej, czy to nie czasem doktor Klauf z „Inspektora Gadżeta”?] Zobaczył…Voldemorta. [SÓSPĘS SÓSPĘS] Serce zabiło mu mocniej. Ze strachu i dumy, zobaczył go… Zobaczył Czarnego Pana, ojciec by się ucieszył. [„Tato, widziałem yeti!”] Jednak duma przeszła w ułamku sekundy, kiedy w koncie zobaczył ciało. [Mówi się „na koncie”. A i tak do wpłatomatów chyba nie da się wkładać zwłok. Nie wiem, nie próbowałem.] Ciało kogoś, kogo tak mocno kochał. Jego matki, a obok…Zakrwawiona i umierająca już orzechowłosa dziewczyna. Bujna grzywa zasłaniała jej twarz, [Hermiona tak naprawdę jest koniem i w chwili śmierci powraca do swojej prawdziwej postaci. Grzywa już jej wylazła.] po chwili wlepiła czekoladowe oczy w ślizgona. [Nie strzymię łez. „Wlepiła w niego czekoladowe oczy i umarła.” CHUSTECZKI, SZYBKO!] Szepnęła coś i zsunęła się po ścianie na ziemię. Draco krzyknął. Upadł na kolana a po jego twarzy zaczęły spływać gorzkie łzy. Serce zaczęło bić mu mocniej. Krzyczał zdania: [A w powietrzu świetlistą smugą rysowały się drzewka składniowe.] Nie, nie! To nie może być prawda! Nie one! Nie one dwie! Jedyne osoby, które kocham! [Malfoy nawet nie umie krzyczeć zdań. Większość to były równoważniki.]
Usłyszał krwiożerczy śmiech. [Jak brzmi krwiożerczy śmiech? „Ha-ha-zjemcię-ha-ha-ha”?] Śmiech potwora, który zniszczył jego szczęście, zabił dwie istoty, które były dla niego tak ważne. Dwie i jedyne osoby, które kochał całym swoim zimnym sercem…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz