niedziela, 4 września 2011

Malfoy na ubitej ziemi gruzem przywalon

Ten fanfik zaczyna mieć jakąś fabułę i w miarę jako-taką formę i treść, i ogólnie, słowami Leny, "słabe się to opowiadanie robi" - tu "słabe" w znaczeniu, że literacko w sumie coraz lepsze i dla nas trudniejsze.

Z tego powodu w komentarzach jest coraz więcej przyczepiania się do drobnych niekiedy nieścisłości składniowych albo problemów z odniesieniem zaimka w zdaniu, co wcale nie jest takie zabawne, a natomiast pokazuje, że nabijamy się trochę na siłę. Wiecie sami z doświadczenia, jak trudno jest udawać, że się śmiejemy, dlatego jeśli coś nie będzie nawet dla was śmieszne, nie ma co się spodziewać, że rozśmieszy kogokolwiek innego - a to, co tu robimy, nie ma być w założeniu wrednym wytykaniem każdego błędu, tylko okraszaniem najciekawszych baboli dowolnego rodzaju celnymi uwagami wywracającymi to opowiadanie do góry nogami i na lewą stronę. Bardzo nie lubię usuwać komentarzy innych, ale niektóre nie nadają się do niczego innego. Dlatego darmowa porada dnia szef kuchni poleca: kiedy napiszecie komentarze, poróbcie przez pół godziny coś innego, po czym przeczytajcie wszystko jeszcze raz. Nie będę nawet próbował zgadywać, ile moich własnych komentarzy wydałem w ten sposób na pastwę backspace'a.

Koniec mędzenia. Jeszcze tylko, jak zwykle, link do oryginału i wyjaśnienie, kto co napisał - na niebiesko ja, na czerwono duet Anetka-Skwara, zaś wraz z kolorem "głęboki różowy" powróciła do swojego niejako, bo przez nią znalezionego, opowiadania znana i lubiana Lena M.


--- Hermione & Draco story ---

czapter ilewę


Hermiona siedziała w PW gryfonów i patrzyła się na iskierki szalejące w kominku. [Ćwiczenie 5. Napisz zdanie proste.] [Zadanie proste, w końcu Politechnika Warszawska zobowiązuje! ] Martwiła się. [Ćwiczenie 6. Napisz równoważnik zdania.] O Rona i o Draco. [Ćwiczenie 7. Napisz zdanie z podmiotem domyślnym.] Ktoś położył jej rękę na ramieniu. Źle. Nie w ten sposób domyślnym.] [Poprzednio, za każdym razem, gdy nie wiedzieliśmy kto to, był to MALFOY.]
- Harry… [EPIC NOOO]
- Nie martw się, Hermi.
- Ron ci nie powiedział? [Pewnie, że o niczym mu nie powiedział – Harry mówi „nie martw się, Hermiono” raz na jakiś czas, tak prewencyjnie.]
- Powiedział.
- I, co?
- Nic. [I, nic.]
- Nie chcesz mi nawrzucać? [Chcę – śmieci za koszulę.]
- Nie. To nie jest moja sprawa, z kim się spotykasz.
- Ale wiem, że nie lubisz Malfoya. Zresztą ja się z nim nie spotkałam [spotkać - 1. natknąć się na kogoś lub coś, zobaczyć się z kimś -> wniosek jeden; Hermiona kłamie] [Mogła się jeszcze z nim spotkać w pojedynku na lance i glance.]
- Ale Ron mówił…
- Ron mówi różne rzeczy. Wtedy, kiedy się na niego wkurzyłam, udawałam, że spotkałam się z Malfoyem.
- Ale on cię objął.
- Tak, bo wiedział o, co mi chodzi. Po prostu mi pomógł.
- On?
- Też się dziwiłam. Ale chyba wykorzystał to jako sposób na upokorzenie Rona [Raczej to Hermiona pomogła Malfoyowi w upokorzeniu Rona.]
- No tak. A teraz idziesz na tą bójkę? [Bójka z użyciem różdżek – chłopaki się tak na siebie wnerwią, że zapomną zaklęć i po prostu będą próbowali wydłubać sobie nawzajem oczy.] [I jeszcze ciągnąć za włosy i bić różdżkami po kroczach.]
- Tak.
- na kogo liczysz? [Bet-at-home!]
- Sama nie wiem, Harry…-zielonooki objął przyjaciółkę. Razem ruszyli w stronę PŻ. [Postmodernistycznego żyrandola.] [Perzu. Ależ zachwaszczony ten Hogwart!] Ron i Malfoy już tam byli. Spojrzała się na nich z przerażeniem. Nie przyszła tu po to, żeby oglądać. [Brak dopełnienia tego konkretnego czasownika jest bardzo skojarzeniogenny.] Ona chciała ich powstrzymać. Podbiegła do Rona.
- Ron, przestań! Po, co chcesz walczyć? Co tym udowodnisz?
- Odsuń się Hermiono. –Przyjaciel nie słuchał brązowowłosej. Poleciała do Malfoya. [„I believe I can flyyyy...”]
- Hmm, Granger. Najpierw do niego, potem do mnie. Zdecyduj się.
- Bardzo śmieszne, Malfoy. Proszę was, przestańcie. CO tym udowodnisz, Malfoy? [Badanie na obecność tlenku węgla.] Zresztą, nie rób mu krzywdy… [Dowód przez robienie krzywdy.]
- A, co jak zrobię?
- Malfoy, ja ci nie grożę…Ja cię proszę. –Bała się o przyjaciela. Malfoy mógł go nieźle poharatać. [Różdżką.] [Właśnie mówiłem – bójka z użyciem tępych narzędzi.]
- Dobrze, malutka…
Pomyślała, że się przesłyszała. Zignorowała to i w końcu odeszła. Harry ją przytulił. Wiedział, że nic z tego nie będzie. [O, cholera. Teraz to mamy czwórkąt.]
- No, dobra! –Krzyknął Harry –odliczę do trzech. Raz…-różdżki w dłoń –dwa…i…-Ron uderzył Malfoya zaklęciem. Nie czekał na umówiony start. Zachował się karygodnie. [Całe szczęście, że autorka postanowiła uświadomić czytelników, że to karygodne zachowanie.] Draco wstał, Ron rzucił kolejne zaklęcie powalając oszołomionego ślizgona na ziemię. Podbiegł do Hermiony.
- Udało mi się! Jesteś dumna? [„Patrz, mamo! Sam zrobiłem siku! Jesteś dumna?”]
- Chyba ci odbiło! Nawet nie zaczął się pojedynek! Oszukałeś!
- Jestem pewien, że on też chciał! [Dowód przez przepowiedzenie przyszłości.]
- Ale tego nie zrobił! –Hermiona pobiegła do Dracona walczącego z gruzem. [Gruz miotał zaklęciami na prawo i lewo.] Zobaczyła jego różdżkę i podniosła ją. Użyła swojej i zabrała gruz. [Nigdy nie wiadomo, czy się potem nie przyda.] Podała chłopakowi jego własność. [Gruz.]
- Eee, dzięki.
- Nie ma za, co. [„No, masz rację. Nie ma za.”] Jak się czujesz?
- Ooo, Granger…Co to? Nagła zmiana? [Bardzo nagła. Wcześniej odgruzowywała Malfoya, a potem zaczęła z nim rozmawiać. Bardzo nagle to zrobiła.][A wiesz, pomalowałam rzęsy dziś, aż tak to widać? :3]
- Widzę, że już lepiej. –Syknęła. Oddaliła się kawałek, kiedy usłyszała… [Ha! A jednak usłyszała. Do tej pory jedynie czytała z ruchu ust.]
- Kurwa, jak zawsze wiem, co powiedzieć…Auu…-jednak go bolało. Wróciła się i uklękła obok. [Uklękła obok się.] Widząc jak Malfoy cierpi (tylko to ukrywa) mała łza poleciała jej po policzku. [To była bardzo spostrzegawcza łza, wyposażona we własne oko. Z którego też leciały łzy. Efekt Droste!] Obrażony Ron nie zauważył tego. Harry też. Tylko Draco. Sięgnął dłonią do policzka Hermi i otarł gryfonce łzę. [Ominął mnie fragment, w którym Harry i Ron ulegli sublimacji, znikając zupełnie z akcji.]
- Granger, przy mnie się nie płacze. No, chyba, że ja ci coś zrobię. –Zaśmiała się niewyraźnie. [Hermiona ewidentnie zwraca się do siebie per "Granger".]
- Nic mi nie jest, Granger. Przecież to tylko czary Wasleya. [Wasilieja. Wasilieja Ronajewa.]
- Ale leżysz.
- Leżę, bo oszukiwał. [„Lecę, bo chcę.”] Zresztą już wstaję. [„Jeszcze tylko pięć minut.”] Widzisz, Granger. Nie mazgaj się i chodź.
- Gdzie?
- Spać. [Pierwsza propozycja seksualna Malfoya wobec Hermiony. Uwaga, ważny moment opowiadania.] Chodź, odprowadzę cię. A oni niech się martwią o siebie. –Wziął gryfonkę za rękę i podprowadził [Hermiona była na kółkach.] pod wieżę Gryffindoru. Tam dostał od niej całusa w policzek, wymamrotał „Pa, Granger” i poszedł do lochów. W drodze szykował zemstę na Wieprzleju. [Rozstawiał po korytarzach pułapki z kulami ognistymi.] A zdziwiona tym wszystkich Hermiona rozmyślała o Malfoyu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz