piątek, 27 kwietnia 2012

Niech żyje bal, bo ten fanfik to bal jest nad bale

I na ten bal właśnie trzeba by nawlec Malfoya za to, jak zachował się wobec Hermiony. Póki co jednak jedyny bal, z jakim mamy do czynienia, to niezidentyfikowana impreza (prawdopodobnie bożonarodzeniowa, bo ostatnio widziano Hermionę w zaspie śnieżnej), podczas której Malfoy wykaże się rentgenowskim wzrokiem, a Harry zaprezentuje dawno zapomnianą przez nowe pokolenia postaci literackich sztukę Nagłego Nieuzasadnionego Znikania z Fabuły.

Idę spać, bo znowu zasiedziałem się nad tym fanfikiem do rana, a jutro - czy raczej dzisiaj - mam coś jeszcze do zrobienia. Oryginał rozdziału, nazwanego oryginalnie "rOZDZIAŁEK" - tutaj.

Tekst bez poprawek:
Hermiona obudziła się bardzo wcześnie. Pierwsze co spostrzegła, to gryfon śpiący na kanapie obok, lekko skulony z powodu nieprzyjemnego chłodu, który panował w pomieszczeniu. Na jego widok poczuła coś dziwnego, jak by radość z samego faktu, że on tam był, że w ogóle był, że istnieje. Przykryła go szczelniej bluzą i po cichu żeby go przypadkiem nie obudzić wyszła z PW. Poszła spokojnie w stronę łazienki prefektów. Była tam częstym gościem. W ciepłej, pachnącej wodzie jakoś zawsze łatwiej było jej rozmyślać nad wszelkimi problemami, a w jej siedemnastoletnim życiu było ich wiele. Chyba aż ZA wiele.

Wyszeptała tylko wybrańcom znane hasło i weszła do środka. Rozejrzała się po tak dobrze znanym sobie miejscu – cisza, spokój, upragniona samotność… Tak, tego właśnie potrzebowała w tej chwili. Napuściła sobie do wanny, a raczej basenu gorącej wody z płynem do kąpieli pachnącym przyjemnie świeżymi różami. Na powierzchni zaroiło się od kolorowej piany. Zrzuciła z siebie ubranie i bez zastanowienia wskoczyła do wody. Pływała w tę i z powrotem przez dobry kawałek czasu myśląc nad całą sytuacją. Całkiem straciła rachubę czasu. Ile go upłynęło poznała dopiero po tym, że woda, wcześniej ciepła i przyjemna zaczęła robić się chłodna a po pianie pozostały jedynie ślady tu i ówdzie. Wyszła odprężona z wody, dokładnie się wytarła i ubrała.

Skierowała się ku drzwiom w znacznie lepszym już nastroju, nie rozmyślając dłużej o minionych wydarzeniach i z mocnym postanowieniem jak najszybszego odrobienia wszystkich zadań, do których poprzedniego wieczoru nie miała już siły się zabrać, jednak kiedy tylko przekroczyła próg łazienki jak spod ziemi wyrósł Draco. Stanęła całkiem odrętwiała. Nie spodziewała się go tam a już na pewno nie w tej chwili. Miał smutny wyraz twarzy, ale kiedy ujrzał gryfonkę po jego twarzy przebiegł nieśmiały uśmiech. Wreszcie miał szansę wszystko jej wytłumaczyć, wyjaśnić, przeprosić…

- Hermiono… - zaczął ostrożnie.
Dziewczyna nie odpowiedziała nic i omijając go spokojnie skierowała się w stronę dormitorium. Postanowiła go ignorować. Nie chciała, by zranił ją drugi raz.
- Ja chciałem ci… - chłopak ponowił próbę.
- Spieszę się. Żegnam panie Malfoy. – rzuciła sucho i przyspieszając kroku odeszła. Skręciła za rogiem i zniknęła mu z oczu.

Malfoy stał jeszcze przez chwilę i patrzył z ciężkim sercem jak odchodzi. Nie potrafił przemóc sam siebie, chociaż coś podpowiadało mu, że powinien biec za nią…

Mijały dni, mijały tygodnie a każda kolejna próba dotarcia do dziewczyny kończyła się podobnie. Nie wierzyła mu, nie wierzyła w jego intencje, nie chciała go słuchać. Draco w końcu zaprzestał dalszych wysiłków i postanowił odczekać do balu mającego się wkrótce odbyć. Czekał z udręczeniem i upragnieniem bo wierzył, że to jego jedyna szansa.

Wreszcie nadszedł ten dzień. Draco nie zaprosił na bal, nawet Pansy, co wywołało u dziewczyny atak rozpaczy. Poszedł tam tylko w jednym celu… Zobaczył Hermionę kiedy mijała go w tej swojej pięknej, długiej, czerwonej sukni. Jej złote włosy splecione były w kok, usta zdobił błyszczyk, a piękne oczy podkreślał delikatny cień do powiek. Ten uśmiech… Tak lubił gdy się uśmiechała... Szła za rękę z Potterem a jej twarz zdawała się promienieć ze szczęścia. Wyglądała jak prawdziwy anioł. Nie zaszczyciła Draco swoim wzrokiem. Ani myślała na niego patrzeć. Od dawna trzymała się swojego postanowienia ignorowania go. Weszła do Sali.

Ślizgon czuł się zagubiony i – tak mu się przynajmniej wydawało - samotny. Nie zwracał uwagi na zaczepne uśmieszki wpatrzonych w niego dziewczyn. Nie zważał na nie. Chciał tylko i wyłącznie Hermiony, tylko o niej wciąż myślał, tym więcej im bardziej ona okazywała mu swoją obojętność. Usiadł pod ścianą i przyglądał jej się uważnie.

Hermiona czuła na sobie jego wzrok, była jednak pewna, że spojrzenie, które ją śledziło było spojrzeniem nienawiści. Zakładała, że Draco był wściekły na nią i uzasadniała to sobie faktem, że nie dała mu się drugi raz zmanipulować i wykorzystać. Była zadowolona z siebie. Pokazała, że jest silna i że nie pozwoli się nikomu zabawiać jej kosztem. Co więcej tamta sytuacja zbliżyła ją bardzo z Harrym. Teraz byli razem. Była szczęśliwa z nim szczęśliwa. Lubiła kiedy ją obejmował, całował… Czasem wydawało jej się co prawda, że czegoś jej brak, że za czymś tęskni, jednak sama do końca nie wiedziała za czym. Być może nie chciała wiedzieć. Nie chciała pamiętać. Postanowiła po prostu o tym nie myśleć. Pocałowała nagle czarnowłosego. Nie zauważyła, że w tym momencie ktoś na sali z bólu odwrócił wzrok. W głowie Draco kotłowały się sprzeczne myśli. Chciał uciec, uciec jak najszybciej, wyrwać się z tego miejsca, z sali, ze szkoły, chciał krzyczeć ile sił w płucach, wrzucić z siebie wszystkie te uczucia, które zbierały się w nim przez okropnie długie tygodnie a jednocześnie nie potrafił odejść, nie potrafił przestać wciąż na nią patrzeć.

Hermiona beztrosko tańczyła w ramionach Harrego. W pewnym momencie muzyka ucichła a na środek sali wkroczyła Mcgonagal z uśmiechem na twarzy.

- A teraz moi kochani, odbijany! – obwieściła uroczyście.

Draco na te właśnie słowa czekał. Dorwał pierwszą z brzegu dziewczynę nawet na nią nie patrząc i ruszył tanecznym krokiem w stronę Miony. Usłyszał gong. Tańczył teraz z jakąś puchonką. Kolejny. Krukonka. I następny… Miona. Złapał ją tak delikatnie jakby się bał, że dziewczyna zniknie kiedy tylko ją dotknie. Nawet na niego nie spojrzała, ale i tak dobrze wiedziała, że to on. Nie mogła by go nie poznać.

- Czego chcesz?- zapytała chłodno. Wzrok zawiesiła na świecy unoszącej się nad nimi.
- Ja... to znaczy… ja… chcę przeprosić… ciebie. – wyszeptał.
Ona udała, że nie słyszy.
- To nie było tak jak myślisz. – powiedział już normalnie widząc brak reakcji z jej strony. Nie miał szansy nic więcej powiedzieć. Zabrzmiał gong. Dziewczyna trafiła w objęcia jakiegoś krukona. Uważała upór Draco za żałosny i śmieszny. Od razu wyrzuciła z pamięci kolejne jego słowa.

Odbijany się skończył. Muzyka się zmieniła. Hermiona chciała iść poszukać Harry’ego, ale krukon wciąż trzymał ją za rękę. Spojrzała na niego zdziwiona. Przycisnął ją bardziej do siebie.

- Co…? – tylko tyle zdążyła powiedzieć zanim zatkał jej usta swoją dłonią. Nikt na sali nie zauważył tej dziwnej sytuacji. Wszyscy byli zajęci tańcem czy rozmową. Wszyscy poza ślizgonem, który stojąc na drugim końcu sali wciąż nie mógł oderwać wzroku od dziewczyny. Podniósł się natychmiast na równe nogi i zaczął przebijać się przez roztańczony tłum starając się jednocześnie nie stracić jej z oczu. W drzwiach mignął mu skrawek jej sukni.

Hermione & Draco story
--- czapter sri-ęd-tłęty ---


Hermiona obudziła się bardzo wcześnie. Pierwsze co spostrzegła, to gryfon śpiący na kanapie obok, lekko skulony z powodu nieprzyjemnego chłodu, który panował w pomieszczeniu. [Rozszerzalność temperaturowa. Pamiętam z fizyki w szkole.] Na jego widok poczuła coś dziwnego, jak by radość z samego faktu, że on tam był, że w ogóle był, że istnieje. Przykryła go szczelniej bluzą [Teraz Harry był hermetycznie zamknięty. Hermiona – hermetycznie. To mi się zaczyna składać.] i po cichu żeby go przypadkiem nie obudzić wyszła z PW. [Po czym huknęła drzwiami, żeby obudzić go celowo.] Poszła spokojnie w stronę łazienki prefektów. Była tam częstym gościem. [Gdyż co tydzień organizowano tam proszone obiady z kostkami mydła na ciepło.] W ciepłej, pachnącej wodzie jakoś zawsze łatwiej było jej rozmyślać nad wszelkimi problemami, a w jej siedemnastoletnim życiu było ich wiele. Chyba aż ZA wiele.

Wyszeptała tylko wybrańcom znane hasło [Hermiono, oto twoja życiowa szansa. Zostałaś wybrana, aby wejść do łazienki prefektów.] i weszła do środka. Rozejrzała się po tak dobrze znanym sobie miejscu – cisza, spokój, upragniona samotność… [Żyletki…] Tak, tego właśnie potrzebowała w tej chwili. Napuściła sobie do wanny, [Nie chcę czytać dalej.] a raczej basenu gorącej wody z płynem do kąpieli pachnącym przyjemnie świeżymi różami. [Jedynie za 7,99zł. Tesco. Dla ciebie, dla Hermiony!] Na powierzchni zaroiło się od kolorowej piany. [Bo piana to tak naprawdę małe, złośliwe bakterie, od których aż roi się w każdej kąpieli. Częste mycie skraca życie.] Zrzuciła z siebie ubranie i bez zastanowienia wskoczyła do wody. [Bezmyślna! Trzeba było najpierw się zastanowić, czy nie ma w niej krakena.] Pływała w tę i z powrotem przez dobry kawałek czasu [„Mmmm… dobry. Ale ja bym jeszcze dodał cukru.”] myśląc nad całą sytuacją. Całkiem straciła rachubę czasu. Ile go upłynęło poznała dopiero po tym, że woda, wcześniej ciepła i przyjemna zaczęła robić się chłodna a po pianie pozostały jedynie ślady tu i ówdzie. [Bakterie wyginęły z nudy, bo gryfonka nic nie robi i nic nie myśli, tylko pływa wte i wewte.] Wyszła odprężona z wody, dokładnie się wytarła i ubrała. [To ważne dla fabuły.]

Skierowała się ku drzwiom w znacznie lepszym już nastroju, [Wcześniej biedne drzwi o mało nie wpadły w depresję. Gdyby nie kąpiel Hermiony, mogłyby zupełnie się załamać.] nie rozmyślając dłużej o minionych wydarzeniach i z mocnym postanowieniem jak najszybszego odrobienia wszystkich zadań, do których poprzedniego wieczoru nie miała już siły się zabrać, jednak kiedy tylko przekroczyła próg łazienki jak spod ziemi wyrósł Draco. [A to zboczeniec, czaił się pod kiblem.] Stanęła całkiem odrętwiała. [Mówiłem już, że nie chcę czytać dalej?] Nie spodziewała się go tam a już na pewno nie w tej chwili. Miał smutny wyraz twarzy, [Draaacoo Maaalfooy smuuutną ma twaarz] ale kiedy ujrzał gryfonkę po jego twarzy przebiegł nieśmiały uśmiech. [Goniony po tejże twarzy przez całe stado wyrzutów sumienia z brudnymi buciorami.] Wreszcie miał szansę wszystko jej wytłumaczyć, wyjaśnić, przeprosić…

- Hermiono… - zaczął ostrożnie. [I, żeby zachować już zupełną ostrożność, nie dokończył.]
Dziewczyna nie odpowiedziała nic i omijając go spokojnie skierowała się w stronę dormitorium. Postanowiła go ignorować. Nie chciała, by zranił ją drugi raz.
- Ja chciałem ci… - chłopak ponowił próbę. [Malfoy wykonał nieprawidłową operację i nastąpi jego zamknięcie się. (Ponów próbę / Ignoruj Malfoya)]
- Spieszę się. Żegnam panie Malfoy. – rzuciła sucho i przyspieszając kroku odeszła. Skręciła za rogiem [Wskutek czego wlazła prosto w ścianę.] i zniknęła mu z oczu.

Malfoy stał jeszcze przez chwilę i patrzył z ciężkim sercem jak odchodzi. [Malfoy właśnie ma doświadczenie pozacielesne i obserwuje sam siebie, jak umiera.] Nie potrafił przemóc sam siebie, chociaż coś podpowiadało mu, że powinien biec za nią… [Ale serce za ciężkie.]

Mijały dni, mijały tygodnie a każda kolejna próba dotarcia do dziewczyny kończyła się podobnie. Nie wierzyła mu, [Malfoy jest naprawdę beznadziejny, już nawet jego własne próby mu nie wierzą.] nie wierzyła w jego intencje, [A toć przeca dziesięć groszów dał na te intencje.] nie chciała go słuchać. Draco w końcu zaprzestał dalszych wysiłków i postanowił odczekać do balu mającego się wkrótce odbyć. Czekał z udręczeniem i upragnieniem bo wierzył, że to jego jedyna szansa.

Wreszcie nadszedł ten dzień. Draco nie zaprosił na bal, nawet Pansy, co wywołało u dziewczyny atak rozpaczy. [Tu głos Fronczewskiego: "Z zasadzki zaatakowała cię rozpacz. Musisz się bronić.".] Poszedł tam tylko w jednym celu… Zobaczył Hermionę kiedy mijała go w tej swojej pięknej, długiej, czerwonej sukni. [No, wiecie, TEJ czerwonej sukni. Poprzednie siedemdziesiąt rozdziałów było tylko o tej sukni. Swoją drogą, trochę się na tym nie znam, ale jestem prawie pewien, że czerwona suknia tak pasuje do brązowych włosów, jak szczoteczka do zębów do d…] Jej złote włosy [A, więc Hermiona ma złote włosy. No jasne. Farbowała je przecież przez ostatnie piętnaście odcinków.] splecione były w kok, usta zdobił błyszczyk, [Opakowanie błyszczyku przyklejone do warg – najnowszy, nomen omen, krzyk mody.] a piękne oczy podkreślał delikatny cień do powiek. Ten uśmiech… Tak lubił gdy się uśmiechała... Szła za rękę z Potterem a jej twarz zdawała się promienieć ze szczęścia. [Twarz 2000 W, energooszczędna.] Wyglądała jak prawdziwy anioł. [Puszczalski anioł w czerwonej sukni.] Nie zaszczyciła Draco swoim wzrokiem. Ani myślała na niego patrzeć. Od dawna trzymała się swojego postanowienia ignorowania go. [Podejmij wyzwanie Hermiony i ignoruj Malfoya przez trzydzieści dni. Jeśli efekty nie zadowolą cię, zwrócimy ci pieniądze.] Weszła do Sali.

Ślizgon czuł się zagubiony i – tak mu się przynajmniej wydawało - samotny. Nie zwracał uwagi na zaczepne uśmieszki wpatrzonych w niego dziewczyn. [To ciekawe, że im bardziej Malfoy jest odrzucany przez Hermionę, tym więcej dziewczyn się do niego przylepia. Wydaje mi się, że one wszystkie są bezimiennymi NPC-ami potrzebnymi do rozwoju fabuły.] Nie zważał na nie. Chciał tylko i wyłącznie Hermiony, tylko o niej wciąż myślał, tym więcej im bardziej ona okazywała mu swoją obojętność. Usiadł pod ścianą i przyglądał jej się uważnie. [I spostrzegł, że żółtym szprejem na ścianie wypisane były odpowiedzi na wszystkie jego pytania.]

Hermiona czuła na sobie jego wzrok, [Wzrok był wybitnie laserowy, skoro działał przez całą Wielką Salę. Może nawet plazmowy.] była jednak pewna, że spojrzenie, które ją śledziło było spojrzeniem nienawiści. Zakładała, że Draco był wściekły na nią i uzasadniała to sobie faktem, że nie dała mu się drugi raz zmanipulować i wykorzystać. Była zadowolona z siebie. Pokazała, że jest silna i że nie pozwoli się nikomu zabawiać jej kosztem. Co więcej tamta sytuacja zbliżyła ją bardzo z Harrym. [Ten fanfik zbliżył mnie bardzo z podłogą.] Teraz byli razem. Była szczęśliwa z nim szczęśliwa. [Bo w ryj dać mógł dać.] Lubiła kiedy ją obejmował, całował… Czasem wydawało jej się co prawda, że czegoś jej brak, [Sóspęs... Malfoya?] że za czymś tęskni, [Sóspęs... za Malfoyem?] jednak sama do końca nie wiedziała za czym. [Stawiam dychę, że za Malfoyem.] Być może nie chciała wiedzieć. [Jestem już prawie pewien, że to Malfoy.] Nie chciała pamiętać. [Malfoy. To moja ostateczna odpowiedź.] Postanowiła po prostu o tym nie myśleć. Pocałowała nagle czarnowłosego. [Tak nagle, że aż wessała mu oczy przez usta.] Nie zauważyła, że w tym momencie ktoś na sali z bólu odwrócił wzrok. [Promieniejąca twarz 2000 W boleśnie zaświeciła Malfo… KOMUŚ… po oczach.] W głowie Draco kotłowały się sprzeczne myśli. [x ∈ R x2 = -4 *kotłu kotłu*] Chciał uciec, uciec jak najszybciej, wyrwać się z tego miejsca, z sali, ze szkoły, chciał krzyczeć ile sił w płucach, wrzucić z siebie wszystkie te uczucia, które zbierały się w nim przez okropnie długie tygodnie a jednocześnie nie potrafił odejść, nie potrafił przestać wciąż na nią patrzeć.

Hermiona beztrosko tańczyła w ramionach Harrego. W pewnym momencie muzyka ucichła a na środek sali wkroczyła Mcgonagal z uśmiechem na twarzy.

- A teraz moi kochani, odbijany! – obwieściła uroczyście.

Draco na te właśnie słowa czekał. Dorwał pierwszą z brzegu dziewczynę [Draco Rozpruwacz.] nawet na nią nie patrząc i ruszył tanecznym krokiem w stronę Miony. Usłyszał gong. [Oho, McGonagall zaczyna już tracić kolejne litery z nazwiska.] Tańczył teraz z jakąś puchonką. [Puchoństwo szerzy się w całym Hogwarcie.] Kolejny. Krukonka. I następny… Miona. Złapał ją tak delikatnie jakby się bał, że dziewczyna zniknie kiedy tylko ją dotknie. Nawet na niego nie spojrzała, ale i tak dobrze wiedziała, że to on. [Nauczyła się rozpoznawać go po zapachu.] Nie mogła by go nie poznać.

- Czego chcesz?- zapytała chłodno. Wzrok zawiesiła na świecy unoszącej się nad nimi. [Harry machnął ręką i poszedł obalić browara.]
- Ja... to znaczy… ja… chcę przeprosić… ciebie. – wyszeptał. [Chcę przeprosić CIEBIE! (tu następuje obrazek z wujkiem Samem celującym w czytelnika palcem)]
Ona udała, że nie słyszy.
- To nie było tak jak myślisz. – powiedział już normalnie widząc brak reakcji z jej strony. Nie miał szansy nic więcej powiedzieć. Zabrzmiał gong. Dziewczyna trafiła w objęcia jakiegoś krukona. Uważała upór Draco za żałosny i śmieszny. Od razu wyrzuciła z pamięci kolejne jego słowa. [Shift+Delete. Nawet nie do Kosza. Hermiona jest zimna jak dobrze pracujący tranzystor.]

Odbijany się skończył. Muzyka się zmieniła. Hermiona chciała iść poszukać Harry’ego, ale krukon wciąż trzymał ją za rękę. Spojrzała na niego zdziwiona. Przycisnął ją bardziej do siebie.

- Co…? – tylko tyle zdążyła powiedzieć zanim zatkał jej usta swoją dłonią. [No patrz, a już myślałem, że zatka jej usta dłonią chłopaka stojącego metr dalej. Ale nie, jednak swoją, cwana bestyja.] Nikt na sali nie zauważył tej dziwnej sytuacji. [Harry właśnie uległ sublimacji z fabuły.] Wszyscy byli zajęci tańcem czy rozmową. Wszyscy poza ślizgonem, który stojąc na drugim końcu sali wciąż nie mógł oderwać wzroku od dziewczyny. [Cała reszta uczniów Hogwartu tłoczących się w Wielkiej Sali była tylko zestawem półprzezroczystych elementów scenerii, przez które Malfoy widział Hermionę tak wyraźnie, jak gdyby stała tuż obok.] Podniósł się natychmiast na równe nogi [Wcześniej jedną miał mniejszą od drugiej.] i zaczął przebijać się przez roztańczony tłum [W szale bojowym młócił pięściami na prawo i lewo, wydając z siebie starożytny barbarzyński okrzyk Malfoyów: "TYYYY SZLAAAMOOOOO"] starając się jednocześnie nie stracić jej z oczu. W drzwiach mignął mu skrawek jej sukni. [„Pasek ci się ciągnie.”]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz