wtorek, 12 czerwca 2012

Tylko on tak potrafi... kichnięcie.

Ponieważ z jakiegoś powodu nie mogę spać, postanowiłem zrobić jeszcze jeden rozdział. Nie będę nic pisał, bo wszystko już powiedziałem w poprzedniej notce. Zresztą nie żeby ktoś specjalnie się przejmował, co ja tu piszę, włącznie ze mną samym. Tu mają być fanfiki, a nie mędzenie.

Oryginał - a rozdział ten, o odkrywczym tytule "Rozdzialik!!!", jest naprawdę wyjątkowym oryginałem, nawet jak na standardy tego fanfika, co do którego nie wiedziałem, że jeszcze będzie mnie w stanie czymś zaskoczyć, o szlag, ale długie wtrącenie - tutaj. Nie polecam czytania przy jedzeniu lub piciu, bo potem plamy trudno schodzą ze ściany.

Włala!

Tak się to chyba pisze.

Tekst bez poprawek:
Draco głaskał gryfonkę po mokrej od deszczu głowie. Trzymał ja delikatnie, ale i pewnie. Tylko on tak potrafił, dawać uczucie bezpieczeństwa, miłości i zrozumienia zarazem. No i tylko dla niej tak umiał. Dla swojej ukochanej. Kropelki deszczu zmoczyły ich już doszczętnie. Niby spadało ich tak mało, a jednak orzechowe włosy Hermiony rozprostowały się od wilgoci i opadały jej na ramiona, spływała z nich woda. Draconowi blond grzywka opadała na czoło. Nikt ich nie szukał, nikt ich nie wołał, krukon uciekł do zamku…Wszędzie trwała cisza, prócz odgłosu kropel wpadających do jeziora.
Draco i Hermi nie odzywali się do siebie. Bali się, że ta chwila straci swój czar, urok i magię. Milczeli, więc wsłuchując się w deszcz i tuląc do siebie.
W końcu Draco odsunął lekko Gryfonkę i zaczął ją całować. Całował ją w czoło, nos usta…Scałowywał łzy z jej rzęs. W końcu postanowił się odezwać.
- Hermi, wracamy na bal?
- W takim stanie? Draco…Zastanów się. Ja się tak nie mogę pokazać.
- Czemu?
- Czy będę wyglądać normalnie? Wszystkich od siebie odstraszę.
- I dobrze.
Hermiona przybrała dziwny wyraz twarzy.
- Będę miał cię tylko dla siebie. I nikt nie będzie się do ciebie przystawiał, mam nadzieję, bo i tak wyglądasz pięknie.
Udało mu się wywołać cień uśmiechu na twarzy dziewczyny. Wstał i podał jej rękę. Razem ruszyli w stronę zamku. Weszli do Sali całkiem mokrzy. Parę osób patrzyło się na nich z mieszaniną rozbawienia i zdziwienia. Oni zaś weszli na środek Sali i jak gdyby nigdy nic, zaczęli tańczyć. A był to piękny widok. Mimo mokrych włosów, ubrań i kropelek wody na ich skórze byli piękni. Na ich twarzach gościły uśmiechy, tańczyli z gracją, wdziękiem, mieli w sobie to COŚ, coś, co sprawiało, że każdy się na nich patrzył. Po chwili utworzył się krąg. Wszyscy wstali z miejsc i zaczęli tańczyć. Orkiestra grała wolnego. Kiedy ludzie patrzyli się na tańczącą parę też mieli na to ochotę. Wstawali i po chwili cała sala była zapełniona tylko i wyłącznie wirującymi parami. Harry z Ginny, Ron z Lavender, Cho z jakimś krukonem, Zabini z Pansy…Każdy tańczył i każdy miał różne myśli na temat blondyna i orzechowłosej.
Harry myślał nad tym jak zabije Dracona i, co ma powiedzieć Hermionie. Bo chyba, nie byli już razem…Pansy chociaż uśmiechała się od ucha do ucha, kipiała ze złości na tę szlamę. Miała ochotę ją zabić, zastanawiała się nad odpowiednią zemstą…Crubb i Goyel myśleli o jedzeniu, o ciastkach i o torcie z czekolady, ponieważ blond włosy Malfoya kojarzyły im się z lukrem na ciastkach a czekoladowe oczy gryfonki z pysznym tortem…Każdy snuł myśli o tej parze, o ślizgonie i gryfonce, o złu i dobru, o lodzie i ogniu, o diable i aniele…A o czym myślała ów para? O sobie. O swojej miłości wyzwaniach czekających przed szczęśliwym końcem.
Bal się skończył (o 24:30) a wraz z nim ten dziwny czar, który opanował całą salę. Niektórzy partnerzy odskoczyli od siebie jak oparzeni, dopiero zdając sobie sprawę z kim tańczyli. Wszyscy szepcząc opuścili WS i ruszyli w stronę swoich PW. Tylko Malfoy i Hermi ruszyli w odwrotna stronę. Do białego domku leżącego na skraju ZL. Szli trzymając się za ręce, odprowadzani wzrokiem czarnowłosego gryfona, o którym ktoś zapomniał…Harry odwrócił się i też udał się do dormitorium tamując łzy smutku. Od początku ich związku wiedział, że tak to się skończy, tylko nie miał pojęcia, że tak szybko…
Hermiona kichała co sekunda. Kiedy doszli do swojego domku położyła się na kanapie. Malfoy okrył ją kocem i usiadł obok.
- Czego chora…kichnął…panienka sobie…kichnięcie….życzy?
Hermiona się zaśmiała.
- Aby…kichnięcie….chory kelner przyniósł mi herbaty…kichnięcie….jeśli ma na to siły…kichnięcie.
- Już się robi…kichnięcie.
Malfoy wszedł kichając do kuchni. Włączył czajnik, kiedy przypomniał sobie, że nie powinni siedzieć tu w mokrych ubraniach. Ostatnio zostawił tu trochę ubrań. Wyjął więc swoje dwie koszule i jedną założył. Potem poszedł do salonu.
- Hermi, nie powinnaś siedzieć w mokrym ubraniu. Załóż to. Kichnięcie. –wręczył gryfonce swoja zielona koszulę, rozpalił w kominku i poszedł powrotem do kuchni słysząc pyknięcie czajnika.. .

Hermione & Draco story
--- czapter fajw-ęd-tłęty ---


Draco głaskał gryfonkę po mokrej od deszczu głowie. Trzymał ja delikatnie, ale i pewnie. [Malfoy, nie upuść tej głowy!] Tylko on tak potrafił, [Tylko on umie trzymać tak głowy.] dawać uczucie bezpieczeństwa, miłości i zrozumienia zarazem. [No i raz na jakiś czas w ryj dać może dać.] No i tylko dla niej tak umiał. Dla swojej ukochanej. Kropelki deszczu zmoczyły ich już doszczętnie. [Strasznie agresywny deszcz niszczy wszystko doszczętnie. To pewnie przez te tlenki siarki.] Niby spadało ich tak mało, a jednak orzechowe włosy Hermiony [Jeszcze dwa rozdziały temu, na balu, Hermiona miała złote włosy. Chyba pomalowała je plakatówką i teraz deszcz ją doszczętnie agresywnie zmywa.] rozprostowały się od wilgoci i opadały jej na ramiona, spływała z nich woda. [I złota farba.] Draconowi blond grzywka opadała na czoło. Nikt ich nie szukał, nikt ich nie wołał, krukon uciekł do zamku… [Zgromadził zapasy i będzie się bronił.] Wszędzie trwała cisza, prócz odgłosu kropel wpadających do jeziora. [Na kroplach nie trwała cisza. Każda darła mordę, kiedy wpadała do jeziora.] Draco i Hermi nie odzywali się do siebie. [Czekali, które pierwsze powie „umyj się”.] Bali się, że ta chwila straci swój czar, urok i magię. [Nie mieli jednak czym się przejmować - gdyby jednak któreś się odezwało, ta chwila straciłaby tylko czar i urok. Magia by została.] Milczeli, więc wsłuchując się w deszcz i tuląc do siebie.
W końcu Draco odsunął lekko Gryfonkę i zaczął ją całować. [Na odległość. To nie takie proste. Tylko on tak potrafił.] Całował ją w czoło, nos usta… [Nos całował usta. Skomplikowane anatomicznie. Tylko on tak potrafił.] Scałowywał łzy z jej rzęs. [Scałkował rzęsy po dłzy. Tylko on tak... no, wiecie.] W końcu postanowił się odezwać.
- Hermi, wracamy na bal?
- W takim stanie? Draco…Zastanów się. Ja się tak nie mogę pokazać. [Spłynęła mi cała plakatówka z włosów.]
- Czemu?
- Czy będę wyglądać normalnie? Wszystkich od siebie odstraszę.
- I dobrze. [„Tak, Hermiono, to fajnie, że wyglądasz jak siedem nieszczęść.”]
Hermiona przybrała dziwny wyraz twarzy. [Szykowała go specjalnie na tę okazję.]
- Będę miał cię tylko dla siebie. I nikt nie będzie się do ciebie przystawiał, mam nadzieję, bo i tak wyglądasz pięknie. [Logika tego zdania uległa anihilacji.]
Udało mu się wywołać cień uśmiechu na twarzy dziewczyny. [A trzeba wam wiedzieć, że musiał w tym celu odprawić skomplikowany rytuał spirytystyczny.] Wstał i podał jej rękę. Razem ruszyli w stronę zamku. Weszli do Sali całkiem mokrzy. Parę osób patrzyło się na nich z mieszaniną rozbawienia i zdziwienia. Oni zaś weszli na środek Sali i jak gdyby nigdy nic, zaczęli tańczyć. A był to piękny widok. [Zaprawdę, powiadam wam, piękny to widok był.] Mimo mokrych włosów, ubrań i kropelek wody na ich skórze byli piękni. [Kropelki wody na skórze to najgorsze, co może się trafić urodzie. Postarza o siedemset lat.] Na ich twarzach gościły uśmiechy, tańczyli z gracją, wdziękiem, mieli w sobie to COŚ, coś, [COŚ, coś, coś] co sprawiało, że każdy się na nich patrzył. [Byli mokrzy, Hermiona prawdopodobnie zakrwawiona po dwóch ciosach w twarz. To było dopiero COŚ, coś.] Po chwili utworzył się krąg. Wszyscy wstali z miejsc i zaczęli tańczyć. Orkiestra grała wolnego. Kiedy ludzie patrzyli się na tańczącą parę też mieli na to ochotę. Wstawali i po chwili cała sala była zapełniona tylko i wyłącznie wirującymi parami. [Wirujące pary powstają na skutek siły Coriolisa działającej na czajnik.] Harry z Ginny, Ron z Lavender, Cho z jakimś krukonem, [Może to nasz dobry znajomy niedoszły gwałciciel, tym razem przystawia się do Cho. „Cho no tu!”] Zabini z Pansy…Każdy tańczył i każdy miał różne myśli na temat blondyna i orzechowłosej. [Bardziej toporny od tego zdania jest już tylko topór.]
Harry myślał nad tym jak zabije Dracona [„A może szczoteczką do zębów umoczoną w dżemie morelowym?”.] i, co ma powiedzieć Hermionie. Bo chyba, nie byli już razem…Pansy chociaż uśmiechała się od ucha do ucha, kipiała ze złości na tę szlamę. Miała ochotę ją zabić, zastanawiała się nad odpowiednią zemstą… [„...A może szczoteczką do zębów umoczoną w dżemie morelowym?”.] Crubb i Goyel [Crabb i Goyle zmienili nazwiska na bardziej egzotyczne, żeby rwać lachony.] myśleli o jedzeniu, o ciastkach i o torcie z czekolady, ponieważ blond włosy Malfoya kojarzyły im się z lukrem na ciastkach a czekoladowe oczy gryfonki z pysznym tortem…Każdy snuł myśli o tej parze, o ślizgonie i gryfonce, o złu i dobru, o lodzie i ogniu, o diable i aniele… [„Malfoystofeles i Hermiolocja”, Tragiczna Historya Namyentności Zakazaney!!! Y Tysiąc Słoni!!!] A o czym myślała ów para? O sobie. [Ówpara jest strasznie egoistyczna.] O swojej miłości wyzwaniach czekających przed szczęśliwym końcem. [Bardziej toporne od topora jest już tylko to zdanie.]
Bal się skończył (o 24:30) [O 25:17 wyszedł ostatni gość, a za piętnaście dwudziesta szósta zamknęliśmy lokal.] a wraz z nim ten dziwny czar, który opanował całą salę. Niektórzy partnerzy odskoczyli od siebie jak oparzeni, dopiero zdając sobie sprawę z kim tańczyli. [No tak, „partnerzy”. Ja też bym odskoczył, gdybym się nagle zorientował, że tańczyłem z facetem.] Wszyscy szepcząc opuścili WS i ruszyli w stronę swoich PW. Tylko Malfoy i Hermi ruszyli w odwrotna stronę. Do białego domku leżącego na skraju ZL. [„Raz krojąc WS, uciąłem sobie PW i pojechałem do ZL.*”] Szli trzymając się za ręce, odprowadzani wzrokiem czarnowłosego gryfona, o którym ktoś zapomniał… [Pytanie za pińcet złoty wygraj szmalec: kto o nim zapomniał?: a) Hermiona, b) gryfonka, c) szlama, d) autorka, bo przez całą scenę jeziornego gwałtu w ogóle nie było go w fabule ] Harry odwrócił się i też udał się do dormitorium tamując łzy smutku. Od początku ich związku wiedział, że tak to się skończy, tylko nie miał pojęcia, że tak szybko… [Związek Harry’ego z Hermioną szybko się zakończył dlatego, że w ogóle się nie zaczął.]
Hermiona kichała co sekunda. [Lokalni wieśniacy od kilku pokoleń regulowali według Hermiony zegarki.] Kiedy doszli do swojego domku położyła się na kanapie. Malfoy okrył ją kocem i usiadł obok.
- Czego chora…kichnął…panienka sobie…kichnięcie….życzy? [Malfoy jest tak aspołeczny, że nawet nie potrafi kichnąć, tylko o tym opowiada.]
Hermiona się zaśmiała.
- Aby…kichnięcie….chory kelner przyniósł mi herbaty…kichnięcie….jeśli ma na to siły…kichnięcie.
- Już się robi…kichnięcie. [Kichnięcie raz dla szanownego pana. Na ciepło czy na zimno?]
Malfoy wszedł kichając do kuchni. [Kichnął do kuchni, a potem tam wszedł, upewniwszy się w ten sposób, że zabił wszystkich przeciwników, którzy mogli się tam znajdować.] Włączył czajnik, kiedy przypomniał sobie, że nie powinni siedzieć tu w mokrych ubraniach. [„Nie powinniśmy siedzieć tu w mokrych ubraniach. To może włączę czajnik.”] Ostatnio zostawił tu trochę ubrań. Wyjął więc swoje dwie koszule i jedną założył. Potem poszedł do salonu.
- Hermi, nie powinnaś siedzieć w mokrym ubraniu. Załóż to. Kichnięcie. –wręczył gryfonce swoja zielona koszulę, rozpalił w kominku [Co? Koszulę? Gryfonkę? Kichnięcie? Nie wytrzymię sóspęsu!!!] i poszedł powrotem do kuchni słysząc pyknięcie czajnika.. . [Malfoy poszedł do kuchni, kiedy usłyszał, jak czajnik powiedział: - Pyknięcie!]


* Choć to przecież oczywiste, dla porządku dodaję: WS – warzywa strączkowe, PW – palec wskazujący, ZL – znajomego lekarza.

3 komentarze:

  1. Panna Adrianna12 czerwca 2012 13:50

    :)
    Nareszcie! Całą sesję czekam na nową rozrywkę! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie całą, tylko drugi dzień sesji. ;) I ja to czekałam od kwietnia! Nareszcie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Panna Adrianna12 czerwca 2012 15:20

    Ja mam sesję od kwietnia, przypominam :P

    OdpowiedzUsuń