Oryginał rozdziału, zatytułowanego, nomen omen, "Sen...". Wstęp do poprzedniego wpisu był długi, niech więc ten równoważy go i skończy się w tym miejscu.
Tekst bez poprawek:
Hermione & Draco story
--- czapter ferty ---
Hermiona leżała na kanapie wtulając się w blondyna. Harry siedział na fotelu, a Giny już zasnęła. Było grubo po północy. [Do 12:15 jest jeszcze chudo po północy.] Malfoy nie wyrzucił Pottera tylko, dlatego, bo Hermiona nalegała, aby zostali.
Harry wstał i wszedł do pokoju gościnnego (nie wspominałam o nim, no nie?) [Narrator na narratorze narratorem pogania.] trzaskając przy tym drzwiami. Był wściekły na tą dziewczynę. Jak ona mogła powiedzieć coś takiego?! Hermiona spokrewniona z Voldemortem?! Harry padł na łóżko i westchnął. Po chwili zasnął.
Miona cały czas połykała łzy. [W zimę trzeba unikać odwodnienia.] Teraz, kiedy Harry już poszedł, srebrzyste kropelki [Hermiona płacze rtęcią. Gdzieś już widziałem taki sam numer, tylko że z krwią.] zaczęły jeszcze gęściej spływać po twarzy brązowowłosej. [Hermiona się dzisiaj nie ogoliła i ma brązowowłosą twarz.]
- Wierzysz w to? –Wyszeptała dziewczyna.
- Nie.-Mruknął Draco- wiesz, lepiej chodźmy już spać, co?
- Dobrze…-Miona podniosła się z łóżka i ruszyła za blondynem. Była bardzo zmęczona. Nie mogła uwierzyć w słowa Violet… czy jak jej tam. [Violent Violet Violin.] Bo… Bo jak? [Ponieważ żubr nizinny.] Przestała sobie zwracać tym myśli. [W celu zwrócenia myśli należy włożyć do ucha drewniany patyczek i pogmerać.] Ułożyła się wygodnie w łóżku a chłopak poszedł do łazienki. Kiedy wrócił, Hermiona już spała. Uśmiechnął się i delikatnie przykrył dziewczynę. Potem położył się na swojej stronie łóżka. [Stare, dobre małżeństwo.] A zanim zanurzył się w krainie snów, śpiąca dziewczyna odwróciła się w jego stronę i przyciągnięta przez niego, [Malfoy to po prostu jeden wielki elektromagnes.] położyła głowę na jego klatce. [Malfoy zawsze sypia ze swoim ulubionym kanarkiem.]
Chociaż noc była cicha, chłopak o platynowych włosach [Nawet lepsze niż „Dziewczyna o perłowych włosach”, bo to platyna. Taka fryzura musi być warta majątek.] nawet teraz nie miał spokoju. Kiedy wszyscy słodko spali ukołysani przez pogwizdujący wiatr, [To musiało być co najmniej pińcet w skali Beauforta, żeby mogło ich ukołysać. Nie wiem, czy da się tak spać.] on przekręcał się z boku na bok. Po jego bladym czole spływały kropelki potu a na twarzy gościło przerażenie i smutek. [To jeden z tych słynnych niechcianych gości, którzy psują się po trzech dniach razem z rybą.] Śnił mu się koszmar. TEN koszmar. Ten, w którym największa miłość jego życia… i jego matka były… [I jego były… i matka… jego byłego… „Matka, jest tylko jedna!”] martwe. Chociaż leżał w swoim łóżku i miał zamknięte powieki [Prawdziwi twardziele śpią z otwartymi oczami i zamykają tylko powieki.] widział jak na jawie wężową twarz Voldemorta [Czaaarny Paaa-aa-aan węężą ma twaaarz] i martwe ciała dwóch kobiet.
Blondyn wstał. Podszedł do Voldemorta i spojrzał prosto w jego zimne i przeszywające na wylot oczy. [Voldemort ma astronomiczną wadę wzroku i jego oczy są tak elipsoidalne, że potrafią cię przebić na wylot.] Przez kilka sekund toczył walkę sam ze sobą. Zastanawiał się czy nie lepiej po prostu wyciągnąć różdżki [Miał ich bowiem siedemnaście.] i nie zakończyć to wszystko. [Kiedy powiedziałem, że w tym fanfiku będzie jakaś odmiana, nie miałem na myśli akurat tego.] Skończyć ze sobą…
- Nie odważysz się, Draco-syknął Voldemort.- Jesteś na to za słaby. Zbyt kochasz życie [Hipis!] i boisz się śmierci. –Voldemort się roześmiał. Draco poczuł, że traci odwagę. Po plecach przeszły mu ciarki. Bał się tego człowieka, bał się go najbardziej na świecie. I nie chciał być jego sługą. Nie chciał mieć z nim w ogóle do czynienia.
- Nie masz wyboru, Draco-Czarny Pan znów przejrzał jego myśli-będziesz moim sługą, czy chcesz, czy też nie. Tak chcę ja i tak będzie. [Bo powiem pani.]
Blondyn zaczął potrząsać głową. [Już nie hipis. Teraz już metal. O platynowych włosach. To wszystko zaczyna się układać w sensowną całość.] Docierało do niego, że to tylko sen. Że to nie prawda. Tylko wytwór jego wyobraźni.
- Nieprawda. To sen, a jednak rzeczywistość.- I znów ON wszystko wiedział. - To Cię czeka, [Bardzo uprzejmy Voldemort. Prawdziwa stara szkoła savoir-vivre’u i czarodziejstwa.] jeśli mnie nie posłuchasz. TO! -Wskazał palcem na dwa ciała. Draco poczuł, że on ma rację. [Palec Voldemorta ma zawsze rację. Nigdy w to nie wątp, nędzny robaku.] Po jego zimnych ze strachu policzkach znów popłynęły łzy. Upadła zimna podłogę. [Mam nadzieję, że ktoś kiedyś dopisze w tym zdaniu brakujące wyrazy. Można by to dać na egzaminie gimnazjalnym.] Po jego kolanach potoczyła się krew. [Malfoy ma kolana pół metra wyżej niż inni i kulistą krew.] Nawet nie zauważył. Za bardzo bolało go serce… [Cholesterol. Skrzaty domowe w Hogwarcie używają za dużo tłuszczu. Cóż, przynajmniej niweluje ból kolan.] Nagle usłyszał jakiś głos…
- Draco! Draco! Draco, człowieku, wracaj do nas! –Ktoś nim szarpnął. Otworzył oczy i zobaczył nad sobą twarz z blizną na czole. [Wyobraźcie sobie przerażającą twarz z osobną głową, na której czole jest blizna. Malfoy chyba naćpał się platyny z włosów przed pójściem do łóżka.] A obok tej twarzy, śliczne oblicze Hermiony. Potter trzymał go za ramiona, a kiedy zobaczył, że Malfoy się ocknął, puścił go.
- Co się dzieje, do cholery?! Malfoy, coś ty wyczyniał?! [Ręce na kołdrę, już.]
- Niby, co? –Wyjąkał zdezorientowany chłopak.
- Skakałeś po łóżku, [Walka na poduszki!!!] kręciłeś się we wszystkie strony [Malfoy ma spin ½ i –½ jednocześnie, do tego jest elektronem w stanie wzbudzonym. Kręci się jak kula dyskotekowa na dubstepie.] i w dodatku krzyczałeś „Nie!”. Co ci się śniło?! [Pewnie śniło mu się, że ktoś chciał polać mu frytki majonezem.]
- A, co cię to obchodzi, Potter?! –Obudził się Draco. [Ciekawe, czy zawsze budził się tymi słowami. Może miał to nagrane jako budzik w telefonie.]
- Widzisz, Malfoy. W tym świecie, pełnym zła i sług Voldemorta… Sny często są częściowo prawdą. Zwłaszcza, kiedy śni ci się Voldemort. Draco się zatrząsł. Raz w życiu, ale przyznał Potterowi rację. Przecież… Właśnie Czarny Pan śnił się chłopakowi. [Nieuchwytna perspektywa narratora zmienia się tak szybko, że to już nawet nie jest strumień świadomości, tylko jakaś monstrualna Rio Grande z całym szeregiem dopływów wielkości Wisły każdy.] Poczuł, że coś cieknie mu po nodze. Na chwilę zamilkł. [Bo to, że w danym momencie niczego nie mówisz, nie oznacza jeszcze, że milczysz. To dopiero pierwszy krok do milczenia.] Wsadził rękę pod kołdrę i dotknął nią kolana. Krew… [A ponieważ wtedy, we śnie, nie zauważył, że krwawią mu kolana (bo bolało go serce), prawdopodobnie stwierdził, że w nocy ugryzł się w nogę.] Zbladł momentalnie jeszcze bardziej, ale po chwili się opanował.
- Cóż, tak… Śniłem o tym pajacu. [Jak to kiedyś napisał Skwara – prawdopodobieństwo psychologiczne na poziomie Żuław Wiślanych.]
- Draco…- Hermiona odezwała się pierwszy raz w tym dniu. [Który akurat był nocą.] – Powiedz o tym Dumbledorowi. On cię zrozumie.
- Nie.
- Ale… Draco, ty nawet nie wiesz, jak niebezpieczne są sny! Syriusz zginął właśnie przez sny!
- Black?
- Eee… [Nie, Syriusz B, ciemna część podwójnej gwiazdy Syriusz.] Tak, ojciec chrzestny Harrego. Zginął przez… sen. Zaplanowany sen…Przez Voldemorta. Ten potwór wrobił nas. [„It’s a trap!”]
- Jezu…- Draco zrozumiał to, co powiedziała mu dziewczyna. [Wreszcie użyła dość prostych dla niego zdań.] Przez taki sen, ona może umrzeć. Wstał gwałtownie. [Albo to jest bardzo nieobyczajna scena erotyczna, albo… albo to jest bardzo nieobyczajna scena erotyczna.]
- Potter, wyjdź na chwilę! [To potwierdza moją teorię.] Albo nie, już tu nie wracaj! [„Proszę wstać, sąd idzie. Albo nie, proszę nie siadać.”] Herm… Mamy problem…
-Jaki… Draco, co z twoimi nogami? Uderzyłeś się o coś?
- Nie… Przynajmniej nie naprawdę. W moim śnie.. Upadłem na ziemię i zacząłem krwawić. Tuż przed tym, jak obudził mnie Potter.
Hermiona zakryła ręką usta. Nie mogła tego wytrzymać. Przecież… Miało być tak dobrze. [A teraz jest jej niedobrze. Ale przynajmniej zakryła dłonią usta.]
- Draco, Idziemu do Dumbledora. I to teraz. Ubieraj się. Ja też już zakładam ubranie. [Szkoda, miałem nadzieję, że pójdzie nago.]
Dziewczyna doskoczyła do szafy [Ja zawsze turlam się do szafy. Widocznie każdy to robi po swojemu.] i sięgnęła po ubranie. Rozebrała się i błyskawicznie wskoczyła w swój mundurek. [Hej, hej, tu gimbaza.] Nawet nie zważając na Malfoya. [Malfoy nie lubił kobiet w mundurach. Kojarzyły mu się z wyemancypowanymi paniami z MO, przez które w ’81 nie obejrzał „Teleranku”.] On zrobił to samo, chociaż przy okazji pożerał wzrokiem każdy milimetr ciała Miony. Brązowowłosa podeszła do chłopaka i złapała go za rękę. Po chwili stanęła [Musiała wstać, bo przecież podeszła do niego, siedząc.] i wspierając się o klatę Malfoya [„Klata” to zdecydowanie ulubione słowo autorki. Moim jest „ineksprymable”. Ciekawe, co na ten temat miałaby do powiedzenia Superniania.] musnęła jego usta.
- Wszystko będzie dobrze. Obiecuje… [Obiecanki-macanki.]
Ej chwileczkę, przyzwyczaiłam sie do kilku autorów komentarzy :(
OdpowiedzUsuńaeiou
Super , szczególnie te podteksty :3
OdpowiedzUsuń