czwartek, 17 stycznia 2013

Oniryczne Malfoya wojaże

Bezsenność jest dobra, jeśli przynoszą ją muzy. Normalnie wściekałbym się, że nie mogę spać, a jutro przychodzi Skwara i potem jeszcze mam korki, ale ponieważ brak snu wynagradza mi inspiracja, mogę sobie to jakoś wyrównać w głowie i udawać, że wszystko jest w porządku. To oraz fakt, że ten odcinek jest już trzydziestym w serii, skłoniło mnie do porzucenia pokus pościeli (widzieliście tę aliterację?) i samotnego skomentowania kolejnego rozdziału naszego fanfika. Dwa naraz!

Oryginał rozdziału, zatytułowanego, nomen omen, "Sen...". Wstęp do poprzedniego wpisu był długi, niech więc ten równoważy go i skończy się w tym miejscu.

Tekst bez poprawek:
Hermiona leżała na kanapie wtulając się w blondyna. Harry siedział na fotelu, a Giny już zasnęła. Było grubo po północy. Malfoy nie wyrzucił Pottera tylko, dlatego, bo Hermiona nalegała, aby zostali.

Harry wstał i wszedł do pokoju gościnnego (nie wspominałam o nim, no nie?) trzaskając przy tym drzwiami. Był wściekły na tą dziewczynę. Jak ona mogła powiedzieć coś takiego?! Hermiona spokrewniona z Voldemortem?! Harry padł na łóżko i westchnął. Po chwili zasnął.

Miona cały czas połykała łzy. Teraz, kiedy Harry już poszedł, srebrzyste kropelki zaczęły jeszcze gęściej spływać po twarzy brązowowłosej.
- Wierzysz w to? –Wyszeptała dziewczyna.
- Nie.-Mruknął Draco- wiesz, lepiej chodźmy już spać, co?
- Dobrze…-Miona podniosła się z łóżka i ruszyła za blondynem. Była bardzo zmęczona. Nie mogła uwierzyć w słowa Violet… czy jak jej tam. Bo… Bo jak? Przestała sobie zwracać tym myśli. Ułożyła się wygodnie w łóżku a chłopak poszedł do łazienki. Kiedy wrócił, Hermiona już spała. Uśmiechnął się i delikatnie przykrył dziewczynę. Potem położył się na swojej stronie łóżka. A zanim zanurzył się w krainie snów, śpiąca dziewczyna odwróciła się w jego stronę i przyciągnięta przez niego, położyła głowę na jego klatce.

Chociaż noc była cicha, chłopak o platynowych włosach nawet teraz nie miał spokoju. Kiedy wszyscy słodko spali ukołysani przez pogwizdujący wiatr, on przekręcał się z boku na bok. Po jego bladym czole spływały kropelki potu a na twarzy gościło przerażenie i smutek. Śnił mu się koszmar. TEN koszmar. Ten, w którym największa miłość jego życia… i jego matka były… martwe. Chociaż leżał w swoim łóżku i miał zamknięte powieki widział jak na jawie wężową twarz Voldemorta i martwe ciała dwóch kobiet.

Blondyn wstał. Podszedł do Voldemorta i spojrzał prosto w jego zimne i przeszywające na wylot oczy. Przez kilka sekund toczył walkę sam ze sobą. Zastanawiał się czy nie lepiej po prostu wyciągnąć różdżki i nie zakończyć to wszystko. Skończyć ze sobą…
- Nie odważysz się, Draco-syknął Voldemort.- Jesteś na to za słaby. Zbyt kochasz życie i boisz się śmierci. –Voldemort się roześmiał. Draco poczuł, że traci odwagę. Po plecach przeszły mu ciarki. Bał się tego człowieka, bał się go najbardziej na świecie. I nie chciał być jego sługą. Nie chciał mieć z nim w ogóle do czynienia.
- Nie masz wyboru, Draco-Czarny Pan znów przejrzał jego myśli-będziesz moim sługą, czy chcesz, czy też nie. Tak chcę ja i tak będzie.
Blondyn zaczął potrząsać głową. Docierało do niego, że to tylko sen. Że to nie prawda. Tylko wytwór jego wyobraźni.
- Nieprawda. To sen, a jednak rzeczywistość.- I znów ON wszystko wiedział. - To Cię czeka, jeśli mnie nie posłuchasz. TO! -Wskazał palcem na dwa ciała. Draco poczuł, że on ma rację. Po jego zimnych ze strachu policzkach znów popłynęły łzy. Upadła zimna podłogę. Po jego kolanach potoczyła się krew. Nawet nie zauważył. Za bardzo bolało go serce…Nagle usłyszał jakiś głos…
- Draco! Draco! Draco, człowieku, wracaj do nas! –Ktoś nim szarpnął. Otworzył oczy i zobaczył nad sobą twarz z blizną na czole. A obok tej twarzy, śliczne oblicze Hermiony. Potter trzymał go za ramiona, a kiedy zobaczył, że Malfoy się ocknął, puścił go.
- Co się dzieje, do cholery?! Malfoy, coś ty wyczyniał?!
- Niby, co? –Wyjąkał zdezorientowany chłopak.
- Skakałeś po łóżku, kręciłeś się we wszystkie strony i w dodatku krzyczałeś „Nie!”. Co ci się śniło?!
- A, co cię to obchodzi, Potter?! –Obudził się Draco.
- Widzisz, Malfoy. W tym świecie, pełnym zła i sług Voldemorta… Sny często są częściowo prawdą. Zwłaszcza, kiedy śni ci się Voldemort. Draco się zatrząsł. Raz w życiu, ale przyznał Potterowi rację. Przecież… Właśnie Czarny Pan śnił się chłopakowi. Poczuł, że coś cieknie mu po nodze. Na chwilę zamilkł. Wsadził rękę pod kołdrę i dotknął nią kolana. Krew… Zbladł momentalnie jeszcze bardziej, ale po chwili się opanował.
- Cóż, tak… Śniłem o tym pajacu.
- Draco…- Hermiona odezwała się pierwszy raz w tym dniu. – Powiedz o tym Dumbledorowi. On cię zrozumie.
- Nie.
- Ale… Draco, ty nawet nie wiesz, jak niebezpieczne są sny! Syriusz zginął właśnie przez sny!
- Black?
- Eee… Tak, ojciec chrzestny Harrego. Zginął przez… sen. Zaplanowany sen…Przez Voldemorta. Ten potwór wrobił nas.
- Jezu…- Draco zrozumiał to, co powiedziała mu dziewczyna. Przez taki sen, ona może umrzeć. Wstał gwałtownie.
- Potter, wyjdź na chwilę! Albo nie, już tu nie wracaj! Herm… Mamy problem…
-Jaki… Draco, co z twoimi nogami? Uderzyłeś się o coś?
- Nie… Przynajmniej nie naprawdę. W moim śnie.. Upadłem na ziemię i zacząłem krwawić. Tuż przed tym, jak obudził mnie Potter.
Hermiona zakryła ręką usta. Nie mogła tego wytrzymać. Przecież… Miało być tak dobrze.
- Draco, Idziemu do Dumbledora. I to teraz. Ubieraj się. Ja też już zakładam ubranie.
Dziewczyna doskoczyła do szafy i sięgnęła po ubranie. Rozebrała się i błyskawicznie wskoczyła w swój mundurek. Nawet nie zważając na Malfoya. On zrobił to samo, chociaż przy okazji pożerał wzrokiem każdy milimetr ciała Miony. Brązowowłosa podeszła do chłopaka i złapała go za rękę. Po chwili stanęła i wspierając się o klatę Malfoya musnęła jego usta.
- Wszystko będzie dobrze. Obiecuje…

Hermione & Draco story
--- czapter ferty ---



Hermiona leżała na kanapie wtulając się w blondyna. Harry siedział na fotelu, a Giny już zasnęła. Było grubo po północy. [Do 12:15 jest jeszcze chudo po północy.] Malfoy nie wyrzucił Pottera tylko, dlatego, bo Hermiona nalegała, aby zostali.

Harry wstał i wszedł do pokoju gościnnego (nie wspominałam o nim, no nie?) [Narrator na narratorze narratorem pogania.] trzaskając przy tym drzwiami. Był wściekły na tą dziewczynę. Jak ona mogła powiedzieć coś takiego?! Hermiona spokrewniona z Voldemortem?! Harry padł na łóżko i westchnął. Po chwili zasnął.

Miona cały czas połykała łzy. [W zimę trzeba unikać odwodnienia.] Teraz, kiedy Harry już poszedł, srebrzyste kropelki [Hermiona płacze rtęcią. Gdzieś już widziałem taki sam numer, tylko że z krwią.] zaczęły jeszcze gęściej spływać po twarzy brązowowłosej. [Hermiona się dzisiaj nie ogoliła i ma brązowowłosą twarz.]
- Wierzysz w to? –Wyszeptała dziewczyna.
- Nie.-Mruknął Draco- wiesz, lepiej chodźmy już spać, co?
- Dobrze…-Miona podniosła się z łóżka i ruszyła za blondynem. Była bardzo zmęczona. Nie mogła uwierzyć w słowa Violet… czy jak jej tam. [Violent Violet Violin.] Bo… Bo jak? [Ponieważ żubr nizinny.] Przestała sobie zwracać tym myśli. [W celu zwrócenia myśli należy włożyć do ucha drewniany patyczek i pogmerać.] Ułożyła się wygodnie w łóżku a chłopak poszedł do łazienki. Kiedy wrócił, Hermiona już spała. Uśmiechnął się i delikatnie przykrył dziewczynę. Potem położył się na swojej stronie łóżka. [Stare, dobre małżeństwo.] A zanim zanurzył się w krainie snów, śpiąca dziewczyna odwróciła się w jego stronę i przyciągnięta przez niego, [Malfoy to po prostu jeden wielki elektromagnes.] położyła głowę na jego klatce. [Malfoy zawsze sypia ze swoim ulubionym kanarkiem.]

Chociaż noc była cicha, chłopak o platynowych włosach [Nawet lepsze niż „Dziewczyna o perłowych włosach”, bo to platyna. Taka fryzura musi być warta majątek.] nawet teraz nie miał spokoju. Kiedy wszyscy słodko spali ukołysani przez pogwizdujący wiatr, [To musiało być co najmniej pińcet w skali Beauforta, żeby mogło ich ukołysać. Nie wiem, czy da się tak spać.] on przekręcał się z boku na bok. Po jego bladym czole spływały kropelki potu a na twarzy gościło przerażenie i smutek. [To jeden z tych słynnych niechcianych gości, którzy psują się po trzech dniach razem z rybą.] Śnił mu się koszmar. TEN koszmar. Ten, w którym największa miłość jego życia… i jego matka były… [I jego były… i matka… jego byłego… „Matka, jest tylko jedna!”] martwe. Chociaż leżał w swoim łóżku i miał zamknięte powieki [Prawdziwi twardziele śpią z otwartymi oczami i zamykają tylko powieki.] widział jak na jawie wężową twarz Voldemorta [Czaaarny Paaa-aa-aan węężą ma twaaarz] i martwe ciała dwóch kobiet.

Blondyn wstał. Podszedł do Voldemorta i spojrzał prosto w jego zimne i przeszywające na wylot oczy. [Voldemort ma astronomiczną wadę wzroku i jego oczy są tak elipsoidalne, że potrafią cię przebić na wylot.] Przez kilka sekund toczył walkę sam ze sobą. Zastanawiał się czy nie lepiej po prostu wyciągnąć różdżki [Miał ich bowiem siedemnaście.] i nie zakończyć to wszystko. [Kiedy powiedziałem, że w tym fanfiku będzie jakaś odmiana, nie miałem na myśli akurat tego.] Skończyć ze sobą…
- Nie odważysz się, Draco-syknął Voldemort.- Jesteś na to za słaby. Zbyt kochasz życie [Hipis!] i boisz się śmierci. –Voldemort się roześmiał. Draco poczuł, że traci odwagę. Po plecach przeszły mu ciarki. Bał się tego człowieka, bał się go najbardziej na świecie. I nie chciał być jego sługą. Nie chciał mieć z nim w ogóle do czynienia.
- Nie masz wyboru, Draco-Czarny Pan znów przejrzał jego myśli-będziesz moim sługą, czy chcesz, czy też nie. Tak chcę ja i tak będzie. [Bo powiem pani.]
Blondyn zaczął potrząsać głową. [Już nie hipis. Teraz już metal. O platynowych włosach. To wszystko zaczyna się układać w sensowną całość.] Docierało do niego, że to tylko sen. Że to nie prawda. Tylko wytwór jego wyobraźni.
- Nieprawda. To sen, a jednak rzeczywistość.- I znów ON wszystko wiedział. - To Cię czeka, [Bardzo uprzejmy Voldemort. Prawdziwa stara szkoła savoir-vivre’u i czarodziejstwa.] jeśli mnie nie posłuchasz. TO! -Wskazał palcem na dwa ciała. Draco poczuł, że on ma rację. [Palec Voldemorta ma zawsze rację. Nigdy w to nie wątp, nędzny robaku.] Po jego zimnych ze strachu policzkach znów popłynęły łzy. Upadła zimna podłogę. [Mam nadzieję, że ktoś kiedyś dopisze w tym zdaniu brakujące wyrazy. Można by to dać na egzaminie gimnazjalnym.] Po jego kolanach potoczyła się krew. [Malfoy ma kolana pół metra wyżej niż inni i kulistą krew.] Nawet nie zauważył. Za bardzo bolało go serce… [Cholesterol. Skrzaty domowe w Hogwarcie używają za dużo tłuszczu. Cóż, przynajmniej niweluje ból kolan.] Nagle usłyszał jakiś głos…
- Draco! Draco! Draco, człowieku, wracaj do nas! –Ktoś nim szarpnął. Otworzył oczy i zobaczył nad sobą twarz z blizną na czole. [Wyobraźcie sobie przerażającą twarz z osobną głową, na której czole jest blizna. Malfoy chyba naćpał się platyny z włosów przed pójściem do łóżka.] A obok tej twarzy, śliczne oblicze Hermiony. Potter trzymał go za ramiona, a kiedy zobaczył, że Malfoy się ocknął, puścił go.
- Co się dzieje, do cholery?! Malfoy, coś ty wyczyniał?! [Ręce na kołdrę, już.]
- Niby, co? –Wyjąkał zdezorientowany chłopak.
- Skakałeś po łóżku, [Walka na poduszki!!!] kręciłeś się we wszystkie strony [Malfoy ma spin ½ i –½ jednocześnie, do tego jest elektronem w stanie wzbudzonym. Kręci się jak kula dyskotekowa na dubstepie.] i w dodatku krzyczałeś „Nie!”. Co ci się śniło?! [Pewnie śniło mu się, że ktoś chciał polać mu frytki majonezem.]
- A, co cię to obchodzi, Potter?! –Obudził się Draco. [Ciekawe, czy zawsze budził się tymi słowami. Może miał to nagrane jako budzik w telefonie.]
- Widzisz, Malfoy. W tym świecie, pełnym zła i sług Voldemorta… Sny często są częściowo prawdą. Zwłaszcza, kiedy śni ci się Voldemort. Draco się zatrząsł. Raz w życiu, ale przyznał Potterowi rację. Przecież… Właśnie Czarny Pan śnił się chłopakowi. [Nieuchwytna perspektywa narratora zmienia się tak szybko, że to już nawet nie jest strumień świadomości, tylko jakaś monstrualna Rio Grande z całym szeregiem dopływów wielkości Wisły każdy.] Poczuł, że coś cieknie mu po nodze. Na chwilę zamilkł. [Bo to, że w danym momencie niczego nie mówisz, nie oznacza jeszcze, że milczysz. To dopiero pierwszy krok do milczenia.] Wsadził rękę pod kołdrę i dotknął nią kolana. Krew… [A ponieważ wtedy, we śnie, nie zauważył, że krwawią mu kolana (bo bolało go serce), prawdopodobnie stwierdził, że w nocy ugryzł się w nogę.] Zbladł momentalnie jeszcze bardziej, ale po chwili się opanował.
- Cóż, tak… Śniłem o tym pajacu. [Jak to kiedyś napisał Skwara – prawdopodobieństwo psychologiczne na poziomie Żuław Wiślanych.]
- Draco…- Hermiona odezwała się pierwszy raz w tym dniu. [Który akurat był nocą.] – Powiedz o tym Dumbledorowi. On cię zrozumie.
- Nie.
- Ale… Draco, ty nawet nie wiesz, jak niebezpieczne są sny! Syriusz zginął właśnie przez sny!
- Black?
- Eee… [Nie, Syriusz B, ciemna część podwójnej gwiazdy Syriusz.] Tak, ojciec chrzestny Harrego. Zginął przez… sen. Zaplanowany sen…Przez Voldemorta. Ten potwór wrobił nas. [„It’s a trap!”]
- Jezu…- Draco zrozumiał to, co powiedziała mu dziewczyna. [Wreszcie użyła dość prostych dla niego zdań.] Przez taki sen, ona może umrzeć. Wstał gwałtownie. [Albo to jest bardzo nieobyczajna scena erotyczna, albo… albo to jest bardzo nieobyczajna scena erotyczna.]
- Potter, wyjdź na chwilę! [To potwierdza moją teorię.] Albo nie, już tu nie wracaj! [„Proszę wstać, sąd idzie. Albo nie, proszę nie siadać.”] Herm… Mamy problem…
-Jaki… Draco, co z twoimi nogami? Uderzyłeś się o coś?
- Nie… Przynajmniej nie naprawdę. W moim śnie.. Upadłem na ziemię i zacząłem krwawić. Tuż przed tym, jak obudził mnie Potter.
Hermiona zakryła ręką usta. Nie mogła tego wytrzymać. Przecież… Miało być tak dobrze. [A teraz jest jej niedobrze. Ale przynajmniej zakryła dłonią usta.]
- Draco, Idziemu do Dumbledora. I to teraz. Ubieraj się. Ja też już zakładam ubranie. [Szkoda, miałem nadzieję, że pójdzie nago.]
Dziewczyna doskoczyła do szafy [Ja zawsze turlam się do szafy. Widocznie każdy to robi po swojemu.] i sięgnęła po ubranie. Rozebrała się i błyskawicznie wskoczyła w swój mundurek. [Hej, hej, tu gimbaza.] Nawet nie zważając na Malfoya. [Malfoy nie lubił kobiet w mundurach. Kojarzyły mu się z wyemancypowanymi paniami z MO, przez które w ’81 nie obejrzał „Teleranku”.] On zrobił to samo, chociaż przy okazji pożerał wzrokiem każdy milimetr ciała Miony. Brązowowłosa podeszła do chłopaka i złapała go za rękę. Po chwili stanęła [Musiała wstać, bo przecież podeszła do niego, siedząc.] i wspierając się o klatę Malfoya [„Klata” to zdecydowanie ulubione słowo autorki. Moim jest „ineksprymable”. Ciekawe, co na ten temat miałaby do powiedzenia Superniania.] musnęła jego usta.
- Wszystko będzie dobrze. Obiecuje… [Obiecanki-macanki.]

2 komentarze:

  1. Ej chwileczkę, przyzwyczaiłam sie do kilku autorów komentarzy :(

    aeiou

    OdpowiedzUsuń
  2. Super , szczególnie te podteksty :3

    OdpowiedzUsuń