Oryginał rozdziału - co smutne, bardzo krótkiego - znajduje się tam, gdzie zwykle. Tym razem tytuł jest niebanalny: "Hehe... rozdzialik;) - Dwie osoby, które kocham...". Zapraszam więc na hehe-rozdzialik.
Tekst bez poprawek:
Hermione & Draco story
--- czapter śiks-ęd-tłęty ---
Hermiona siedziała na kanapie owinięta w ciepłą koszulę Malfoya. [Kodeks honorowy nie pozwalał jej po prostu tej koszuli założyć, więc zamiast tego się nią owinęła.] Materiał przyjemnie drapał ją w skórę. Usłyszała wodę lecącą do szklanki, [Brzmiało to mniej więcej tak: „Zzziiuuu!”. Woda wpadła do szklanki dopiero później.] Draco zalewał herbatę. [Mistrzowska dedukcja, panno Watson.] Przypomniały się jej czasy, kiedy razem z Harrym i Ronem w domu państwa Weasleyów pili ten ciepły napój. Jak szli do Hagrida, który nalewał im herbaty w małe szklaneczki, a Kieł obśliniał im szaty. Ten jeden dźwięk przywołał u niej tyle wspomnień. [Łoo, aż dwa wspomnienia. Czekajcie, muszę coś usunąć z dysku, żeby się zmieściły.] Hagrid…Jak dawno u niego nie była, trzeba to nadrobić. Ale czy Draco się nie wścieknie? [Hermiona musi też zapewne pytać Malfoya, czy może iść do łazienki. Nigdy nie wiadomo, kiedy może się o to wściec.]
Szklanka zastukała w stolik. [- Kto tam? - SZKLANKA] Hermiona spojrzała ponad nią. Zobaczyła zaniepokojonego Malfoya patrzącego się na jej orzechowe oczęta. [Malfoy wyszedł już z etapu patrzenia Hermionie w oczy – teraz patrzy NA jej oczy. I kombinuje. Analizuje.] Odwróciła wzrok. Czuła, że chłopak zobaczył w jej oczach smutek. Nie myliła się. Draco usiadł obok niej, owinął ich kocem i objął dziewczynę ramieniem. Przywarła do niego mocno [Było mieszać. Teraz trzeba będzie zeskrobywać kawałki Hermiony z Malfoya.] i napawała się tym przyjemnym poczuciem bezpieczeństwa. Po chwili odsunęła się od niego i po jej bladym policzku popłynęła samotna łza. [„No dobra, już się ponapawałam uczuciem bliskości, teraz dla równowagi pora na trochę izolacji.” *kap* (samotna łza)] Otarła ją szybko i udała, że skrawek koszuli Malfoya jest bardzo interesujący.
- Przyjaciele? –odgadnął Malfoy. Wiedział, że to zazwyczaj oni są powodem jej smutków.
- Tak…A raczej ich brak, bo zmieniło się między nami. Już nie spędzamy ze sobą tyle czasu i nie chodzimy do Hagrida… ["U Hagrida" są zawsze najlepsze imprezy.]
- Tęsknisz za tym?
- Tak.
- Jeśli tak bardzo ci tego brakuje to możemy jutro iść do tego gajowego.
Oczy gryfonki się rozjaśniły. Uśmiechnęła się na myśl zobaczenia Hagrida. [„Niedobrze mi się robi na myśl wątróbki z cebulą”.] Może nie będzie tam z przyjaciółmi, ale będzie. [Logika pilnie poszukiwana.] I Malfoy się nie obraził. Pocałowała go w oba ciepłe policzki [Pozostałych trzech, które były zimne, na wszelki wypadek nie ruszała.] i zabrała się do picia herbaty. Piła napój drobnymi łyczkami delikatnie zamaczając usta. Co parę minut sięgała po chusteczkę higieniczną i dmuchała nos. [To wszystko bardzo ważne dla fabuły. Spróbujcie tylko nie zapamiętać, że dmuchała nos, nie zrozumiecie nic dalej.] Ślizgon siedział obok niej i patrzył się na jej osobę. [„Mojej osobie nie podoba się to, że na nią patrzysz.”.] Zastanawiał się nad dalszym losem ich dwoje, [Zapewne przekształcą się w „Ich Troje”.] nad karą jaką wymierzy mu Lucjusz…albo sam Voldemort. Przestraszony trochę tak złą perspektywą, [Ja też się trochę boję, kiedy linie nie zbiegają się w jednym punkcie. To zła perspektywa.] przyciągnął do siebie gryfonkę, bojąc się, że zaraz nadejdzie Czarny Pan i mu ją zabierze. [Za chwilę rozstąpią się chmury i wylezie z nich wielka czarna ręka Czarnego Pana i zabierze mu gryfonkę.] Herbata wylała się na koszulę Dracona, a zdziwiona dziewczyna zerknęła na niego. Malfoy zrozumiał, że trzyma ją mocno i wtula głowę w jej włosy, jakby naprawdę miała zniknąć. [Zrozumiał to i poprzez zrozumienie tego pojął wszystkie tajemnice Wszechświata.]
- Co się stało?
- Nic…chyba jestem zmęczony.
- Raczej chory…
- Daj mi spokój.
- Oj, przepraszam, panie Malfoya. –odsunęła się. [Cała ta scena najwyraźniej polega na tym, że Hermiona i Malfoy na przemian przysuwają się do siebie i odsuwają. Nazwiemy to "prawem oscylacji Granger-Malfoya".] Nie lubiła tego tonu.
- Wybacz…nie chciałem tak powiedzieć. Chodźmy spać, co?
- Chętnie. –dziewczyna się rozpromieniła i uśmiechając się i wstała z kanapy. Draco ruszył za nią do sypialni. [Ruszył z kopyta do sypialni. Tu zaczyna się część rozdziału od lat 18.] Oboje wygodnie się ułożyli i zamknęli powieki. [Zamknęli powieki, ale na wszelki wypadek zostawili otwarte oczy.] Zanurzyli się w krainie snów.
Draco biegł ciemnym korytarzem. Wokół pustka i cisza, tylko jego oddech dobrze słyszalny i zapach zgnilizny. [Też dobrze słyszalny. Synestezja!] Malfoy biegł na oślep, rozpaczliwie czegoś szukając. [Jak wiadomo, najlepiej szuka się rzeczy na oślep.] Nagle spod ziemi wyłoniły się drzwi. [Drzwi wyłażą spod ziemi. Chyba pada deszcz.] Chłopak sięgnął ręką po klamkę [A drugą ręką po magazynek.] i uchylił dębowe wrota. Zobaczył czarny, skórzany fotel a na nim człowieka z twarzą jak u węża. [U węża twarzy zaś brak. Znaczy się człowiek na fotelu nie miał twarzy. Hej, czy to nie czasem doktor Klauf z „Inspektora Gadżeta”?] Zobaczył…Voldemorta. [SÓSPĘS SÓSPĘS] Serce zabiło mu mocniej. Ze strachu i dumy, zobaczył go… Zobaczył Czarnego Pana, ojciec by się ucieszył. [„Tato, widziałem yeti!”] Jednak duma przeszła w ułamku sekundy, kiedy w koncie zobaczył ciało. [Mówi się „na koncie”. A i tak do wpłatomatów chyba nie da się wkładać zwłok. Nie wiem, nie próbowałem.] Ciało kogoś, kogo tak mocno kochał. Jego matki, a obok…Zakrwawiona i umierająca już orzechowłosa dziewczyna. Bujna grzywa zasłaniała jej twarz, [Hermiona tak naprawdę jest koniem i w chwili śmierci powraca do swojej prawdziwej postaci. Grzywa już jej wylazła.] po chwili wlepiła czekoladowe oczy w ślizgona. [Nie strzymię łez. „Wlepiła w niego czekoladowe oczy i umarła.” CHUSTECZKI, SZYBKO!] Szepnęła coś i zsunęła się po ścianie na ziemię. Draco krzyknął. Upadł na kolana a po jego twarzy zaczęły spływać gorzkie łzy. Serce zaczęło bić mu mocniej. Krzyczał zdania: [A w powietrzu świetlistą smugą rysowały się drzewka składniowe.] Nie, nie! To nie może być prawda! Nie one! Nie one dwie! Jedyne osoby, które kocham! [Malfoy nawet nie umie krzyczeć zdań. Większość to były równoważniki.]
Usłyszał krwiożerczy śmiech. [Jak brzmi krwiożerczy śmiech? „Ha-ha-zjemcię-ha-ha-ha”?] Śmiech potwora, który zniszczył jego szczęście, zabił dwie istoty, które były dla niego tak ważne. Dwie i jedyne osoby, które kochał całym swoim zimnym sercem…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz