środa, 28 marca 2012

Leżący, krwawiący, kopiący i krzyczący czapter

Po długiej przerwie wróciłem do fanfika na temat Hermiony i Draco. Myślę, że w ogóle zarzucę ten drugi o Lily i Jamesie, bo to niesportowe - nabijać się z czegoś, co nie ma jakiejkolwiek wartości artystycznej. Inaczej mówiąc, kopanie leżącego fanfika nie jest wcale zabawne dla obserwatora, ale podkładanie biegnącemu "normalnemu" fanfikowi literacko-krytycznych skórek od banana i patrzenie, czy się wywali, potrafi być zabawne.

Zapraszam więc do czytania. Komentarze moje na niebiesko, na zielono - Kuby, a na czerwono - Macieja S., zwanego dalej M. Skwarą. Albo odwrotnie.

Oryginał.


--- Hermione & Draco story ---
czapter śikstyn


Mgła przesłoniła jej oczy. „Długo tak nie wyrobię” pomyślała. Pansy wściekła się nie na żarty. A jak na złość nikt nie przychodził.["Cholera", pomyślała Pansy, "Jestem wściekła, a jak na złość nikt nie przychodzi!"]
- Przyznaj się! Przyznaj, że mi go ukradłaś! –ponownie przerwała zaklęcie.[Nareszcie wiem, jaki rzucić przeciwzaklęcie! Wystarczy rzec "przyznaj się".]
- Nie! Ja ci go nie ukradłam! Pansy, do cholery! Zostaw mnie! –Hermiona spróbowała wstać. Mops rzucił to niewybaczalne zaklęcie [„K... jego mops!”] [...Narrator jest tendencyjny!] i Hermiona aż jęknęła. Było jeszcze silniejsze niż wcześniej. Starała się nie krzyczeć. Starała się wytrzymać. Usłyszała kroki na korytarzu. Kiedy ujrzała blond czuprynę zrobiło jej się lepiej. [Czupryna, która leczy.] Malfoy podszedł do nich.
- Dracusiu!
- Co tu się wyrabia?!- spytał Draco. [Tu się rzuca Niewybaczalne, a ten podchodzi spokojnym krokiem i zadaje pytanie, które za młodości Dumbledore'a było pewnie staromodne. Widać, że arystokrata.] Pansy przerwała zaklęcie i spojrzała na Malfoya.
- Mówię tej szlamie, żeby cię już nie dotykała.
Malfoy popatrzył na leżącą i krwawiącą Hermionę. Przez chwile Miona ujrzała w jego oczach litość. Miała nadzieję, że coś powie tej mopsicy. Niestety…
- Dobrze. Masz rację, ona się mnie uczepiła. [Niestety… powiedział jej coś innego.]
Pansy podniosła różdżkę.
- Ale ja sam się nią zajmę. Ty nie potrafisz. I tak wiele zrobiłaś. Idź i się pochwal. [Znalazca sensu tego zdania pilnie proszony o kontakt. Wysoka nagroda.]
- masz rację Dracusiu, tak zrobię!
Pansy pobiegła do lochów, [Zawsze chciałem mieć przyjaciela locha, któremu bym mógł się pochwalić.] [Nie mówi się loch, tylko dzik.] [Dziki dzik z Loch Ness.] a Draco podszedł do Miony. Słysząc jego słowa Hermiona zadrżała i spróbowała się odsunąć. Malfoy złapał ją w pasie i postawił na nogi. [Stawiam dwieście dolców na ręce!]
- Mówiłem ci, przecież.
Hermiona na początku nie zrozumiała jego słów. [Ja też nie zrozumiałem.] [A ja po szesnastu rozdziałach nadal nic z tego nie rozumiem.]
Była przygotowana na ból. Spojrzała mu w oczy. Zobaczyła iskierkę ciepła i współczucia. [Po czym uświadomiła sobie, że Malfoy trzyma spawarkę.]
- Ty nigdy mnie nie słuchasz…-otarł stróżkę krwi [Stróżka krwi – pani cieć w banku krwi.] z twarzy Hermiony. Ta patrzyła się na niego z osłupieniem. [Jachty są od razu z olinowaniem i ożaglowaniem, a Hermiona - z osłupieniem.]
- Chodź do mnie…Opatrzę cię. Umiem, nie bój się już.
- Ja… [Jawohl! Natürlich!]

- Cii…Nie mów nic. Możesz iść? ["Mogę, ale nie powiem, bo mam nic nie mówić.”] –Hermiona przytaknęła ale po kroku upadła w ramiona ślizgona. [Ślizgon miał ramiona przy samej ziemi – taki rodzaj zaawansowanego blond pawiana.] Chłopak wziął ją na ręce i zaniósł do swojego prywatnego dormitorium. Na całe szczęście nikogo nie było w PW ślizgonów. [Pokój Walnychzebrań? Pod Wezwaniem Ślizgonów? Politechnika Warszawska?] Otworzył drzwi i położył Mionę na łóżku. [Czyli albo miał łóżko bardzo blisko drzwi, albo dobrze mu wychodził rzut Mioną.] Potem wyczarował miskę z wodą, chusteczki i jakieś eliksiry.

- Co to? – spytała Miona. [Przepraszam, wymsknęło mi się... ;(]
- Coś, co ci pomoże, Granger. [To musi być wódka.] [Takie tam eliksiry. Że niby Hermiona miałaby je znać? Co to ona, kujonka jakaś?]
Opatrzył ją a potem przykrył.
- Nie boisz się, że pobrudzę ci łóżko szlamem? [Pracuję w kanalizacji.]
- Nie. Nie żartuj. Idź lepiej spać.
- A ty?
- Co ja?
- Gdzie… -Hermiona jęknęła - …Gdzie będziesz spał? Przecież…
Draco położył palec na jej ustach i wskazał na kanapę. [Tym samym palcem. Na kanapę, która znajdowała się w ustach Hermiony. Aż chce się zrobić jakiś żart o kanapce.] Potem Hermiona zasnęła. [PSTRYK!]

Hermiona się obudziła. [ …i znowu PSTRYK!]
Głowa Pękala [Ktoś widział Pękala? A jego głowę?] jej z bólu Rozejrzała się. Była w pokoju ślizgona, a blondyn siedział obok niej [Ilu ich tam jeszcze się znajdzie?] i lustrował ją wzrokiem. [Lustracja majątkowa?] [Nie, on „ilustrował ją wzrokiem” - dorabiał sobie do niej niedwuznaczne obrazki w głowie.] Podskoczyła. [Za pomocą odnóży skitranych w plecach – nigdzie nie było wspomniane, że wstała.]
- Ja, ja już pójdę.
- Nie ma mowy, Granger.
- A to czemu? Mam prawo sobie iść!
- Ale nie możesz!
- czemu?
- BO [Tlenek boru?] ci się coś stanie!
- A co cię to obchodzi?!
- Nic! Znaczy się…
- Nieważne! Idę sobie i nie obchodzi mnie, co o tym myślisz! Przecież wiem, że mnie nienawidzisz! Ułatwię ci sprawę i sobie pójdę! [Wiarygodność psychologiczna na poziomie Żuław Wiślanych.]
Wstała z łóżka i omal się nie przewróciła. Draco doskoczył do niej i złapał ją w pasie. Potem podniósł i krzyczącą oraz kopiącą gryfonkę położył na łóżku. [Kopiąca i krzycząca składnia tego zdania wrzeszczy, żeby ją dobić.]
- Puszczaj mnie!
- Nie!
- No, puść! Daj mi spokój! Dlaczego mnie tak męczysz?!
- Męczę?! – Draco nie wytrzymał – To twoim zdaniem biżuteria na gwiazdkę, dwukrotna obrona przed Pansy [„Iiii, proszę państwa, wspaniała dwukrotna obrona przed Pansy! Malfoy bramkarzem roku!”], pilnowanie cię na każdym kroku to jest męczenie?! Ja cię męczę?!
- To ty…
Draco zrozumiał, że powiedział za dużo. [Zrozumiał, że odtąd Hermiona nie będzie już wierzyła w Świętego Mikołaja przynoszącego biżuterię.] Spojrzał z przerażeniem na Hermionę.
- Dlaczego? Dlaczego to robiłeś?
Malfoy postanowił powiedzieć jej prawdę… [„MIKOŁAJ NIE ISTNIEJE...”]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz