Idę spać, bo znowu zasiedziałem się nad tym fanfikiem do rana, a jutro - czy raczej dzisiaj - mam coś jeszcze do zrobienia. Oryginał rozdziału, nazwanego oryginalnie "rOZDZIAŁEK" - tutaj.
Tekst bez poprawek:
Hermione & Draco story
--- czapter sri-ęd-tłęty ---
Hermiona obudziła się bardzo wcześnie. Pierwsze co spostrzegła, to gryfon śpiący na kanapie obok, lekko skulony z powodu nieprzyjemnego chłodu, który panował w pomieszczeniu. [Rozszerzalność temperaturowa. Pamiętam z fizyki w szkole.] Na jego widok poczuła coś dziwnego, jak by radość z samego faktu, że on tam był, że w ogóle był, że istnieje. Przykryła go szczelniej bluzą [Teraz Harry był hermetycznie zamknięty. Hermiona – hermetycznie. To mi się zaczyna składać.] i po cichu żeby go przypadkiem nie obudzić wyszła z PW. [Po czym huknęła drzwiami, żeby obudzić go celowo.] Poszła spokojnie w stronę łazienki prefektów. Była tam częstym gościem. [Gdyż co tydzień organizowano tam proszone obiady z kostkami mydła na ciepło.] W ciepłej, pachnącej wodzie jakoś zawsze łatwiej było jej rozmyślać nad wszelkimi problemami, a w jej siedemnastoletnim życiu było ich wiele. Chyba aż ZA wiele.
Wyszeptała tylko wybrańcom znane hasło [Hermiono, oto twoja życiowa szansa. Zostałaś wybrana, aby wejść do łazienki prefektów.] i weszła do środka. Rozejrzała się po tak dobrze znanym sobie miejscu – cisza, spokój, upragniona samotność… [Żyletki…] Tak, tego właśnie potrzebowała w tej chwili. Napuściła sobie do wanny, [Nie chcę czytać dalej.] a raczej basenu gorącej wody z płynem do kąpieli pachnącym przyjemnie świeżymi różami. [Jedynie za 7,99zł. Tesco. Dla ciebie, dla Hermiony!] Na powierzchni zaroiło się od kolorowej piany. [Bo piana to tak naprawdę małe, złośliwe bakterie, od których aż roi się w każdej kąpieli. Częste mycie skraca życie.] Zrzuciła z siebie ubranie i bez zastanowienia wskoczyła do wody. [Bezmyślna! Trzeba było najpierw się zastanowić, czy nie ma w niej krakena.] Pływała w tę i z powrotem przez dobry kawałek czasu [„Mmmm… dobry. Ale ja bym jeszcze dodał cukru.”] myśląc nad całą sytuacją. Całkiem straciła rachubę czasu. Ile go upłynęło poznała dopiero po tym, że woda, wcześniej ciepła i przyjemna zaczęła robić się chłodna a po pianie pozostały jedynie ślady tu i ówdzie. [Bakterie wyginęły z nudy, bo gryfonka nic nie robi i nic nie myśli, tylko pływa wte i wewte.] Wyszła odprężona z wody, dokładnie się wytarła i ubrała. [To ważne dla fabuły.]
Skierowała się ku drzwiom w znacznie lepszym już nastroju, [Wcześniej biedne drzwi o mało nie wpadły w depresję. Gdyby nie kąpiel Hermiony, mogłyby zupełnie się załamać.] nie rozmyślając dłużej o minionych wydarzeniach i z mocnym postanowieniem jak najszybszego odrobienia wszystkich zadań, do których poprzedniego wieczoru nie miała już siły się zabrać, jednak kiedy tylko przekroczyła próg łazienki jak spod ziemi wyrósł Draco. [A to zboczeniec, czaił się pod kiblem.] Stanęła całkiem odrętwiała. [Mówiłem już, że nie chcę czytać dalej?] Nie spodziewała się go tam a już na pewno nie w tej chwili. Miał smutny wyraz twarzy, [Draaacoo Maaalfooy smuuutną ma twaarz] ale kiedy ujrzał gryfonkę po jego twarzy przebiegł nieśmiały uśmiech. [Goniony po tejże twarzy przez całe stado wyrzutów sumienia z brudnymi buciorami.] Wreszcie miał szansę wszystko jej wytłumaczyć, wyjaśnić, przeprosić…
- Hermiono… - zaczął ostrożnie. [I, żeby zachować już zupełną ostrożność, nie dokończył.]
Dziewczyna nie odpowiedziała nic i omijając go spokojnie skierowała się w stronę dormitorium. Postanowiła go ignorować. Nie chciała, by zranił ją drugi raz.
- Ja chciałem ci… - chłopak ponowił próbę. [Malfoy wykonał nieprawidłową operację i nastąpi jego zamknięcie się. (Ponów próbę / Ignoruj Malfoya)]
- Spieszę się. Żegnam panie Malfoy. – rzuciła sucho i przyspieszając kroku odeszła. Skręciła za rogiem [Wskutek czego wlazła prosto w ścianę.] i zniknęła mu z oczu.
Malfoy stał jeszcze przez chwilę i patrzył z ciężkim sercem jak odchodzi. [Malfoy właśnie ma doświadczenie pozacielesne i obserwuje sam siebie, jak umiera.] Nie potrafił przemóc sam siebie, chociaż coś podpowiadało mu, że powinien biec za nią… [Ale serce za ciężkie.]
Mijały dni, mijały tygodnie a każda kolejna próba dotarcia do dziewczyny kończyła się podobnie. Nie wierzyła mu, [Malfoy jest naprawdę beznadziejny, już nawet jego własne próby mu nie wierzą.] nie wierzyła w jego intencje, [A toć przeca dziesięć groszów dał na te intencje.] nie chciała go słuchać. Draco w końcu zaprzestał dalszych wysiłków i postanowił odczekać do balu mającego się wkrótce odbyć. Czekał z udręczeniem i upragnieniem bo wierzył, że to jego jedyna szansa.
Wreszcie nadszedł ten dzień. Draco nie zaprosił na bal, nawet Pansy, co wywołało u dziewczyny atak rozpaczy. [Tu głos Fronczewskiego: "Z zasadzki zaatakowała cię rozpacz. Musisz się bronić.".] Poszedł tam tylko w jednym celu… Zobaczył Hermionę kiedy mijała go w tej swojej pięknej, długiej, czerwonej sukni. [No, wiecie, TEJ czerwonej sukni. Poprzednie siedemdziesiąt rozdziałów było tylko o tej sukni. Swoją drogą, trochę się na tym nie znam, ale jestem prawie pewien, że czerwona suknia tak pasuje do brązowych włosów, jak szczoteczka do zębów do d…] Jej złote włosy [A, więc Hermiona ma złote włosy. No jasne. Farbowała je przecież przez ostatnie piętnaście odcinków.] splecione były w kok, usta zdobił błyszczyk, [Opakowanie błyszczyku przyklejone do warg – najnowszy, nomen omen, krzyk mody.] a piękne oczy podkreślał delikatny cień do powiek. Ten uśmiech… Tak lubił gdy się uśmiechała... Szła za rękę z Potterem a jej twarz zdawała się promienieć ze szczęścia. [Twarz 2000 W, energooszczędna.] Wyglądała jak prawdziwy anioł. [Puszczalski anioł w czerwonej sukni.] Nie zaszczyciła Draco swoim wzrokiem. Ani myślała na niego patrzeć. Od dawna trzymała się swojego postanowienia ignorowania go. [Podejmij wyzwanie Hermiony i ignoruj Malfoya przez trzydzieści dni. Jeśli efekty nie zadowolą cię, zwrócimy ci pieniądze.] Weszła do Sali.
Ślizgon czuł się zagubiony i – tak mu się przynajmniej wydawało - samotny. Nie zwracał uwagi na zaczepne uśmieszki wpatrzonych w niego dziewczyn. [To ciekawe, że im bardziej Malfoy jest odrzucany przez Hermionę, tym więcej dziewczyn się do niego przylepia. Wydaje mi się, że one wszystkie są bezimiennymi NPC-ami potrzebnymi do rozwoju fabuły.] Nie zważał na nie. Chciał tylko i wyłącznie Hermiony, tylko o niej wciąż myślał, tym więcej im bardziej ona okazywała mu swoją obojętność. Usiadł pod ścianą i przyglądał jej się uważnie. [I spostrzegł, że żółtym szprejem na ścianie wypisane były odpowiedzi na wszystkie jego pytania.]
Hermiona czuła na sobie jego wzrok, [Wzrok był wybitnie laserowy, skoro działał przez całą Wielką Salę. Może nawet plazmowy.] była jednak pewna, że spojrzenie, które ją śledziło było spojrzeniem nienawiści. Zakładała, że Draco był wściekły na nią i uzasadniała to sobie faktem, że nie dała mu się drugi raz zmanipulować i wykorzystać. Była zadowolona z siebie. Pokazała, że jest silna i że nie pozwoli się nikomu zabawiać jej kosztem. Co więcej tamta sytuacja zbliżyła ją bardzo z Harrym. [Ten fanfik zbliżył mnie bardzo z podłogą.] Teraz byli razem. Była szczęśliwa z nim szczęśliwa. [Bo w ryj dać mógł dać.] Lubiła kiedy ją obejmował, całował… Czasem wydawało jej się co prawda, że czegoś jej brak, [Sóspęs... Malfoya?] że za czymś tęskni, [Sóspęs... za Malfoyem?] jednak sama do końca nie wiedziała za czym. [Stawiam dychę, że za Malfoyem.] Być może nie chciała wiedzieć. [Jestem już prawie pewien, że to Malfoy.] Nie chciała pamiętać. [Malfoy. To moja ostateczna odpowiedź.] Postanowiła po prostu o tym nie myśleć. Pocałowała nagle czarnowłosego. [Tak nagle, że aż wessała mu oczy przez usta.] Nie zauważyła, że w tym momencie ktoś na sali z bólu odwrócił wzrok. [Promieniejąca twarz 2000 W boleśnie zaświeciła Malfo… KOMUŚ… po oczach.] W głowie Draco kotłowały się sprzeczne myśli. [
Hermiona beztrosko tańczyła w ramionach Harrego. W pewnym momencie muzyka ucichła a na środek sali wkroczyła Mcgonagal z uśmiechem na twarzy.
- A teraz moi kochani, odbijany! – obwieściła uroczyście.
Draco na te właśnie słowa czekał. Dorwał pierwszą z brzegu dziewczynę [Draco Rozpruwacz.] nawet na nią nie patrząc i ruszył tanecznym krokiem w stronę Miony. Usłyszał gong. [Oho, McGonagall zaczyna już tracić kolejne litery z nazwiska.] Tańczył teraz z jakąś puchonką. [Puchoństwo szerzy się w całym Hogwarcie.] Kolejny. Krukonka. I następny… Miona. Złapał ją tak delikatnie jakby się bał, że dziewczyna zniknie kiedy tylko ją dotknie. Nawet na niego nie spojrzała, ale i tak dobrze wiedziała, że to on. [Nauczyła się rozpoznawać go po zapachu.] Nie mogła by go nie poznać.
- Czego chcesz?- zapytała chłodno. Wzrok zawiesiła na świecy unoszącej się nad nimi. [Harry machnął ręką i poszedł obalić browara.]
- Ja... to znaczy… ja… chcę przeprosić… ciebie. – wyszeptał. [Chcę przeprosić CIEBIE! (tu następuje obrazek z wujkiem Samem celującym w czytelnika palcem)]
Ona udała, że nie słyszy.
- To nie było tak jak myślisz. – powiedział już normalnie widząc brak reakcji z jej strony. Nie miał szansy nic więcej powiedzieć. Zabrzmiał gong. Dziewczyna trafiła w objęcia jakiegoś krukona. Uważała upór Draco za żałosny i śmieszny. Od razu wyrzuciła z pamięci kolejne jego słowa. [Shift+Delete. Nawet nie do Kosza. Hermiona jest zimna jak dobrze pracujący tranzystor.]
Odbijany się skończył. Muzyka się zmieniła. Hermiona chciała iść poszukać Harry’ego, ale krukon wciąż trzymał ją za rękę. Spojrzała na niego zdziwiona. Przycisnął ją bardziej do siebie.
- Co…? – tylko tyle zdążyła powiedzieć zanim zatkał jej usta swoją dłonią. [No patrz, a już myślałem, że zatka jej usta dłonią chłopaka stojącego metr dalej. Ale nie, jednak swoją, cwana bestyja.] Nikt na sali nie zauważył tej dziwnej sytuacji. [Harry właśnie uległ sublimacji z fabuły.] Wszyscy byli zajęci tańcem czy rozmową. Wszyscy poza ślizgonem, który stojąc na drugim końcu sali wciąż nie mógł oderwać wzroku od dziewczyny. [Cała reszta uczniów Hogwartu tłoczących się w Wielkiej Sali była tylko zestawem półprzezroczystych elementów scenerii, przez które Malfoy widział Hermionę tak wyraźnie, jak gdyby stała tuż obok.] Podniósł się natychmiast na równe nogi [Wcześniej jedną miał mniejszą od drugiej.] i zaczął przebijać się przez roztańczony tłum [W szale bojowym młócił pięściami na prawo i lewo, wydając z siebie starożytny barbarzyński okrzyk Malfoyów: "TYYYY SZLAAAMOOOOO"] starając się jednocześnie nie stracić jej z oczu. W drzwiach mignął mu skrawek jej sukni. [„Pasek ci się ciągnie.”]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz