Oryginał - a rozdział ten, o odkrywczym tytule "Rozdzialik!!!", jest naprawdę wyjątkowym oryginałem, nawet jak na standardy tego fanfika, co do którego nie wiedziałem, że jeszcze będzie mnie w stanie czymś zaskoczyć, o szlag, ale długie wtrącenie - tutaj. Nie polecam czytania przy jedzeniu lub piciu, bo potem plamy trudno schodzą ze ściany.
Włala!
Tak się to chyba pisze.
Tekst bez poprawek:
Hermione & Draco story
--- czapter fajw-ęd-tłęty ---
Draco głaskał gryfonkę po mokrej od deszczu głowie. Trzymał ja delikatnie, ale i pewnie. [Malfoy, nie upuść tej głowy!] Tylko on tak potrafił, [Tylko on umie trzymać tak głowy.] dawać uczucie bezpieczeństwa, miłości i zrozumienia zarazem. [No i raz na jakiś czas w ryj dać może dać.] No i tylko dla niej tak umiał. Dla swojej ukochanej. Kropelki deszczu zmoczyły ich już doszczętnie. [Strasznie agresywny deszcz niszczy wszystko doszczętnie. To pewnie przez te tlenki siarki.] Niby spadało ich tak mało, a jednak orzechowe włosy Hermiony [Jeszcze dwa rozdziały temu, na balu, Hermiona miała złote włosy. Chyba pomalowała je plakatówką i teraz deszcz ją doszczętnie agresywnie zmywa.] rozprostowały się od wilgoci i opadały jej na ramiona, spływała z nich woda. [I złota farba.] Draconowi blond grzywka opadała na czoło. Nikt ich nie szukał, nikt ich nie wołał, krukon uciekł do zamku… [Zgromadził zapasy i będzie się bronił.] Wszędzie trwała cisza, prócz odgłosu kropel wpadających do jeziora. [Na kroplach nie trwała cisza. Każda darła mordę, kiedy wpadała do jeziora.] Draco i Hermi nie odzywali się do siebie. [Czekali, które pierwsze powie „umyj się”.] Bali się, że ta chwila straci swój czar, urok i magię. [Nie mieli jednak czym się przejmować - gdyby jednak któreś się odezwało, ta chwila straciłaby tylko czar i urok. Magia by została.] Milczeli, więc wsłuchując się w deszcz i tuląc do siebie.
W końcu Draco odsunął lekko Gryfonkę i zaczął ją całować. [Na odległość. To nie takie proste. Tylko on tak potrafił.] Całował ją w czoło, nos usta… [Nos całował usta. Skomplikowane anatomicznie. Tylko on tak potrafił.] Scałowywał łzy z jej rzęs. [Scałkował rzęsy po dłzy. Tylko on tak... no, wiecie.] W końcu postanowił się odezwać.
- Hermi, wracamy na bal?
- W takim stanie? Draco…Zastanów się. Ja się tak nie mogę pokazać. [Spłynęła mi cała plakatówka z włosów.]
- Czemu?
- Czy będę wyglądać normalnie? Wszystkich od siebie odstraszę.
- I dobrze. [„Tak, Hermiono, to fajnie, że wyglądasz jak siedem nieszczęść.”]
Hermiona przybrała dziwny wyraz twarzy. [Szykowała go specjalnie na tę okazję.]
- Będę miał cię tylko dla siebie. I nikt nie będzie się do ciebie przystawiał, mam nadzieję, bo i tak wyglądasz pięknie. [Logika tego zdania uległa anihilacji.]
Udało mu się wywołać cień uśmiechu na twarzy dziewczyny. [A trzeba wam wiedzieć, że musiał w tym celu odprawić skomplikowany rytuał spirytystyczny.] Wstał i podał jej rękę. Razem ruszyli w stronę zamku. Weszli do Sali całkiem mokrzy. Parę osób patrzyło się na nich z mieszaniną rozbawienia i zdziwienia. Oni zaś weszli na środek Sali i jak gdyby nigdy nic, zaczęli tańczyć. A był to piękny widok. [Zaprawdę, powiadam wam, piękny to widok był.] Mimo mokrych włosów, ubrań i kropelek wody na ich skórze byli piękni. [Kropelki wody na skórze to najgorsze, co może się trafić urodzie. Postarza o siedemset lat.] Na ich twarzach gościły uśmiechy, tańczyli z gracją, wdziękiem, mieli w sobie to COŚ, coś, [COŚ, coś, coś] co sprawiało, że każdy się na nich patrzył. [Byli mokrzy, Hermiona prawdopodobnie zakrwawiona po dwóch ciosach w twarz. To było dopiero COŚ, coś.] Po chwili utworzył się krąg. Wszyscy wstali z miejsc i zaczęli tańczyć. Orkiestra grała wolnego. Kiedy ludzie patrzyli się na tańczącą parę też mieli na to ochotę. Wstawali i po chwili cała sala była zapełniona tylko i wyłącznie wirującymi parami. [Wirujące pary powstają na skutek siły Coriolisa działającej na czajnik.] Harry z Ginny, Ron z Lavender, Cho z jakimś krukonem, [Może to nasz dobry znajomy niedoszły gwałciciel, tym razem przystawia się do Cho. „Cho no tu!”] Zabini z Pansy…Każdy tańczył i każdy miał różne myśli na temat blondyna i orzechowłosej. [Bardziej toporny od tego zdania jest już tylko topór.]
Harry myślał nad tym jak zabije Dracona [„A może szczoteczką do zębów umoczoną w dżemie morelowym?”.] i, co ma powiedzieć Hermionie. Bo chyba, nie byli już razem…Pansy chociaż uśmiechała się od ucha do ucha, kipiała ze złości na tę szlamę. Miała ochotę ją zabić, zastanawiała się nad odpowiednią zemstą… [„...A może szczoteczką do zębów umoczoną w dżemie morelowym?”.] Crubb i Goyel [Crabb i Goyle zmienili nazwiska na bardziej egzotyczne, żeby rwać lachony.] myśleli o jedzeniu, o ciastkach i o torcie z czekolady, ponieważ blond włosy Malfoya kojarzyły im się z lukrem na ciastkach a czekoladowe oczy gryfonki z pysznym tortem…Każdy snuł myśli o tej parze, o ślizgonie i gryfonce, o złu i dobru, o lodzie i ogniu, o diable i aniele… [„Malfoystofeles i Hermiolocja”, Tragiczna Historya Namyentności Zakazaney!!! Y Tysiąc Słoni!!!] A o czym myślała ów para? O sobie. [Ówpara jest strasznie egoistyczna.] O swojej miłości wyzwaniach czekających przed szczęśliwym końcem. [Bardziej toporne od topora jest już tylko to zdanie.]
Bal się skończył (o 24:30) [O 25:17 wyszedł ostatni gość, a za piętnaście dwudziesta szósta zamknęliśmy lokal.] a wraz z nim ten dziwny czar, który opanował całą salę. Niektórzy partnerzy odskoczyli od siebie jak oparzeni, dopiero zdając sobie sprawę z kim tańczyli. [No tak, „partnerzy”. Ja też bym odskoczył, gdybym się nagle zorientował, że tańczyłem z facetem.] Wszyscy szepcząc opuścili WS i ruszyli w stronę swoich PW. Tylko Malfoy i Hermi ruszyli w odwrotna stronę. Do białego domku leżącego na skraju ZL. [„Raz krojąc WS, uciąłem sobie PW i pojechałem do ZL.*”] Szli trzymając się za ręce, odprowadzani wzrokiem czarnowłosego gryfona, o którym ktoś zapomniał… [Pytanie za pińcet złoty wygraj szmalec: kto o nim zapomniał?: a) Hermiona, b) gryfonka, c) szlama, d) autorka, bo przez całą scenę jeziornego gwałtu w ogóle nie było go w fabule ] Harry odwrócił się i też udał się do dormitorium tamując łzy smutku. Od początku ich związku wiedział, że tak to się skończy, tylko nie miał pojęcia, że tak szybko… [Związek Harry’ego z Hermioną szybko się zakończył dlatego, że w ogóle się nie zaczął.]
Hermiona kichała co sekunda. [Lokalni wieśniacy od kilku pokoleń regulowali według Hermiony zegarki.] Kiedy doszli do swojego domku położyła się na kanapie. Malfoy okrył ją kocem i usiadł obok.
- Czego chora…kichnął…panienka sobie…kichnięcie….życzy? [Malfoy jest tak aspołeczny, że nawet nie potrafi kichnąć, tylko o tym opowiada.]
Hermiona się zaśmiała.
- Aby…kichnięcie….chory kelner przyniósł mi herbaty…kichnięcie….jeśli ma na to siły…kichnięcie.
- Już się robi…kichnięcie. [Kichnięcie raz dla szanownego pana. Na ciepło czy na zimno?]
Malfoy wszedł kichając do kuchni. [Kichnął do kuchni, a potem tam wszedł, upewniwszy się w ten sposób, że zabił wszystkich przeciwników, którzy mogli się tam znajdować.] Włączył czajnik, kiedy przypomniał sobie, że nie powinni siedzieć tu w mokrych ubraniach. [„Nie powinniśmy siedzieć tu w mokrych ubraniach. To może włączę czajnik.”] Ostatnio zostawił tu trochę ubrań. Wyjął więc swoje dwie koszule i jedną założył. Potem poszedł do salonu.
- Hermi, nie powinnaś siedzieć w mokrym ubraniu. Załóż to. Kichnięcie. –wręczył gryfonce swoja zielona koszulę, rozpalił w kominku [Co? Koszulę? Gryfonkę? Kichnięcie? Nie wytrzymię sóspęsu!!!] i poszedł powrotem do kuchni słysząc pyknięcie czajnika.. . [Malfoy poszedł do kuchni, kiedy usłyszał, jak czajnik powiedział: - Pyknięcie!]
* Choć to przecież oczywiste, dla porządku dodaję: WS – warzywa strączkowe, PW – palec wskazujący, ZL – znajomego lekarza.
:)
OdpowiedzUsuńNareszcie! Całą sesję czekam na nową rozrywkę! ;)
Nie całą, tylko drugi dzień sesji. ;) I ja to czekałam od kwietnia! Nareszcie!
OdpowiedzUsuńJa mam sesję od kwietnia, przypominam :P
OdpowiedzUsuń